środa, 1 stycznia 2025

Krótki bilans 2024

W dzienniczku rozpoczętym jeszcze w zeszłym roku, w dzień sylwestrowy zamieściłem króciutkie podsumowanie mijającego 2023, bo z racji pozornego marazmu, nie było zbytnio czego wyliczać. Nie wiem czy to skutek tamtej pisaniny, czy zadziałały inne czynniki, ale tegoroczny bilans zysków (straty pomińmy milczeniem) będzie ciut dłuższy.

Przejechałem rowerem najwięcej odkąd zacząłem szczegółowo liczyć, czyli od 2020 roku. Stuknęło 3826,4 km, więc jak tak dalej pójdzie, być może niedługo przekroczę 4000 km rocznie!

Korzystając z karty Cinema Unlimited, wyciskam z niej MAX!!! Chyba ogranicza mnie tylko czas, który nie jest z gumy. Na wielkim ekranie zobaczyłem 134 seanse, z czego jeden to była sztuka teatralna w kinowym formacie, raz byłem na maratonie filmów Studia Ghibli, więc za jednym zamachem zaliczyłem 4 filmy, kilka filmów obejrzałem po dwa razy, a trzy przeżyłem w formacie 4DX, płatnym dodatkowo. Dwanaście dzieł (tyle co miesięcy w roku) jakie zrobiły na mnie największe wrażenie, to w kolejności pojawiania się na dużym ekranie. Biedne istoty, Przesilenie zimowe, Anatomia upadku, Challengers, Deadpool & Wolverine, Wredne liściki, Bulion, Substancja, Smok Diplodok, Joker 2, Kąpiel diabła oraz Perfect days, który zachwycił mnie najbardziej.

Miało być tak ambitnie z ograniczaniem kompulsywnego kupowania komiksów, a z rachunkowości wychodzi, że cały plan poszedł się jebać i wydałem więcej niż w roku poprzednim. Prawdopodobnie wynika to z tego (tutaj mogę tylko pogdybać, bo nie prowadzę bilansu ilościowego), że choć wydawało mi się iż kupuję mniej komiksów (dlatego kłuły w serduszko te, z których świadomie rezygnowałem), to pewnie wybierałem te droższe, więc pewnie ilość była faktycznie mniejsza, a finalnie wydatek wyszedł większy. Cóż... W przyszłym roku dalsze próby samoograniczania, które mam nadzieję będą bardziej skuteczne. 

Powody większego pilnowania budżetu są dwa. Po pierwsze zapisałem się na specjalizację z pielęgniarstwa anestezjologicznego, która niestety jest odpłatna. Pierwszy zjazd był zupełnie bezbolesny, bo odbywał się online, czyli odpalałem prezentacje danego dnia i zajmowałem się swoimi sprawami. Drugi powód to pożyczka jaką wziąłem od pracodawcy i przez najbliższe trzy lata będę ją spłacał. Nie jestem zwolennikiem takich rozwiązań finansowych, ale niestety sytuacja mnie do tego zmusiła. Może kiedyś będę mógł podzielić się tą historią bardziej otwarcie.

Będąc przy rodzicielskiej działce w tym roku prowadziłem intensywne, ziemno-wodne prace inżynieryjne. Postanowiłem ucywilizować brzeg jeziora, machając szpadlem (2 złamane) od wiosny do jesieni. Zejście do wody od zawsze funkcjonowało tylko poprzez stalowo-drewniany pomost, który po wielu latach i niszczycielskiej sile lodu, totalnie chylił się ku upadkowi, a wielu desek brakowało. Wykarczowałem więc sporą połać trzcin, ale w taki sposób żeby od brzegu mieć zaciszną zatokę, osłoniętą od strony jeziora resztą trzcin, zostawiając tylko wąski przesmyk dla ludzi i łodzi. Pozyskany dzięki temu materiał roślinno-ziemny, wykorzystałem do wyrównania terenu przy samym brzegu, żeby stworzyć wygodne miejsce pod namiot oraz na rozłożenie kocyków. Jednak najwięcej pracy kosztowało zbudowanie grobli w miejsce zdemontowanego pomostu. Jestem baaardzo dumny z tej pracy!!! "Trochę" też pomagałem przy budowie nowego domku taty oraz ogarnianiu infrastruktury wokół. Szpadel, piła i sekator to moje ulubione narzędzia, choć nadal uważam, że jestem majsterkowym melepetą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz