Wczorajszy śledzik pohasał sobie po białowieskiej, zaśnieżonej łące, więc dzisiaj przykładnie leżę krzyżem, bo nie mam siły ruszać kończynami.
Wdycham kurz z brudnej podłogi w szczytnym celu, przy okazji czcząc Popielec.
Podobno taka metoda pozwala załatwiać różne sprawy ;)
Święto Kobiet spędzone w pracy, minęło nadzwyczaj sympatycznie, za sprawą niespodziewanej wiadomości, która rozświetliła niczym kolorowy fajerwerk, nasz marny, robotniczy żywot.
Dyrekcja dziękuje za współpracę naszemu cudownemu szefuńciowi!!! ;)))))))))))))
UMARŁ KRÓL! NIECH ŻYJE (kolejny)... ZJEB ;D
W tejże pracy, mój nowy, brodaty image, bezustannie rozpala wyobraźnię kurek.
Dziewczęta prześcigają się w wymyślaniu kolejnych przezwisk:
Dziadek borowy,
Mojżesz,
Józefek,
Rumcajs.
Wczoraj doszło kolejne, a wzięło się ze starego kawała ;)
Jasio rano przybiega do taty i woła przerażony:
- Tato, tato! Śniło mi się w nocy, że gwałcił mnie kozioł!
Ojciec głaszcząc się po brodzie, odpowiada z namysłem:
- Kozioł powiadasz ;D
Natomiast dwójka klientów, dorobiła się niewinnych ksywek - Kalwi & Remi.
Ostatnio pofatygowałem się 170 km, żeby wesprzeć pewną akcję, której nazwy przez grzeczność nie wymienię, bo bardzo szanuję to co robi, a poniższe wynurzenia, mają służyć tylko wytknięcie pewnej niefajnej cechy naszego, wspaniałego narodu.
Impreza (przynajmniej tam gdzie się o niej dowiedziałem) miała zacząć się o 20.
Przychodzę punktualnie, bo nienawidzę spóźnialstwa jak mało czego, a rozpoczęcie zostało przesunięte "tylko" o godzinę.
Myślę sobie. OK. Tyle jestem w stanie poczekać. Wypiję piwo, zagaję krótką rozmowę z dwoma przesympatycznymi dziewczynami (przedstawicielkami akcji) i zobaczę co dalej.
Po godzinie nic się nie wydarzyło, po kwadransie miałem już lekko w czubie, następne 15 minut minęło mi na dobijaniu się kolejnym drinkiem.
Opuszczałem lokal lekko zataczając się, po upływie 1,5 godziny, od hipotetycznego początku zabawy, a ruch w interesie żaden!
Szanuję czas, swój i innych, bo czas to pieniądz.
Polacy niestety namiętnie go trwonią.
Godzę się na zwyczajowo przyjęte 15 minut spóźnienia, natomiast wielu ludzi multiplikuje je do niewyobrażalnych rozmiarów.
Z tego co słyszałem, to u Azjatów rzecz nie do pomyślenia.
Żeby nie kończyć tak pesymistycznie, pragnę zauważyć że triumfalny pochód Wiosny trwa nadal ;D
Zatem kończę to leżenie krzyżem i idę na spacer przed wieczornym dyżurem ;)
P.s. wieczorny
Zwracam honor temu Narodu.
Polacy są punktualniejsi od szwajcarskich zegarków jeden jedyny raz w roku.
O północy w Sylwestra. Gdy jest okazja żeby się jeszcze bardziej nałoić ;D
;> leżenie krzyżem zamawiałem na jutro!!!
OdpowiedzUsuńcoś Ci się popindoliło Dzidzia ;]
to chyba ten wczorajszy zygzak :D
rozumiem że mamy Popielec i zalecane jest umartwianie- ale zaśmierdziało tu gnuśnością fuj fuj ;] ha ha ha
no ja tyż spóźniać się nie lubię, aaaaaaaaale od czasu do czasu sójkę zrobię ;] ale to z racji sił wyższych- czytaj intensywnego trybu funkcjonowania :
dlatego hasam wszędzie na stópkach bosych :D
niestety mój brat nagminnie się spóźnia- wszędzie począwszy od uczelni, spotkania, autobusy zakańczając na niedzielnej mszy :D ha ha ha
dlatego jak mówi, że będzie za 15min, mogę spokojnie przez godzinę robić swoje ;]
Również wolę przemieszczać się piechotą, ewentualnie rowerem.
OdpowiedzUsuń15 minutowe spóźnienia zdarzają mi się jak każdemu, ale baaardzo sporadycznie i najczęściej spowodowane są przez siłę wyższą, jednak jak już wiem że się spóźnię, informuję o tym fakcie czekającego ;)
:D no i nie taki diabeł straszny ;]
OdpowiedzUsuńjednym palcem jednej ręki potrafiłem wskazać jedyny chyba mi znany klub w Stolicy, w którym imprezy odbywały się DOKŁADNIE o wyznaczonej godzinie, co dla wielu nieobytych było zaskoczeniem. może być także zaskoczeniem, że niedawno akurat ten klub po latach zamknięto :)
OdpowiedzUsuńwe wszystkich innych (nie tyczy to tylko stołecznych i branżowych), jak słyszę, że część artystyczna zaczyna się o 20.00 czy 21.00, to się uśmiecham wtajemniczonym uśmiechem, i przychodzę odpowiednio 23.00-24.00. rzadko mnie coś omija...
niestety.
bo to chyba się czyta tak: początek imprezy o 20.00 = wpuszczamy od 20.00. dalej leci jak na komercyjnym, stadionowym koncercie, gdzie część właściwa rozpoczyna się po 3 godzinach, kiedy wszyscy zainteresowani już dotarli i równo się uwalili... :)
OdpowiedzUsuńno i ten kij ma dwa końce: każdy klub wie już, w jakim tempie i z jakim luzem w czasie schodzi się jego publika, więc nie ma sensu z atrakcjami startować wcześniej, bo nikt ich nie obejrzy :) i kółko się zamyka :)
OdpowiedzUsuńTak to bywa, gdy nieobyty chłopak ze wsi jedzie na imprezę do miasta ;)
OdpowiedzUsuńJechałem głównie poznać uczestników osobiście, zatem cel osiągnięty, choć liczyłem na całą orkiestrę, a nie solistów hahaha
Same atrakcje średnio mnie zainteresowały, ale chyba dlatego, że ja mało imprezowo-lokalowy jestem ;D
Na przyszłość będę wiedział jak to wszystko się odbywa, choć nie zmienia to faktu, że Polacy mają czas w dupie.
z tym czasem w dupie to niestety jest tak, ze kółko się nakręca. informujesz jako organizator(ka), że impra zacznie się o 20, to widownia, oczekując, że będzie spóźnienie, zaczyna się schodzić o 21, tłum, do którego można coś mówić, robi sie o 21.30, a że tłum bywa niezbędnym elementem wydarzeń (można śpiewać do pustej sali, ale prowadzić mini-kurs tańca czy licytację już trudno...), no to trzeba czekać na - było-nie-było - klientów.
OdpowiedzUsuńno, to się wytłumaczyłam w nieswoim imieniu (bo robiłam jednak tylko za "panią z warsiaffki", a nie za organizatorkę ;) )
a spóźnialstwo imprezowo-klubowe dotkło mię było osobiście wczoraj, czekałam 2h na koncert, więc łączę się we frustracji, acz pełna wyrozumienia ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCenię ludzi punktualnych...stópki,rower piękna sprawa na wolny weekend,a na co dzień niestety cztery kółka bo szybciej wygodniej i bez spóźnialstwa,jakże by zresztą mogło być inaczej jak do pracy trzeba "wlec" tony materiałów...Miłego wieczoru...
OdpowiedzUsuńUschi - wszystko rozumiem i przyjmuję, tylko że tam nawet nie było zarodka ruchu w interesie, a frustracji raczej też nie było, bo jak wspomniałem w komencie do Timofiejusza, cel mojego pobytu osiągnąłem ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi było przyjemnie poznać Ciebie osobiście ;D
Czarodziejko - cztery kółka się przydają, ale bronię się przed nimi jak mogę ;)
Raz w roku w sylwestra he he dobre.....No ja jestem punktualna. Nie lubię takich spóźnialskich. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki za instrukcję obsługi YouTube .Jesteś WIELKI /;-*....Wystarczyło ciut techniki i już się szary człowieczek gubi(o sobie mówię oczywiście) Miłego dnia....Pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńEvo - nawet na Pasterkę się spóźnią, pomimo deklarowanej katoliczności ;)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo Czarodziejko. Też cały czas powtarzam, że jestem bardziej analogowy niż cyfrowy ;D
,,HDS- znawca prozy życia i doczesności"
OdpowiedzUsuńha ha ha
Prozę życia mam opanowaną do perfekcji, żeby wiedzieć jak najskuteczniej się z niej wyrywać ;p
OdpowiedzUsuńMoże i analogowy RYBEŃKO ,ale za techniką spoko nadążasz,no ja teraz dzięki TOBIE i TWOJEJ instrukcji zmieszczę się w tłumie.HURA !! A już dziś dostałam informację od pewnej nastolatki która wysłuchała życzenia muzyczne z mojej dedykacji że pochodzę z paleozoik-a.TRAGEDIA !! Drastycznie zabiła mojego młodego ducha...
OdpowiedzUsuńTe nastolatki to kompletnie bez serca, rozumu i duszy są wobec starszych osób ;D
OdpowiedzUsuń:> :> cóż takie jest życie każdemu wiosenek przybywa,może i dobrze że czasem sprowadzą człowieka na ziemię :> :> MIŁEGO POPOŁUDNIA.
OdpowiedzUsuń