wtorek, 13 sierpnia 2019

FotoBajoro

Według Słownika Języka Polskiego PWN, bajoro to potocznie «zarośnięty staw, błotnista kałuża itp.»
Wypoczywając na urlopie, w głowie kłębią się tysiące myśli, bądź hula wiatr pod czaszki sklepieniem.
Proza dnia zeszła na dalszy plan, więc myślotropy prowadzą również w rejony fotografii.
Z góry zaznaczam, że są one mocno subiektywne, pisane z perspektywy własnej kałuży, zatem obarczone sporym błędem poznawczym i wyrwane z kontekstu mogą być mylnie interpretowane.
No więc kminię sobie na tym chwilowym bezrobociu oraz fotograficznej emeryturze ogłoszonej ponad rok temu, coraz bardziej umacniając się w słuszności tej decyzji. Odcięty od masturbackich fanpejdży licznych znajomych, grup fotograficznych, czy wszelkiej maści instastory, gdzie szczątkowym źródłem obrazowych bodźców został zdegenerowany maxmodels, dochodzę do wniosku zmultiplikowanego pożerania własnego gówna przez leszcze, które uparcie próbują pływać w tej brei.
Wgryzając się głębiej w grube pokłady mułu, zakładam że pierwotny problem nie wynika z wszechobecnej wtórności, która w sztuce już dawno została udowodniona. Prawdziwym problemem jest brak nowych nośników, za pomocą których ta wtórność mogłaby na chwilę nabrać świeżych barw.
Ile jeszcze można jarać się obłędnymi kolorami przeterminowanych filmów, bo już nie produkowanych Fuji czy Kodaków, retronostalgią reaktywowanego z miernym skutkiem Polaroida czy vintage'owym urokiem ponadstuletnich technik fotograficznych?
Jeszcze jest fotografia cyfrowa, czyli milion możliwości, których większość i tak nie potrafi spożytkować. 
JAŚNIEJ-click-CIEMNIEJ-click-KOLOR-click-B&W-click...
Tekstura taka, śmaka i owaka...
W fotografii, jak w malarstwie, wszystko głównie kręci się wokół technik, natomiast tematyka jest sprawą drugorzędną i wtórną. Można zostać MISTRZEM danej techniki, bywają WIRTUOZI tematyki, natomiast i tak większość to zwykłe płotki, które zżynają od nich oficjalnie (na warsztatach) lub nieoficjalnie (internet, wystawy, albumy).
Fotografia dotarła do takiego punktu, gdzie brak nowych akwenów stricte technologicznych, powoduje geometrycznie spadającą jakość artystowskich wypocin.
Akceptuję jeżeli TWÓRCA czerpie ze swojej pracy czystą satysfakcję, nie dopisując żadnego troloideolo, ani nie bije sztucznej piany w poszukiwaniu poklasku, stając się zwyczajnym tfurcą bez krzty polotu.
Wpis sponsoruje czysta wódka, zagryzana słoniną na łonie natury, z ptasimi trelami, igraszkami oraz opowiadaniami w tle.
 Szukając dla siebie miejsca w tym bajorze, obsadziłbym się w roli wymierającego żółwia błotnego, zamkniętego we własnej skorupie, nie nadążającego za pędzącym światem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz