Ponad dwa lata temu jebłem srogim wpisem.
Odzew był spory.
Jedni ze zrozumieniem solidaryzowali się, natomiast inni fochali jakobym psuł opinię o środowisku fotograficznym, wywlekając pewne kwestie na światło dzienne. Uważam, że o wszelkiego rodzaju fakapach, spiedolinach, chujowiznach należy mówić głośno i wyraźnie!
Czas leci, pamięć ludzka jest krótka, wybiórcza i zwodnicza. Okresowo ktoś się w fotobajorze spierdzi i mamy kolejną gównoburzę, która przynajmniej na mnie działa w ten sposób, że coraz bardziej mi się nie chce.
To wszystko pokazuje, że jesteśmy tylko ludźmi, więc zawsze i wszędzie znajdzie się czarna owca. Zdrady, gwałty, molestowania, wyłudzenia, plagiaty, zatajenia, kradzieże, groźby, stalking... Lista jest długa, choć morderstw póki co na szczęście nie zanotowałem. Jakoś dziwnym trafem, najczęściej słabym ogniwem okazuje się FOTOGRAF. Kiedyś rozpisywałem się o fotografii TFP.
Świetna idea dopóki funkcjonuje według założeń, bo jeśli tylko jakaś ze
stron łamie te zasady, egoistycznie naciągając je do swojego
widzimisię, wtedy ideał sięga rynsztoku.
Pod moim wpisem, w którym zapowiadam przejście na modelingową emeryturę, znajomy napisał mi w komentarzu "Fotograf ma jednak przewagę nad modelem. Nigdy nie dotrze do ściany". Odnosząc się do tej wypowiedzi, pozwolę sobie napisać, że jeżeli już wspominamy o jakiejkolwiek przewadze, to jest nią posiadanie przez fotografa nie współdzielonych praw autorskich do wspólnego dzieła. Druga strona ma co prawda dużo mniejszy kaliber działa w tym dziele, jakim jest zgoda na wykorzystanie wizerunku, którą w każdej chwili (jeżeli nie ma pisemnej umowy) można wycofać. Natomiast absolutnie każdy może dojść do ściany, uderzyć w szklany sufit lub zjebać się z hukiem w przepaść!
Czysto hipotetycznie ostatnio znowu wybiło szambo.
Brak mi słów oraz obrazów.
Czysto hipotetycznie ostatnio znowu wybiło szambo.
Brak mi słów oraz obrazów.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz