Pierwszy raz pojechałem nad Biebrzę w 1998 roku, dzięki miłości do przyrody, a w szczególności ornitologii. Od jakiegoś czasu byłem członkiem Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków i to z wydawanego przez nich biuletynu dowiedziałem się o zlocie ptasiarzy, organizowanym w długi weekend majowy.
Zassało od pierwszego kontaktu!
Baza była w Goniądzu. Wybrałem jedną z najtańszych opcji noclegowych, czyli zakwaterowanie w domkach kempingowych postawionych tuż nad samą rzeką.
Warunki spartańskie, ziąb, wilgoć, komary, rekompensowane były przez niesamowite widoki, dźwięki i zapachy.
Od tego czasu, z mniejszymi lub większymi przerwami starałem się jeździć tam regularnie, a ostatni raz był w zeszłym roku.
Już wtedy poziom wód był dramatycznie niski, a bagna wyschnięte, o czym w heheszkowym nastroju pośrednio raportowałem przy okazji ofelionowego mejkinofa.
Moje serce krwawi...




Nic nie jest w stanie zrekompensować komarów. Nie kłam :D
OdpowiedzUsuńSpoko luz. Teraz nie ma, bo SUSZA i biedactwa nie mają gdzie się lęgnąć :D
Usuń