czwartek, 2 kwietnia 2020

Samopoczucie skazańca

Prędzej czy później to musiało nadejść.
COVID puka do bram naszych i w miejsce racjonalności wchodzą emocje.
Na sąsiednim oddziale potwierdzono obecność wirusa u pacjenta oraz personelu.
Zgodnie z procedurami pacjent został przetransportowany do jednostki dedykowanej, personel na kwarantannę, a oddział zamknięto.
To nie znaczy, że problemu nie ma.
Owszem JEST!
Do momentu potwierdzenia, ściśle z nimi współpracowaliśmy, a personel bez żadnych procedur, mimo że już było podejrzenie, kontaktował się bez przeszkód, głównie przez lekarzy, którym tak codziennie się dziękuje, pomijając całą resztę. Zresztą na 99% tenże wirus zawędrował do nas przez lekarza, który z gorączką i wszystkimi objawami operował w trzech szpitalach!
Panika nastała.
Część koleżanek rzuciła zwolnienia i nie ma komu pracować.
Jutro miałem mieć dniówkę, a idę na nockę i nie wiem czy wrócę...
Nie wiem czy jutro po prostu będzie mnie miał kto zmienić, a stanowiska pracy opuścić nie mogę.
Chociaż nie przejmuję się tym, że zostanę zarażony, to jednak jest jakieś dziwne uczucie, że świadomie jadę do pracy, z taką perspektywą.
Na wszelki wypadek golę się, pakuję zapas bielizny, komiksów, polaroida i wkłady do niego, bo dziewczyny już mają zapowiedziane, że nawet jak na respiratorze wyląduję, zdjęcia mają być robione...
...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz