Skoro obracam się w obrębie fotografii natychmiastowej, to z aparatem oraz osobą pozującą lubię działać szybko, a jako fotograf zazwyczaj nie mam przemyślanych koncepcji na dane zdjęcie. Najczęściej działa to na zasadzie freestyle'owego strumienia świadomości, który przedstawiam przy okazji prezentacji najświeższych zdjęć, które porobiłem w miniony weekend na zimowej edycji pleneru Sanatorium.
Pojechałem tam pod warunkiem, że będzie panowała aura pogodowa adekwatna do pory roku, czyli mroźnie, śnieżnie, lód na jeziorach, kra na rzekach itd. Było IDEALNIE!!! Temperatury utrzymywały się w okolicach zera, dzięki czemu wcześniej napadany śnieg jeszcze się nie stopił, było słonecznie i bezwietrznie.
W piątkowy poranek na pierwszy ogień poszła Ewa, która nie boi się brzydkich zdjęć, a że jest posiadaczką dość obfitego biustu postanowiłem dołożyć do niego akcesoria Cancel Arii, czyli tanie, dmuchane cyce (skojarzenie z prostytutką w filmie Pamięć absolutna jak najbardziej prawidłowe). Poszliśmy parę kroków do ogrodu, jeszcze bańki mydlane puszczane przez asystującą nam Martę, przez co w tych emocjach złapania ich w kadrze, obiektyw minimalnie poszedł do góry i mamy to.
Reszta dnia minęła na realizowaniu się jako model, zatem z pozostałymi zdjęciami z zabranego wkładu poczekałem do soboty. Kamila podczas pierwszego sanatoryjnego turnusu wcieliła się w Gaję. To jeden z niewielu projektów, które są konceptualnie przemyślane pod kątem ilości kadrów, wcześniej przygotowanych stylizacji oraz póz. Gdy Pani Organizatorka wieczorem poprosiła mnie, żebym na tej edycji również zrobił jej jakieś zdjęcie, to lekko spanikowałem, bo chociaż miałem na nią jakiś pomysł, to bałem się zaproponować, gdyż dość często fotografowie wykorzystują ją w tej roli. Wielokrotnie zachęcany wreszcie wydusiłem z siebie, że "chciałbym Ciebie zbrylić". Na szczęście rękawica została podjęcia, ponieważ jak rzekła "bryłą na śniegu jeszcze nie była". Potrzebowałem jeszcze śnieżne grudy jako dopełnienie kadru, które znalazłem niedaleko naszego domu.
Jadąc na plener w Karkonosze, postanowiłem zintensyfikować wyjazd i przed eventem pójść w wyższe partie gór, gdzie bez raczków mogło być ciężko. Natchnienie przyszło podczas wyciągania z szafy balonów, gdy rzucony na ziemi leżał górski sprzęt. Szybki ich montaż na Oli torsie za pomocą wstążek, do tego pożyczony, żarówiasty tiul robiący za welon, wypad do ogrodu pod inne krzaki i zaliczone rakocyce.
Potem pomyślałem, że warto mieć piersiasty tryptyk, a skoro Kasia niedawno zoperowała swoje walory i dłonie ozdobiła imponującymi pazurami, to bez innych dodatków połączymy je razem.
Staram się na jednym plenerze robić tylko jedno zdjęcie jednej osobie, żeby mieć przed obiektywem jak najwięcej ludzi. Tym razem zrobiłem wyjątek, gdyż Kasia ma ksywkę Wrona, a podczas minionej imprezy maskowej wystylizowałem się na krukowatego, zatem użyczyłem jej ten gadżet.Potem Julita porwała mnie do szybkiego instaxa, dorabiając mi holograficzną aureolę przy ścianie, gdzie robiliśmy fotki z Kaśką. Chciałem mieć ten materiał również na polaroidzie, więc poprosiłem Piotrka żeby wyłożył się razem z tym na śniegu, dołożyłem szklane pryzmaty oraz kryształy i uznajmy, że plagiatu nie ma.
Szymon ma taką urodę, którą określiłbym że jest równocześnie męska i eteryczna, no powiedzmy taki elf. Był akurat wolny, gdy wracałem z poprzedniego pstryknięcia, a przy wyjściu stał dzban z więdnącymi tulipanami. To była chyba najszybsza piłka tego pleneru.
Tymczasem Ewa przez dzień cały maltretowała melona oraz inne owoce podczas innych sesji. Gdy już słońce zachodziło rzuciła, że chce totalnie wykorzystać wspomnianą roślinę, robiąc jakieś pojebane hore gunwo. Założyła maskę, dołożyliśmy szklane dildo, kilkudniowy bałagan pasował idealnie, odsłoniłem na maksa zasłony, zapaliłem wszystkie światła, dojebałem flashem z aparatu i rzutem na taśmę udało się!!!
Szymon ma taką urodę, którą określiłbym że jest równocześnie męska i eteryczna, no powiedzmy taki elf. Był akurat wolny, gdy wracałem z poprzedniego pstryknięcia, a przy wyjściu stał dzban z więdnącymi tulipanami. To była chyba najszybsza piłka tego pleneru.
Tymczasem Ewa przez dzień cały maltretowała melona oraz inne owoce podczas innych sesji. Gdy już słońce zachodziło rzuciła, że chce totalnie wykorzystać wspomnianą roślinę, robiąc jakieś pojebane hore gunwo. Założyła maskę, dołożyliśmy szklane dildo, kilkudniowy bałagan pasował idealnie, odsłoniłem na maksa zasłony, zapaliłem wszystkie światła, dojebałem flashem z aparatu i rzutem na taśmę udało się!!!


.jpg)
.jpg)




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz