poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Dziki cwał

Moje wewnętrzne konie już dawno pogalopowały paść się na Dzikich Łąkach.
Z radością do nich dołączam.
Może kiedyś wrócę, jeśli w bagnie nie utknę.

niedziela, 29 kwietnia 2012

Qltury week 92

W przyszłym tygodniu, mogłoby się kulturalnie dziać wszystko, chociaż de facto nie dzieje się nic specjalnego.
Mnie to mało rusza, bo będę całym sobą chłoną bogatą kulturę Podlasia.
Liczę też na kolejny Hołd Biebrzański ;DDD

sobota, 28 kwietnia 2012

Saturday Zbok Fever 92

Na szarfie fikołki wywija Apollo Bird, a zdjęcia robi Mark Grantham.
Akrobatyka zawsze mnie kręciła, ale nie było nikogo na wsi, kto mógłby mnie jej nauczyć ;)
Chociaż wydaje mi się, że nie ma takiego drzewa, którego bym nie zdobył, a z równoważnią na torach kolejowych, też radzę sobie nieźle ;>

Pozostając w tej tematyce oraz nawiązując do niedawnego ładowania się piosenką Luciany, melodyjka prosto z sali gimnastycznej, z równie pozytywnym przesłaniem ;D

czwartek, 26 kwietnia 2012

Wieśniacki artycha - Maryśka

Swego czasu, gdy zrobiłem Mamuśce wisiorek-listek ze stojaczkiem, sobie również wykonałem podobny, tylko innego gatunku.
Nie będę udawał, że nie zażywałem marihuany, bo bym wierutnie kłamał.
Maryśkę lubię (nawet bardzo) i jak mam opcję alkohol-trawa, to zdecydowanie wybieram ten drugi wariant, bo po prostu mam kaca z głowy.
Na samym początku tutejszej pisaniny, popełniłem nawet (a dokładniej Fafik, żeby nie było na mnie) minimalistyczny tekst pod wpływem ;D
Jak nie trudno odgadnąć, jestem za legalizacją zioła.

Wracając do wisiorka, po jego zrobieniu dość długo nosiłem go dumnie na szyi.
Niestety pewnego razu, odpadł jeden z listków.
To najbardziej typowy przykład na to, jak kruchą materią jest kość, szczególnie gdy przedmiot z niej wykonany, ma jakieś przewężenia. Wtedy najmniejsze uderzenie w coś twardego, zazwyczaj kończy się bezpowrotnym zniszczeniem bibelotu, gdyż ratowanie "Kropelką" mało skutkuje.

środa, 25 kwietnia 2012

Zmiany, zmiany, zmiany

Mój wewnętrzny wulkan, od jakiegoś czasu wrze i jest na granicy eksplozji.
Pragnę radykalnych zmian!
Praca, która nigdy satysfakcji nie dawała, ale pokochałem ją z konieczności, wkurwia okrutnie. Nigdy nie narzekałem na zarobki, bo choć nic nie odkładałem, to starczało na godziwe życie i zaspokajanie nałogów. Po ośmiu latach bez podwyżki oraz pozabieranymi wszystkimi dodatkami, wciąż ta sama pensja, przy ciągłych podwyżkach cen, nagle stała się mało poważną jałmużną, a Dyrekcja nie dość że wcale nie szanuje naszej roboty, kombinuje jak jeszcze bardziej życie uprzykrzyć, śmiejąc się nam w twarz, powtarza wyświechtany frazes o zawodzie z powołania.

W modelingu, znaczny już wiek, również daje się we znaki. Zamiast zaproszeń na castingi do reklam "imprezowych" (piwo, napoje, przekąski, telefony), zaczęły się propozycje farmaceutyczno-bankowo-obiadowo-rodzinne.

Niezaspokojony instynkt ojcowski, głośno wyje nocami do księżyca, a matka moich przyszłych dzieci, wpadła z innym. Zresztą życie uczuciowe stało się takie... szare, nie wspominając o seksualnym, bo już nie staje jak kiedyś.

Mieszkanie w mieście, zawsze kosztowało mnie wiele nerwów, ale obecny poziom sfrustrowania, przekracza wszelkie możliwe normy, zatem cieszcie się ludzie, że broni nie posiadam, bo mielibyście polskiego Breivika.

Blogosferą zajmuję się siłą rozpędu i kilkoma obiecankami do zrealizowania.

Póki co, wałkuję do porzygu tą prostacką melodyjkę, niecierpliwie odliczając dni do majowego wypadu, mając nadzieję że odrobinę naładuję akumulator

Zazwyczaj pomagało, choć tym razem poziom rozładowania jest alarmujący.
Co do ZMIAN, to cierpliwie czekam aż nadejdą, bo jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby samemu je prowokować, a szczytem odwagi jest zmiana skórki blogowej.

Powyższe "problemy", chyba łatwo się diagnozuje...
Andropauza w tak młodym wieku???
Załamka...
Trzeba iść do konowała po hormony, bo upijanie do upadłego już nie pomaga.
Buahahahahahaha

wtorek, 24 kwietnia 2012

Zagubiona Śnieżka

"Fantazja to osobliwa sprawa. Raz chwyta nas w pułapkę, a raz dla odmiany wyzwala."

Nasycony niemal równocześnie filmem "Królewna Śnieżka" oraz komiksem "Zagubione dziewczęta", kompletnie mi się w głowie pomieszało.
Śnieżka mogłaby dołączyć do bohaterek komiksu (Alicji, Dorotki oraz Wendy), albo skompletować własną gromadkę (Kopciuszka, Czerwonego Kapturka, Roszpunkę, Calineczkę), by wraz z nimi snuć erotyczne wspomnienia.
Bo film i komiks to pierwszorzędna zabawa konwencją, że niby skądś znamy tą opowieść, a jednak jest jakaś inna. Już wielokrotnie dawałem temu dowody, iż lubię wszelakie inspiracje, nawiązania, pastisze, interpretacje, przeróbki.

Filmowa "Królewna Śnieżka" to istna wizualna pornografia (wymyślne stroje, bajkowe scenografie) dla dzieci młodszych i starszych. Klasyczna baśń, w komediowej konwencji, gdzie każdy znajdzie jakiś smakowity kąsek dla siebie... Achhhhhhh ten jeden z karzełków............ mhmmmmmmm........ ;DDDDD
 Idealnym podsumowaniem całości jest finał w bollywodzkim stylu, czyli "dziwne to jakieś, ale zjadliwe".

Ot, miła, niezobowiązująca, znana, a jednak inaczej zaakcentowana opowiastka, idealna na jeden wieczór.

"Zagubione dziewczęta" to ambitny pornos, w których dorosłe bohaterki dziecięcych opowiadań, spotkały się w europejskim hotelu, w przeddzień wybuchu Pierwszej Wojny Światowej, wspominając Piotrusia Pana, Szalonego Kapelusznika, Stracha na Wróble, Królową Kier, Kapitana Haka, Czarodzieja z Oz i wiele innych postaci. Do tego mamy jeszcze opowieści w opowieści, czyli "Białą biblię" będącą zbiorem sprośnych, bogato ilustrowanych opowiadań, podobno stworzonych przez znanych ludzi.
Jest tu praktycznie pełen zakres ludzkiej seksualności: układy pojedyncze, zbiorowe, hetero, homo, różne filie itd.
Pochwały należą się zarówno scenarzyście (niezrównany Alan Moore), jak i rysowniczce (jego żona Melinda Gebbie), szczególnie na różnorodność języka oraz rysunku, dostosowanego do aktualnie opowiadanej historii.

Film praktycznie już z kin wyszedł (niedługo kolejna ekranizacja tej samej baśni), pewnie niedługo będzie na DVD, a później w TV.
Komiks to świeżynka, na którą trzeba było długo czekać i słono zapłacić, ale wart jest tego czasu i kasy.

"Pornografia to zaczarowane ogrody, w których najskrytsze i najwrażliwsze z naszych licznych natur mogą się bawić bezpiecznie."

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Tęsknica

Już tylko tydzień z kawałkiem, a będę mógł znowu zgubić się pośród bezkresu wody i trawy, łanów żółto kwitnących kaczeńców, stad batalionów.
Bez internetu, radia, telewizji, telefonu, durnej polityki ze złamaną brzozą w tle.
Z dala od zatłoczonych miast, hałasu, smrodu spaliny.
Tylko ja, poranna mgła, wilcze tropy, zbłąkany łoś, Żołądkowa Gorzka prosto z gwinta, zapach bagna i śpiew ptaków.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Lalamido, czyli ujawnij swój odlot

Pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych, to beztroski licealny czas.
W szkole robię za zahukanego, wiejskiego kujona, by w czasie wolnym "Ujawniać swój odlot", w kultowym programie "Lalamido, czyli porykiwania szarpidrutów".

Jakie było moje wielkie zdziwienie, gdy w jednym z programów pokazano właśnie to zdjęcie, a kilka dni później dotarła do mnie płyta CD - "FNS", z listem od Konja.
Specjalnie do tej płyty musiałem dokupić całą wieżę, bo przecież na wieś jeszcze cywilizacja nie dotarła ;D

Nie ma co ukrywać, że program ten oraz działania gdańskiej formacji Totart, w znacznym stopniu ukształtowały mnie takim jaki jestem, czyli pozytywnie zakręconym Freakiem ;DDD
Kto zna program i mnie, ten wie ;)))

wtorek, 17 kwietnia 2012

Fafik's travels 25 - Tajemnica Lublina


Lublin to miasto kontrastów. Wystarczy zejść z głównej, turystycznej trasy, by znaleźć się na... prowincji.
Tak jest z ulicą Dolna Panny Marii, znajdującej się niedaleko Starego Miasta.
Idąc wzdłuż muru klasztoru urszulanek (dawniej brygidek), stromą, brukowaną dróżką, łatwo na samym szczycie przeoczyć, wmontowaną w ten mur oraz obudowaną parterowymi domkami, małą, kamienną wieżyczkę, o której nawet większość tubylców nie wie, że jest to jeden z najstarszych budynków w mieście.

Jest to szesnastowieczna wieża ciśnień, czyli jedyna pozostałość po renesansowych wodociągach, których ówczesny rurociąg mierzył około 5 km.
Podczas Sejmu w 1569 roku, zakończonego zawarciem unii lubelskiej, do miasta zjechali posłowie z Polski, Litwy i Rusi. Dzięki sprawnemu systemowi wodociągowemu, Lublinowi nie groziła żadna epidemia.
Niestety taka instalacja była niezwykle kosztowna w konserwacji i utrzymaniu, więc w 1673, system przestał definitywnie działać, pozbawiając miasto bieżącej wody, na kolejne 200 lat.
Widok na okolicę

Widok z dołu

niedziela, 15 kwietnia 2012

Qltury week 91

19 kwietnia rusza trzecia edycja Ligatury.
To chyba najbardziej alternatywny festiwal komiksowy, z wszystkich organizowanych w naszym kraju.
Byłem na "jedynce" i było... inaczej, niż na pozostałych festach.

Po Bydgoskiej Sobocie, napisałem że "generalnie chyba mam lekki przesyt stałego bywalca i już nie odczuwam tego dreszczyku co kiedyś".
Właściwie chyba do końca nie wiedziałem o co mi chodzi, dopóki nie obejrzałem filmiku z odbywającego się tydzień przedtem "Pyrkonu", czyli festiwalu fantastyki.

Teraz już wiem.
Zaczyna mi brakować odrobiny fantazji i nutki szaleństwa.
Non stop te same "mordy moje kochane", które kiszą się w swoim sosie, narzekające na to, jak to komiks jest "bękartem kultury".
Relacje pofestiwalowe? Boooooooooring! Jakieś fotki wystawowo-galowo-konkursowe, plotki "żetentamtemurzekłtamtoiowamtowięcinnysięobraził", i tym podobne pierdy.

A mi się zamarzył odjechany Piknik/Festyn Komiksowy: świeże powietrze, grill, obowiązkowy cosplay w ramach możliwości wejścia na imprezę (ewentualnie wybór opcji, przebierańcy wchodzą za free, reszta słono płaci), wata cukrowa razem z komiksami na straganach, malowanie "pleców konia" w naturze (można zrobić to również dosłownie - komiks na plecach konia??? why not?!), bitwy komiksowe w błocie (czytaj rysowanie w mokrym piasku lub betonie - to byłaby dopiero odpowiednia waga rysunku) oraz Champagne! Champagne for everyone! ;DDD


Ligaturę na bank sobie podaruję, a wszystkie znaki na niebie mówią, że Komiksowa Warszawa również w tym roku (pierwszy raz) mnie ominie. Pewnie znowu będzie narzekanie, że kuluary Sali Kongresowej są zbyt mało prestiżowe i na uboczu reszty Targów Książki, dlatego pewnie pies z kulawą łapą tam nie zajrzał ;]

sobota, 14 kwietnia 2012

Saturday Zbok Fever 91

 Foto by Vít Kovalčík

W prezentowanym linkach, będzie o odmiennościach kulturowych, na podstawie telewizyjnych show.

Jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić, żeby w polskiej TV pląsało sobie radośnie czterech nagich młodzieńców, a publiczność i widzowie mają z tego radochę.
U nas pewnie byłyby protesty, listy i palenie kukły premiera ;DDD

O ile powyższe jakoś mnie nie szokuje, o tyle argentyńskie edycje "Tańca z gwiazdami" już tak ;)))
Jakoś nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić Cichopków i innych Foremek, pląsających w takich aranżach ;D

piątek, 13 kwietnia 2012

Degrengoland czyli Hadesofejs

Jeszcze dwa miesiące temu deklarowałem, że jednym z moich niespełnionych jeszcze celów w modelingu, jest trafienie na okładkę ogólnopolskiego czasopisma.
Rzeczywistość przerosła moje najśmielsze oczekiwania.
Udało się!!! Trafiłem jeszcze lepiej!!! Bo na okładkę K-O-M-I-K-S-U!!!
Moje rozbuchane ego wręcz skwierczy, w promieniach nadchodzącej sławy ;DDD

"Degrengoland" to komiksowa psychodelia, po części dziejąca się w swojskich, wiejskich klimatach.
Całość (części 1 i 2, wraz z alternatywnymi okładkami) do ściągnięcia za ABSOLUTNĄ DARMOCHĘ.
Nie krępujta się i bierzta, oglądajta, czytajta i polecajta dalej ;DDD


Jak zupełnie przypadkiem odkryłem tą okładkę, na jednym z portali artystycznych Kimonka, w pierwszym odruchu byłem cholernie zły na niego, bo to jest pogwałcenie naszej umowy o korzystaniu z mojego wizerunku. Jednakże po krótkiej wymianie zdań, zostało odpuszczone ;P
Serdecznie dziękuję spiskującym: Maciejowi Pałce oraz Arkowi Twardowskiemu, za zaszczyt odegrania roli Jaha Kozłowskiego.
THX!!!

środa, 11 kwietnia 2012

Blogo(vs)Kazik 14 - Blog Anety

To jest wielce zaskakujące, że w oficjalnym gronie sąsiednich gospodarstw, jeszcze nie umieściłem jej bloga.

Pojawiła się zupełnie niespodziewanie, trafnie komentując wpisy innych osób, aż wreszcie w czerwcu zeszłego roku, postanowiła bardziej aktywnie uczestniczyć w tym środowisku.
W tytule posta nazwałem go po prostu Blog Anety, ponieważ już kilkakrotnie zmieniał tytuł. Początkowo nazywał się stories & stuff (lubiłem ten tytuł), by po jeszcze jednej zmianie tytułu zostać przemianowany na:
Miejsce to jest magiczne i bardzo lubię je odwiedzać.
Może dlatego, że Aneta zamieszcza tam mnóstwo zdjęć, do robienia których ma ewidentny talent.
Może dlatego, że uwielbia uwieczniać na fotografiach swoje... różnorodne obuwie (trzy próbki - 1, 2, 3), a nawet gołe stopy.
Może dlatego, że pisze o ciekawych rzeczach.
Może dlatego, że w samych początkach pisania, poświęciła mi osobny wpis, w którym wykonała bezbłędną analizę mojej narcystycznej natury, choć wtedy nie znaliśmy się jeszcze osobiście. Zatem większość tych rzeczy wyczytała między wierszami ;) Dodatkowo odważyła się tam pokazać swój pępek, z odciśniętym obok guziczkiem ;D
Może dlatego, że robi szydełkiem cuda z włóczki, jak chociażby "łapacz snów".
Może dlatego, że jak już ją zdołałem poznać na kimonkowym wernisażu, a później pogłębiłem tą znajomość na dorowych warsztatach, okazała się fantastyczną rozmówczynią... i milczynią ;)

Generalnie jestem kolejnym piewcą, który dołącza do niemałego grona chórzystów, śpiewających o jej przeogromnym cieple i dobroci, za które pewnie ktoś ją kiedyś ozłoci ;)))
Chyba czas założyć jakieś miejsce kultu, Świętej Anety od Spraw Skomplikowanych?
Może na dobry początek, niech będzie to jej blog?

niedziela, 8 kwietnia 2012

Jastrowy weekend

W Wielkanocny poranek znowu się kąpałem ;)
Było zimno, wietrznie, a do tego mrużył delikatny śnieżek. Wszyscy domownicy porządnie przeziębieni, więc jest szansa, że na katar również się załapię.

Wcześniej o tym nie wspominałem, ale przy okazji Jastre wymyśliłem sobie nowożytną, popową wróżbę.
Puszczam radio przed i po kąpieli, a piosenki (głównie ich tekst), które lecą w eterze odczytuję symbolicznie.

Przed:


Po:


Bardziej symbolicznie i dosadnie chyba już nie mogło być ;]

Pamiętajcie! Chrystus Zmartwychwstał!
i strasz... tfu... błogosławi z betonowo-kamiennego "cokołu" ;DDD

sobota, 7 kwietnia 2012

Saturday Zbok Fever 90

Wielkanoc Wielkanocą, a cykl należy kontynuować.
"Grzech" Maikel'a Castro w obiektywie Didio.

Chociaż raz w roku, na święta trzeba się umyć, więc maleńka próbka kobiecych i męskich zmagań łazienkowych ;DDD

środa, 4 kwietnia 2012

Grandpa

Po dwóch tygodniach targania się z hdsowymi włosami, podjęliście decyzję.
W sumie oddaliście 32 ważne głosy. Po jednym kliknięciu otrzymały fryzury: krótkie-długie, murzyńskie warkoczyki, fikuśne kucyki oraz zalotna blondynka. Dwa głosy padły na spartański hełm, natomiast trzy na moją ulubioną fryzurę, czyli wiatrem smagane. Teraz już mogę się przyznać, że nienawidzę grzebieni ;) Ostatnie miejsce na podium (4 głosy) zajęła mokra włoszka i przez czas trwania konkursu, ludzie zupełnie postronni trafiali właśnie na ten wpis, góglając tą niemodną już fryzurę. Początkowo ostatnie dwie fryzury szły łeb w łeb, ale ostatecznie na drugim miejscu, z pięcioma kliknięciami znalazł się Muppet Beaker. Obecnie uskuteczniam ten fryz, chociaż nie jest aż tak rozwichrzony.
Uczesanie, które zdobyło palmę pierwszeństwa (14 głosów, czyli 43%) jest dla mnie totalnym zaskoczeniem i kompletnie nie wiem jak interpretować ten werdykt.
Łysiejący dziadek jest najprostszy, najmniej efektowny i nie wymaga żadnych nakładów pracy.
Albo macie serdecznie dość freakowych wyskoków i pragniecie odrobiny normalności na tym poletku, albo zlitowaliście się nade mną, żebym nie musiał zapuszczać, farbować lub dziwacznie ciąć włosów, albo wręcz odwrotnie, wykazaliście się okrucieństwem i skazujecie na śmierć z zimna, ostatnie resztki szarych komórek.

Geneza łysiny prezentowanej na powyższym zdjęciu (jak i tym konkursowym), wiąże się performancem sprzed prawie dwóch lat, podczas którego zostałem publicznie pozbawiony włosów. Pomagały mi wtedy dziewczęta z sekretariatu, wspominanego przedwczoraj Uniwersytetu Kiciarstwa.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

WA & PP - Profesor Kiciarstwa

Wczoraj był ten jeden dzień w roku, kiedy można sobie bezkarnie płatać figle, stroić żarty, wciskać kity itp.
Zatem dziś przedstawiam kolejne zajęcie, którym czasem zdarza mi się zajmować pół żartem, pół serio.
Profesor Kiciarstwa - Max von H.
czyli moje alter ego ;DDD
Profesor Max, swój ostatni publiczny występ (pod zmienionym nazwiskiem), zaliczył podczas zeszłorocznego otwarcia wystawy prac Kimonka, z której później napisał obszerną recenzję.
Natomiast początków Uniwersytetu oraz samego naukowca, należy szukać gdzieś na przełomie wieków, gdy na jednej z kolejnych pielgrzymek, licytowaliśmy się ze znajomymi, kto, kiedy i jaki największy kit wcisnął innym. Stąd bliska droga do utworzenia nowej dziedziny naukowej, czyli kitologii. Z racji tego, że wtedy zakasowałem innych swoimi wkrętkami, a później w żartobliwy sposób wymyśliłem zrąb dziedziny oraz wyszczególniłem i nazwałem różne rodzaje kitów, stałem się ojcem założycielem i rektorem nowego Uniwersytetu Kiciarstwa, z siedzibą w Toruniu.

Pierwsza konferencja odbyła się na strychu nieistniejącego już Teatru Lalek. W niezliczonych szufladach i pudłach z dokumentami, mam zachowany program z tej imprezy. Być może nasza niezastąpiona Pani Maria, pełniąca funkcję Sekretarza, posiada u siebie taśmy, z zapisem poszczególnych prelekcji. Z tego co pamiętam, mój wykład dotyczył wciskania kitów, na przestrzeni dziejów, od starożytności do czasów nowożytnych.

W ciągu tych dziesięciu (z hakiem) lat, odbyły się aż trzy konferencje.
Na drugiej nie byłem, gdyż chwilowo znudzony tym rodzajem działalności, sfingowałem własną (tzn. Maxa) śmierć, co de facto również było swojego rodzaju kitem.
Ostatnia odbyła się na początku 2008 roku. Powyższe zdjęcie przedstawia uroczyste przecięcie wstęgi, symbolizujące otwarcie konferencji, której plan jest poniżej.
Grono pedagogiczne oraz studenci i wolni słuchacze, spotykają się w miarę regularnie, na nieformalnych spotkaniach w okolicach Nocy Świętojańskiej oraz Bożego Narodzenia ;)
Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam wszystkich członków Uniwersytetu, w szczególności regularnego czytelnika oraz sporadycznego komentatora tego bloga, niejakiego Icka z Piernikowa ;D

Generalnie w samej idei kitu, chodzi o nieskrępowaną zabawę. Zatem kit powinien być nieszkodliwy dla ludzi, którym się go wciska oraz z założenia ma zostać kiedyś zdemaskowany. Natomiast sama kitologia, to w tej chwili poważna gałąź nauki ;DDD

Dzisiejszemu wpisowi miała towarzyszyć ta piosenka, jednak jest... zbyt oczywista.

Przy okazji blogowej dwulatki, mimowolnie wspomniałem o "innych projektach", dzięki którym Profesor Max znów wraca do gry!
Nie znacie dnia, ani godziny...
muahahahahahahahaha :))))))))))))

niedziela, 1 kwietnia 2012

Qltury week 89

Wiosenne ptaszki ćwierkają, że tegoroczny sezon komiksowych festiwali został pomyślnie rozpoczęty.
Jak było na  Bydgoskiej Sobocie z Komiksem, anno domini 2012???
Pod względem organizacyjno-frekwencyjnym bez zmian. Nadal uważam, że jest to zgrabny, luzacki (bez zadęcia) festiwalik. W pogodzie mieliśmy pełen przekrój warunków atmosferycznych (słońce, grad, kilka rodzajów śniegu i deszczu), co pewnie jest wróżbą dla środowiska komiksowego, że będzie się różnie działo, ale na bank nie będzie nudno.
Zmieniło się jedynie moje podejście...
Już nie staram się z obłędem w oczach schwytać jakiegoś rysownika, żeby koniecznie wymalował jakąś świąteczną babeczkę. Nie biegam z aparatem w nadziei pstryknięcia jakiejś fajowej foci. Nie staram się za wszelką cenę uczestniczyć we wszystkich atrakcjach programu. Nawet sobie konkurs z nagrodami odpuściłem ;) Jednym słowem - LUZ ;DDD
Generalnie chyba mam lekki przesyt stałego bywalca i już nie odczuwam tego dreszczyku co kiedyś.
Komiks kocham nieodmiennie, więc może czas zmienić się ze zwykłego, nieźle zorientowanego fana, w bardziej aktywnego bagiennego pływacza lub totalnie wycofać się w cień i zamknąć z własną kolekcją, niczym ten Gollum ze swoim Skarbem ;] We will see ;)

Przypominam, że zostały ostatnie 3 dni do końca WŁOSennej zabawy. Kto jeszcze nie głosował, pędem proszę nadrobić zaległości!!! ;D