Miałem napisać długaśny felieton, na temat mojego ambiwalentnego stosunku do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Miałem...
Ale już mi się nie chce.
Z jednej strony, współorganizowałem kiedyś ze dwa wiejskie finały i zdarza mi się licytować jakieś tam przedmioty. Z drugiej mańki, wolontariuszy z puszkami omijam slalomem, szerokim łukiem.
Niby bez przerwy pracuję na sprzęcie zakupionym przez Fundację, a jednak uważam, że jest ona okropną psują polskiej służby zdrowia.
Mógłbym tak długo, jednak jestem zmęczony po dyżurze spędzonym wśród darów.
Życzę wszystkim miłego wieczoru.
Siema!

Ej, to ciekawe, powiedz czemu jest psują!
OdpowiedzUsuńDyrekcje szpitali, inwestują w rozbudowę placówki, ale wszyscy już dawno się przyzwyczaili, że wyciągają ręce do Owsiaka, wołając DAJ DAJ DAJ!!!
OdpowiedzUsuńWięc się pytam, gdzie idą nasze podatki, skoro wyposażenie funduje naród i niby również z niego teoretycznie korzysta, a kolejki do lekarzy, badań i zabiegów nie maleją, tylko rosną???
Dlatego akceptuję i popieram zakup sprzętu dla konkretnych potrzebujących (chorych), a nie szpitali, które w normalnie funkcjonującej gospodarce, powinny się samofinansować.
Wiem, że bełkoczę, ale takie mam zdanie i basta ;P
Zgadzam się całkowicie.
OdpowiedzUsuńNo tak...
OdpowiedzUsuńZ moich obserwacji i doświadczeń - pacjentki unikającej Systemu jak ognia - wynika, że darmowa opieka zdrowotna jest dla krewnych i znajomych osób związanych z systemem. I rzeczywiście jest to nieco frustrujące w sytuacji, gdy co miesiąc muszę płacić 200 pln zdrowotnego ZUS-owi, a wolałabym mieć opcję kupna prywatnego ubezpieczenia - żeby w razie czego móc z haraczu skorzystać.
Już nie mówiąc o tym, że ktoś mógłby chcieć w ramach państwowej składki skorzystać z terapii alternatywnych.
No dobra, państwo Polskie rypie swych obywateli na prawo i lewo... Lecz czy to znaczy, że owi obywatele maja tylko opcję: strzelić focha lub wpaść we frustrację? I nic nie mogą robić? Nie wiem, stawiam kwestię.
I jeszcze jedno: z całym szacunkiem dla przedstawicieli szlachetnego zawodu, opieka zdrowotna nie jest dziedziną produkcyjną. Nie wytwarza tam się dóbr, wartości dodanej się nie tworzy w uścisku miłosnym ducha i materii ;) Przeciwnie, jest to obciążenie gospodarki pojmowanej w prosty, materialistyczny sposób. To swego rodzaju ekstrawagancja, przywilej tych grup społecznych, co potrafią zgromadzić nadwyżki, że słabowici nie muszą umierać pod płotem, a są wspólnym kosztem i staraniem przedstawiciel szlachetnego zawodu przywracani do życia.
OdpowiedzUsuńCzy się mylę?
Doro, zgadzasz się z ogólną myślą wpisu i komentarza, czy z tym że bełkoczę ;)
OdpowiedzUsuńAneto, nie chciałbym wnikać w szczegóły, bo na nich po prostu się nie znam, więc mógłbym coś pomylić.
To prawda, że opieka zdrowotna nie jest dziedziną produkcyjną, co nie znaczy, że nie może się mniej więcej samofinasować. Są oddziały mocno deficytowe z założenia (takim jest mój, czyli IOM) oraz inne, które przynoszą zyski i teoretycznie w wielkich ZOZach, te drugie utrzymują te pierwsze, które de facto świadczą usługi tym drugim.
Tak wygląda sprawa w państwowych placówkach. Natomiast wszystkie prywatne, najczęściej usługują, tam gdzie jest zarobek, natomiast jak się coś zesra, to z popsutym pacjentem leci się do państwowego ;]
Sprytne? ;>
To było odnośnie drugiego komentarza.
Wracając do pierwotnego wątku, właśnie dlatego wolałbym, żeby kasa oraz sprzęt za nią kupiony, wspierała konkretnych ludzi (w tym roku zakupione będą pompy insulinowe dla kobiet w ciąży), którzy teoretycznie sami tą kasę wcześniej wpłacili na rzecz Fundacji (przysłowiowe ofiarowane dobro, wraca do nas bezpośrednio).
Pieniądze na sprzęt dla placówek, w których jak słusznie zauważyłaś, w pierwszej kolejności leczą się króliki, rodzina i ich znajomi, powinny iść z NFZ i samorządów, które również są z naszej, podatniczej kieszeni. Tymczasem WOŚP odwala całą robotę, a urzędasy na państwowym lenią się i pasą, a nie robią lub o zgrozo myślą ;D
A miało nie być felietonów ;PPP
Specjalnie prowokujesz ;DDD
Nie, nie specjalnie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę jestem ciekawa opinii przedstawiciela szlachetnego zawodu. :)
Bo, jak już wspominałam - omawianego systemu boję się gorzej niż diabeł święconej wody, tak więc doświadczenia mam ograniczone do niezbędnego minimum. Choć moja kasa tup tup co miesiąc kapie urzędasom ;)
Dziękuję :*
Zatem z doświadczenia przedstawiciela szlachetnego zawodu (buahahaha) napiszę, że chyba jednak niewiedza o systemie działania służby zdrowia jest błogostanem ;DDD
OdpowiedzUsuńWłos się jeży, wiedząc kto, jak, gdzie i kiedy nas leczy ;]
Zwracając honor "leniwym urzędasom", chciałbym zaznaczyć, że moja opinia o ich pracy jest równie obiektywna, jak opinia szarego obywatela na temat pracowników służby zdrowia ;)))
OdpowiedzUsuńW sensie: znasz ich od strony doznawanej łaski, a głównie niełaski? ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie, co ja się tutaj produkuję i do felietonów przymierzam, skoro ktoś inny zrobił to za mnie ;]
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wpisem głównym Hadesa we ramce ;)
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie jednak czasem zdarza się Mu również bełkotać, ale tego nie odnotowałam ;))))