Nadszedł czas, żeby wreszcie opisać zawód, który jest moim głównym źródłem utrzymania.
Pewien znaczący trop, znalazł się w tym wpisie, gdzie dałem upust frustracji, związanej współpracą z samymi kobitkami.
Jak napisałem w odcinku dotyczącym leśniczego, zaraz po ukończeniu liceum, startowałem na dwie uczelnie.
Pomimo
zdanych egzaminów wstępnych, nie dostałem się z braku miejsc. Żeby mieć
jakąś alternatywę ucieczki przed wojskiem, postanowiłem zgłosić się do
Medycznego Studium Zawodowego, gdzie na rozmowie kwalifikacyjnej,
zostałem zapytany wprost, czy jestem tutaj w ramach antytrepowego
przechowania.
Wcale nie kryłem, że jest inaczej.
Jak to tak? Facet? Pielęgniarką!? NEVER! ;DDD
W męskim wykonaniu, zawód ten kojarzył mi się jedynie z takimi komicznymi fikołkami ;)
I chociaż jesienią okazało się, że jednak na ukochaną biologię wstęp mam, postanowiłem te półtora roku jakoś przewaletować w kobiecym gronie ;)
Śmiechu było co niemiara, szczególnie na ćwiczeniach praktycznych z technik iniekcyjnych
(w
fotograficznej kolekcji, posiadam spory zbiór krągłych, kobiecych
tyłeczków, z tkwiącymi w nich igłami) oraz na praktykach w szpitalu
(miło wspominam pobyt w psychiatryku, gdzie od jednego pacjenta,
podróżującego po krańcach przestrzeni kosmicznej, dowiedziałem się, że
moje okulary są z Andromedy).
Edukacja medyczna
dobiegła końca, jednak nie podjąłem pracy w zawodzie, skupiając się na
dokańczaniu studiów z biologii oraz leśnictwa. Po studiach nadal nie
miałem zamiaru pielęgnować pacjentów. Dopiero pięć lat po skończonych
naukach, gdy mijała ustawowa ważność prawa wykonywania zawodu, do akcji
wkroczyła niezastąpiona Mamuśka. Wyszukała ogłoszenie w gazecie, że w
jakimś szpitalu trwa nabór i mówiąc "Weź się wreszcie nierobie do
roboty!" (odrobinę podkoloryzowałem tą wypowiedź), wykopała mnie z
chawiry.
Cóż miałem zrobić? Z włosami farbowanymi na jasny blond,
mocno opuchniętym (pożądlenie przez pszczoły) ryjem, udałem się przed
najjaśniejsze oblicze Naczelnej, która przyjęła mnie w poczet Służby
Zdrowia.
Wytrwałem w tej pracy rok i pół.
Trafiłem na
toksyczną Oddziałową. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że spotkałem
się z klasycznym mobbingiem, bo wszystkie rzeczy, które robiłem zupełnie
tak samo, jak moje szanowne koleżanki, spotykały się z ewidentną
krytyką i krzykami. Chyba kobitka nie przepadała za
mężczyznami-pielęgniarzami ;]
Przeszedłem do innego szpitala, na zupełnie inny oddział i z końcem tego roku stuknie ósemka w tym miejscu.
Pracuję ze specyficznym pacjentem, którego wiek waha się w przedziale 0-18 lat, a waga od 500 gram do 100 kilogramów.
Na chwilę obecną, nie wyobrażam sobie innej pracy, chociaż już dawno jestem wypalony zawodowo.
Tutaj
mógłbym wylać na Was potok żółci, ale od tego będzie (być może) drugi
blog, do którego przymierzam się od dłuższego czasu. Byłoby o pułapkach
oraz ślepych uliczkach współczesnej medycyny, głupich pielęgniarkach,
debilnych lekarzach, pretensjonalnych rodzicach, bezduszności systemu, fatalnym systemie nauczania nowej kadry, nieumiejętności w zarządzaniu, zasypywaniu przepaści lekarsko-pielęgniarskiej, błędach medycznych,
śmieszno i straszno zarazem.
Spytacie zatem, co mnie jeszcze trzyma w znienawidzonej robocie, skoro mam tyle hipotetycznych alternatyw?
Po pierwsze, wrodzone lenistwo, gdyż nie chce mi się szukać czegoś innego.
Po drugie, sporadyczne światełka nadziei (wyzdrowienia), dające pozór sensowności naszych działań.
Po trzecie (paradoksalne), pensja (chociaż nasz szpital płaci najmniej w mieście).
Po czwarte, tani hotel (jeszcze).
Po piąte, kryzys ekonomiczny (na chwilę obecną lepiej trzymać się tego, co się ma).
Po szóste, ładnych parę lat temu, siłę oraz inspirację dała mi pozornie głupia komedia romantyczna, której bohater jest dumny ze swojego zawodu.
Po
siódme (najważniejsze), wyrazy uznania (werbalne i niewerbalne) za
wykonywaną pracę, płynące od rodzin, współpracowników (są tacy, którzy
chcieliby mnie na stanowisku Oddziałowego hahaha) oraz przełożonych.
Komplement w wykonaniu Ordynatora, brzmi następująco - "Mogę nie
akceptować Pańskiego stylu bycia (zapewne chodziło mu o częste i głośne
wyrażanie opinii, odnośnie rodzaju zastosowanego procesu leczniczego, bo
przecież idealna pielęgniarka, ślepo wykonuje rozkazy Pana Dohtorka),
natomiast nie mam żadnych zastrzeżeń do Pana profesjonalizmu".
Z drugiej strony, do końca nie rozumiem tych zachwytów, gdyż bardzo blisko mi do takiego uprawiania zawodu.
Grunt to zachować spokój, nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach. Tiaaaaaaa... ;DDD
Był jeszcze punkt ósmy, czyli wzorcowa (niczym z Sevres) Oddziałowa.
Odeszła. Nie zdzierżyła wszechobecnego syfu i degrengolady.
Kończąc, pozwolę sobie na małą dygresję.
Pamiętacie sprawę dwóch pielęgniarek,
fotografujących się z wcześniakami upychanymi po kieszeniach (2005
rok). Społeczeństwo oraz środowisko wrzało świętym oburzeniem. Sprawa
(moim zdaniem) była sztucznie rozdmuchana przez żądnych sensacji
dziennikarzy, coś podobnego odbyło się przy okazji Chopingate.
Nie przeczę, że piguły wykazały się skrajną głupotą, natomiast już
wtedy nie widziałem zagrożenia dla dzieci. Moi drodzy, wbrew utartym
przekonaniom, takie dzieci wyjmuje się z inkubatorów, żeby wykonać
chociażby porządną toaletę! Trochę przekornie zapytam, skoro bachor jest
już poza swoim "domkiem", to nie można strzelić mu fotki, żeby pokazać
znajomym na n-k, czy fejsie, jakie "skarbeńka" mamy w pracy? Owszem
laski przegięły z kieszenią, owszem zapomniały o poszanowaniu godności
pacjenta i ochronie danych osobowych (w tym wypadku chodzi o wizerunek),
jednakże ich zdrowie i życie nie było zagrożone! Cieszę się, że sąd
doszedł do takich samych wniosków, a dostateczną karą było społeczne
napiętnowanie.
Nie obędzie się bez muzycznej dedykacji.
Taką muzyką
jarałem się w czasach medycznej edukacji ;) Mix gitarowych riffów z
elektronicznym brzmieniem i jeszcze ten oszałamiający germański język ;D
Wszystkim wrednym pacjentom, życzę takiego końca, jaki został pokazany w teledysku ;P




http://www.youtube.com/watch?v=BTDQEPKKW5I
OdpowiedzUsuń:D
Ale tego bloga zrób.
Jeśli założę tego bloga, to będzie on prywatnym pamiętnikiem, żeby cała masa śmieszno-strasznych wspomnień, nie poszła w zapomnienie.
OdpowiedzUsuńW związku z tym, wgląd w niego będą miały tylko te osoby, które będą chciały czytać takie rzeczy (same muszą się zgłosić po dostęp), po drugie muszę te osoby znać osobiście, po trzecie muszę im ufać, z racji często kontrowersyjnych treści.
Rozumiem, że mogę mieć problem z kwalifikacją z racji trzeciego kryterium ;P
OdpowiedzUsuńJak wystosujesz prośbę, to dopiero wtedy przekonasz się, czy ci ufam ;P
OdpowiedzUsuńWiem...
OdpowiedzUsuń;)
Nooo, taaaakkkk, nooooo takkkkk, noooo - uprawiasz zawód, do którego się nie nadaję. Zupełnie. Bo nie umiem przegrywać.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, mimo wszystko zawód ciężki.
Aż mnie korci, żeby Ci coś napisać, ale się boję....
Mam bardzo specyficzne zdanie o pielęgniarach, więc wolę milczeć.
Lub nie mówić nie pytana.
ps. Co do pań od inkubatorów i fotek, one z lekka przegięły, a zrobiono z tego medialną papkę.
I złą robotę wszystkim oddziałom pediatrycznym.
Bo najzwyczajniej w świecie, dwa babiszony okazały się głupie, a zafundowały innym patrzenie na ręce.
Jestem z tych dziwnych pielęgniarek, które nie boją się patrzenia bliskich na ręce. Jest wręcz odwrotnie, uprzedzając że niektóre czynności, choć wyglądają drastycznie (głównie dlatego bliscy są wypraszani) muszą być wykonane, zachęcam rodziców do patrzenia, a nawet pomocy.
OdpowiedzUsuńPoczątkowo jest szok, potem szacun ;)
Masz pytanie, wątpliwość, zarzut, podziel się nim, z rozkoszą odpowiem ;)
Wylądowałam ponad rok temu w szpitalu. Dwa razy. Raz za razem. Wpakowana przez moją siostrę bo miewam 400 lipazy. A nic mnie nie boli. Mam lab siostrę.Zemstą za to, że wpakowała mnie na siłę do swojego szpitala, był mój wkurw niekomunikatywny. Jako rzadki przypadek metrykalnie względnie młody ludzie chodzili mnie oglądać.
OdpowiedzUsuńWchodzę, kładę się na oddział - chirurgia, 8 łóżek na sali, średnia wieku 70 lat - wystrojona w jakąś bluzę oczojebną i dresik, siedzę na łóżku zła.
Wpada pielęgniarka, bardzo łądna mniej więcej w moim wieku i mnie zaprasza na spacer.
Na co ja mówię, że pewnie ktoś ją nasłał, a ta śmiech.
Wepchnęła mnie do szpitalnej toalety i mówi, że mam się odwrócić.
o_o
No to ja z wrzaskiem, że ją chyba pogięło.
A pani na to, że doktorka pogięło, bo ona sama nie rozumie, po co dzień przed ct, ja mam mieć lewatywę.
Chciałam uciekać zawstdzona jak nieszczęście.
Lewatywa w toku, ja wkurwiona, łzy w oczach wypaliłam:
- pani jest jak polska służba zdrowia, od progu racząca analnym stosunkiem do pacjenta.
Finał: popłakałyśmy się ze śmiechu obie, potem byłam wręcz rozpieszczana tam.
Jednakowoż, roboty nie zazdroszczę.
Bo na tej chirurgii coś zobaczyłam i miałam do tej pory mam szok na samo wspomnienie i niesmak.
Zatem nursiątko wykonywało ino polecenia lekarza ;)
OdpowiedzUsuńTrzeba mu się było zesrać w gabinecie hahaha
Jak rzekła Babs, obojętnie podnosząc wzrok znad dzierganego szalika, w kultowym filmie, zbieżnym z pielęgniarską robotą - "Praca, jak praca". To powiedziawszy, wróciła do przerwanego szydełkowania i zniosła jajko ;DDD
Wiesz, ja mam mniejszy uraz do pielęgniarek,niż do doktorków.Pielęgniarki, to podwykonawcy czasami traktowane, jak giermek Księcia Pana Przeleciał Mnie Geniusz Jedenasty Zmysł.
OdpowiedzUsuńDoktorków, toleruję tylko prywatnie i to na zasadzie koleżeństwa, bo inna opcja nie wchodzi.
Przy doktorkach, włącza mi się maszynka pyskująca.
Długa story o tym,jak mnie leczyli....tabletkami na kaszel...na trzustkę.Żeby orzec, że chcą mi zrobić punkcję, a na końcu doktorek profesorek zobaczył kartę wypisową.
Popatrzył na mnie, na pieczątkę na wypisie, spisał nazwisko i stwierdził:
"muszę zlustrować pierdolniętego - przepraszam panią bardzo".
Nie jestem chora, nie byłam chora mam taką urodę organu, a medycy na mnie chcieli eksperymentować jak Mengele w obozie.
A ja zamiast leżeć chora, zmieniałam tiszerciki na coraz bardziej wywrotowe, latałam w dresach po oddziale i miałam ich w nosie.
Generalnie, jedna rzecz mnie nurtuje i kolega doktor blogger nie potrafił mi odpowiedzieć na jedno pytanie,ale nie wiem czy to dobre miejsce i czas.
Widzisz, tutaj dochodzimy do pewnego powszechnego stereotypu, który od zarania funkcjonuje społecznie i środowiskowo.
OdpowiedzUsuńPielęgniarki NIE SĄ podwykonawcami!
W strukturze organizacyjnej jednostki medycznej, pielęgniarki oraz lekarze są uszeregowani poziomo, a nie pionowo. Winę za taki stereotyp, ponoszą niestety w większości same pielęgniarki, które same z siebie definiują swój zawód w perspektywie lekarskiej.
Pojedyncze jednostki (takie jak ja), systemowo zwalczające ów stereotyp, postrzegane są głównie przez lekarzy, ale też niektóre pielęgniarki, jako wrogowie systemu. Stąd m.in. taka opinia szefa ;D
Nie demonizujmy tak skretyniałych doktorków.
Obok nich funkcjonują też infantylne pielęgniarki.
Tak samo jak nie są rzadkością, nauczyciele-półgłówki.
To są wyjątki, które z moich obserwacji zdarzają się niestety coraz częściej, a źródeł takiego stanu upatruję w fatalnie funkcjonującym systemie edukacji (od podstawowego, do wyższego). Gdzie już dawno przestano rozwijać kreatywność, a nauka prowadzona jest w myśl zasady 4xZ. Gdzie stawia się na ilość (trzeba zwiększać w społeczeństwie procent magistrów, inżynierów oraz doktorów), a nie jakość.
Jeszcze raz powtórzę - masz pytanie zadaj je. Najwyżej nie odpowiem, bo nie wiem, albo nie chcę ;P
Otóż, jak szukano u mnie cudów, wylądowałam na sali z babcią.
OdpowiedzUsuńOpcja: babcia z patologicznej dzielnicy w mieście na L.
Wnuczek, babcię poszczuł amstafem, dziura w udzie, rana tydzień nie szyta.
Sprawą się zajął pan prokurator.
Ponieważ, ja leżałam tam przed Wielkanocą, babcię wypisano na święta, ale nie na przepustkę.
Nie chodziła sama jeszcze, a rana goiła się kiepsko.
Pielęgniarka nad kobietą płakała, a pan doktor uważał, że kobieta jest wyleczona.
I ją wypisał.
Czy w sytuacji, kiedy np. pielęgniarka ma wątpliwości, co do opinii lekarza, ma prawo głosu?
I może interweniować?
Wypisano tę panią w paskudnym stanie, ale z panem doktorem nie dało się dyskutować.
Na to pytanie, po części odpowiedziałem w poprzedniej wypowiedzi ;)
OdpowiedzUsuńPielęgniarka ma prawo głosu! ... i tylko tyle ;]
W polskim systemie, nie ma żadnych podstaw prawnych oraz instrumentów, żeby pielęgniarka skutecznie zakwestionowała zdanie lekarza.
O podziale kompetencji, pomiędzy pielęgniarką i lekarzem, mówi chociażby Ustawa z dnia 5 lipca 1996 o zawodach pielęgniarki i położnej.
W Rozdziale 4, Artykuł 22 jest wypisanych 7 punków, odnośnie tejże współpracy.
Szczególnie interesujący jest Punkt 5 - "W wyjątkowych przypadkach pielęgniarka, położna ma prawo odmówić wykonania zlecenia lekarskiego, podając niezwłocznie przyczynę odmowy na piśmie."
W całej mojej prawie dziesięcioletniej karierze, spotkałem się z realizacją tego punktu jeden raz.
Pacjent był w stanie krytycznym, pielęgniarka uznała, że dalsze leczenie szkodzi pacjentowi i odmówiła wykonania zlecenia. Po gorących dyskusjach i udowadnianiu głupoty tejże pielęgniarce, zostało nieznacznie zmodyfikowane zlecenie (czego niestety nie odnotowano w dokumentacji medycznej) i podjęto dalszą kurację.
Zmienione leczenie zaczęło działać, stan pacjenta uległ poprawie, po jakimś czasie wyszedł on do domu, żyje do teraz (po 7 latach od incydentu).
Pielęgniarka została odsądzona od czci i wiary, zmuszona do pisemnego przyznania się do własnego błędu (sic!), schudła 5 kg w dwa tygodnie i też żyje ;)
Wiem to, gdyż to ja byłem tą pielęgniarką.
Nie życzę nikomu takiego rodzaju konfrontacji, choć przy okazji, sporo dowiedziałem się o zawodzie i życiu.
Miałem też niepowtarzalną okazję, poznać zdanie (byłego) szefa, odnośnie pracy pielęgniarskiej.
"Pielęgniarka na MOIM oddziale, jest od wykonywania rozkazów, a nie od myślenia!"
.... ehhh.
OdpowiedzUsuńGratuluję pielęgniarce -> ja za podobną sytuację w szkole, mam nagrodę w postaci...bezterminowego "urlopu" bezpłatnego.
I dzięki serdeczne za odpowiedź.
ps. Pielęgniarka założy branżowego bloga,co?
Może bez wizerunku, inkoguto?
Bo pielęgniarka, ma sporo do opowiedzenia jak mniemam.
U mojej siostry w szpitalu, wylądował człowiek na toksykologii.
Analityczka, która miała dyżur, zrobiła badania krwi i nie tylko krwi.
I wyszły dziwne zarodniki, nie było wiadomo, czy to muchomor, czy nie.
Lekarz,był spokojny, zaniechał leczenia.
A wiesz, jak wygląda zatrucie sromotnikiem, tam jest moment kiedy jest ok.
Dziewczyna, poszła na oddział zobaczyć co z pacjentem i błagała lekarza o to żeby zlecił badanie jeszcze raz, bo tam są grzyby. Na pewno, bo pan dziwnie wygląda.
Lekarz ją zbeształ.
Inny lekarz wpadł na dyżur, zlecił badania, wdrożył leczenie.
Za późno. Pacjent zmarł.
...osobą, która to przeżyła najbardziej,to analityczka.
Życie.
Żeby nie było,że się czepiam kitli, jakby nie kitlandia, byłabym sierotą.
;)
Pozdr.
A ja nie mogę pracować w służbie zdrowia, też dlatego, że nie umiem przegrywać z głupotą. I tyle.
Błędów nie robi ten, kto nic nie robi.
OdpowiedzUsuńTeż mam parę błędów medycznych na sumieniu. Na szczęście bez większego szwanku dla zdrowia pacjenta.
;]
OdpowiedzUsuń;) a jednak ;) hehehe myślałem , ze odłożysz ten wpis na dalszy plan ;)
OdpowiedzUsuńPowiem tylko tyle (dla odwiedzających pipuli), że miałem przyjemność być z hds'em na nocnym dyżurze i stwierdziłem wtedy jedno- że jestem z Ciebie dumny- z różnych przyczyn- nawet nie tylko dlatego, gdy podczas tego dyżuru dziecko zmarło, a Ty utrzymywałeś zimną krew stawiając ,,Kurki" do pionu- ale dlatego, że widziałem, jaka to jest ciężka praca- jak i psychiczna tak i fizyczna- wymagająca sporej elastyczności w działaniu.
heheh tak na marginesie- nabrałem wtedy wielkiego szacunku do Niego ;) co innego słuchać czy czytać- co innego widzieć i być!
Zgadzam się z Szanownym Przedmówcą, Szacun Wielki
OdpowiedzUsuń(i nie jest to bynajmniej smarowanie wazeliną ;)
Weźcie przestańcie!
OdpowiedzUsuńJeszcze sobie inni czytelnicy pomyślą, że jednak posiadam rozum i cały, tak mozolnie budowany wizerunek internetowego huncwota, trafi szlag ;D
Dobra, to żeby nie było, że jesteś taki oh i ah.
OdpowiedzUsuńRozum, rozumem, ale i tak w tym wszystkim najbardziej kręcą mnie Twoje tatoo w miejscach, gdzie klasyczna baba ma celulit.
Niebieskie ślepia i ten no...wyuzdany sposób bycia.
;p
(Mówiąc serio, nie moja wina, że kto leżał w szpitalu, ten wie ile zależy od dobrej opieki pielęgniarskiej. I na poważnie mam przed Tobą bardzo pozytywny respekt z dozą szacunku. I proszę tego nie komentować, bo strzelę w już nie farbowany czerep i to zdalnie.)
Amen.
OdpowiedzUsuńWracając jeszcze lotem bumeranga, do rzekomej podwładności pielęgniarek, względem lekarzy.
OdpowiedzUsuńStereotyp hodowany przez dłuuugie lata, przez lekarzy (bo warto mieć murzyna od czarnej roboty), przez pielęgniarki (bo nie trzeba za wiele myśleć, a poza tym lepiej mieć w lekarzu przyjaciela, niż z nim wojować), przez władze (olbrzymia przepaść w zarobkach), przez społeczeństwo (przecież ludzie widzą, w serialach i szpitalach, jak wygląda ten zawód).
Zatem ciężko sobie nawet wyobrazić, jak te dwa zawody mają być równorzędne?!
W głowie się nie mieści!!!
Tłumaczę to zawsze na przykładzie budowy domu.
Lekarz jest architektem (projektantem), natomiast pielęgniarka budowlańcem, która ten projekt realizuje, przy okazji pilnując czy nie ma w nim błędów, bo zdarza się, że na papierze kibel narysowany jest gdzieś, tylko zapomniało się, że kanalizacja jest gdzie indziej ;)
Jedni i drudzy są jak widać potrzebni.
Są architekci, którzy zwyczajnie rozrysują plan domostwa i teoretycznie to wystarcza, są też tacy, którzy mają całkowitą wizję rozplanowania pomieszczeń, podziału i czasu pracy, użytych materiałów itd.
Jednak żaden (nawet najbardziej fantastyczny) dom na papierze, nie powstanie realnie bez pracy budowniczego, a także żaden budowlaniec, nie zbuduje domu bez wcześniejszego projektu.
Dla zdrowia pacjenta, obydwoje powinni stanowić zgrany, uzupełniający się TEAM.
Niestety ludzi rozumujących w ten sposób, po jednej i drugiej stronie barykady (celowo użyłem tego słowa, bo taka jest przykra rzeczywistość) jest jak na lekarstwo ;]
Choć widać iskierki nadziei ;)
W mojej ocenie, musi jeszcze z jedno pokolenie przeminąć, żeby przestało zgrzytać hahaha
Mocno subiektywną odpowiedź, kto jest ważniejszy w powstaniu naszego DOMU, pozostawiam Wam, Drodzy Czytelnicy ;D
Hadeesik, a ja mam Koffanie coś dla Ciebie:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=UJumjP4GKgU
http://www.youtube.com/watch?v=50jNGxERZu8
http://www.youtube.com/watch?v=5f3pg8GY89k&feature=related
;]
Kultowy "Za chwilę dalszy ciąg programu" ;DDD
OdpowiedzUsuńRzeczywistość jest o wiele bardziej tragikomiczna ;]
Powiem, że z tych trzech skeczy, najbardziej prawdopodobny jest ten ostatni ;D
Powiem więcej, dość częsty, z niektórymi współdyżurującymi ;)
Ponieważ nie chce mi się czytać wszystkich komentarzy, powiem jedno - mus założyć swoją placówkę! Wyobrażasz sobie? To byłby absolutny hit!
OdpowiedzUsuńMówią do Ciebie "głupia decha"?
OdpowiedzUsuńo_o
Hadesie... :) Ty nie tylko rozum posiadasz, ale i serce :)
OdpowiedzUsuńJa Cię podziwiam Hadesie i bardzo się cieszę, że swoją osobą zwiększasz liczbę myślących pielęgniarek i pielęgniarzy :)
Co zaś się tyczy drugiego bloga, to się z chęcią wpiszę na listę chętnych i mogę nawet podanie wysłać i 3 zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńDoro, tylko o jakiego rodzaju placówkę chodzi?
OdpowiedzUsuńBo jedną już założyłem ;>
Ale o tym będzie w którymś z kolejnych wpisów z serii Przodownik Pracy ;D
Green, mówię "Ty debilu!" ;DDD
Choco, chyba myślących inaczej ;)
Co do drugiego bloga, to bym się tak nie napalał ;]
Tam będzie sporo mułu, szlamu i innego błocka, a nie każdy lubi się w czymś takim pluskać ;P
Medyczną! Osobowość prawna do wyboru. Założyłeś?
OdpowiedzUsuńHadesie, no ba ;)
OdpowiedzUsuńCo do mułu, szlamu i błocka to Ty wiesz... ;)
Doro, absolutnie nie mam zamiaru rozwijać działalności medycznej!!! Fuj, fuj ;)
OdpowiedzUsuńChoco, jakem rasowy dzik, uwielbiam takie kąpiele ;D
a duzo jest u Ciebie w szpitalu pielegniarzy?
OdpowiedzUsuńw Niemczech sporo facetow pracuje w tym zawodzie, sama znam paru:)
przy mojej szkole byly klasy dla ratownikow medycznych, tam chyba 99proc uczniow, to byli ci, ktorzy uciekali od wojska:)
a nabor na czytelnikow drugiego bloga wsrod tych ktorych osobiscie nie znasz bedzie mozliwy>;-))))?
Generalnie nadal jesteśmy "rozpieszczanymi" rodzynkami ;)
OdpowiedzUsuńNa moim oddziale jest jeszcze jeden piguł, a z całego szpitala może 20-30 by się uzbierało ;D
Tak jak wcześniej napisałem, warunek "osobistości" musi zostać spełniony, a i tak najważniejszy jest ten trzeci, czyli ZAUFANIE.
Nie chciałbym z powodu prywatnego bloga, trafić nagle do pierdla lub chociaż przed sąd, tylko za to, że jakiś "życzliwy" nagle stwierdzi, że patologie które się dzieją, a będę o nich pisać, mogą zainteresować prokuratora ;]