środa, 15 stycznia 2025

Za długi

Taki tytuł miałby mój recenzencki fanpage filmowy, gdybym taki założył. Odkąd jestem posiadaczem karty Unlimited Cinema City, kino stało się moim czwartym domem, zaraz po fordońskim mieszkaniu, rodzinnej wieśce i pracy. Chodząc dość często na różne filmy, bardzo wyostrzył mi się krytycyzm w stosunku do długości oglądanych dzieł i pierwszy zarzut do większości z nich brzmi właśnie, że są zbyt rozwlekłe. Sporo scen jest kompletnie niepotrzebnych dla fabuły i często autorów łapię na wizualnej masturbacji, bo przecież obrazek taki piękny i szkoda go wywalić lub chociażby skrócić.

The Outrun również jest długaśny, bo trwa niecałe dwie godziny, ale póki co to najlepszy film jaki widziałem w tym roku, a było ich już osiem. Jedynie trzecia część Sonic'a nie marnowała czasu, ale czego się spodziewać po ekranizacji przygód najszybszego jeża na świecie. Swoją drogą bawiłem się świetnie, więc powtórzyłem seans w formacie 4DX. Wracając do wspomnianego wcześniej filmu, być może moja ocena nie jest obiektywna, bo od początku utożsamiłem się z główną bohaterką i całą opowieścią na kilku poziomach. Rona jest biolożką, pochodzi i mieszka na wietrznych Orkadach, choć studiowała w Londynie, często farbuje włosy, rodzice mieszkają osobno, mama w kamienicy, tata w domku holenderskim (zupełnie takim samym jaki zjarał się mojemu ojcu), żeby poradzić sobie z alkoholizmem, ucieka na przysłowiowy koniec świata. Podobały mi się rozwlekłe kadry pokazujące surowy krajobraz, muzyka słuchana przez bohaterkę, hektolitry przewalającej się z hukiem oceanicznej wody, a w niej foki baraszkujące wśród wodorostów, nawet miejskie lokacje miały swój urok, gra aktorska Saoirose również bez zastrzeżeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz