poniedziałek, 31 grudnia 2018

Asceza

Powołał go Pan
Na słup.
Na słupie miał dom
I grób.  
Święty Szymon Słupnik - Stanisław Grochowiak
Mijający rok był na bardzo wysokich obrotach i właściwie nie dało się już zrobić więcej.
Nadchodzący 2019 planuję jako czas wyciszenia, zwolnienia obrotów, przemyślenia wielu kwestii, skupienia się na sobie oraz szczegółowego zaplanowania działań na kolejny, który już teraz szykuje się dość intensywnie.

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Fotografia Bogusza S.

Dzisiejszy wpis jest bardzo skromny w zdjęcia, bo nie licząc dwóch backstage'owych, zawiera tylko jedno sesyjne, jakie pstryknął mi Bogusz Szulc, na Podlaskim Plenerze. Nad czym odrobinę ubolewam, bo patrząc co obecnie analogowo wyczynia ten Pan, chciałoby się rzec - WIĘCEJ!!!
Poniżej Bogusz w akcji.
foto Dominika Misiewicz

środa, 12 grudnia 2018

Świąteczny elf na wakacjach

Kto nie kojarzy, ten trąba, albo po prostu Playboya na oczy nigdy nie widział.
Jedna z najbardziej profesjonalnych modelek jaką znam. 
Piękna, inteligentna, świadoma swojego ciała, jednym słowem samograj, czyli trzeba się ostro postarać i spocić, żeby zdjęcia z nią nie wyszły.
Znamy się już kilka ładnych lat i każdą wspólną sesję wspominam bardzo miło, choć nie powiem, za każdym razem jak z nią pozuję jest lekki stres czy podołam.
Jadąc na kolejny wspólny plener, po cichu liczyłem, że uda mi się ją porwać do polaroida.
Ba! Miałem nawet na nią konkretny pomysł. 
Dni mijały, a w ferworze zajęć złapać było się ciężko i udało się dopiero ostatniego dnia.
Nie chciałem żeby Angela była po prostu ładna, czyli to co potrafi najlepiej, a fotografowie skrzętnie wykorzystują, ale była JAKAŚ, ocierająca się wręcz o kicz i zabawę formą.
Pomysł chwycił. Wywołał wręcz entuzjastyczną reakcję i nawet jeśli była udawana, sprawiła mi równie sporo radochy jak sama sesja.
foto Iwona Aleksandrowicz
Poniżej wieczorny relaks Angeli, czyli socialmedialny szum oraz korfiańska pocztówka wakacyjna.
foto Anna Kamińska

środa, 5 grudnia 2018

Instaxowy (przy)mus

Późną wiosną, prawie latem mój aparat całkowicie odmówił posłuszeństwa. Już wcześniej kaprysił, zacinając się najpierw na zachodniopomorskim plenerze, chwilę później na Islandii. Teraz jednak padł dokumentnie, przy pierwszej klatce z nowego wkładu.
Szczęście w nieszczęściu, kolega KuRa posiadał na stanie Instax Square SQ6, z kosmiczną ilością wkładów i powiedział, że można się częstować do woli.
Na pierwszy ogień poszła Klaudia, czyli powtarzaliśmy kadr jaki chciałem strzelić polaroidem.
Szczerze mówiąc kompletnie nie zażarło. Poczynając od wielkości zdjęć, poprzez ich jakość oraz kolorystykę, a kończąc na samym aparacie.
Wypstykałem jeszcze kilka zdjęć, żeby się upewnić, czy wrażenie jest jednorazowe, czy trwałe...
Priscilla


Helena
W mojej ocenie, zdjęcia wychodzą chujowe i są warte swojej ceny.

środa, 28 listopada 2018

Pewnego lata

Jadąc na Magiczny Plener organizowany na Korfu, który kończył tegoroczny sezon fotograficzny, postanowiłem polaroidowo zaszaleć. Mając już jako takie obycie ze sprzętem, a także możliwościami jego oraz wkładów, odważyłem się na krótkie etiudy (zazwyczaj tryptyki), dedykowane modelkom uczestniczącym w tym evencie, czyli fotografia konceptualna, przemyślana, choć dostosowana na szybko do zastanych na miejscu warunków.
Pokazywałem już zestaw spontanów, strzelonych "na szybko" z pokładu motorówki, głównie dlatego, że w tej chwili miałem pod ręką większość uczestników, a sprowokowała mnie spektakularnie malownicza skała, która posłużyła za tło.
Chwaliłem się grobową sesją z Martyną, gdzie klimatem niezbyt pasowała tropikalna ramka.
Natomiast pierwszą konceptualną sesją, a właściwie zestawem mocno przemyślanych kadrów, gdzie każdą klatkę miałem dokładnie opisaną oraz rozrysowaną na papierze, była wiosenna przygoda z Julką.
W przypadku prezentowanej sesji z Madzią, również wszystkie elementy garderoby, scenografii oraz pozy, miałem dokładnie zaplanowane.
Zdjęcia mają charakter postapokaliptycznego lata, podczas którego młoda dziewczyna oddaje się lekturze komiksu o... lecie.

piątek, 23 listopada 2018

Wilcza furia

Wczoraj pisałem o studyjnej pracy nad marką FenrisFury, natomiast dzisiaj wspomnę drugi dzień zdjęciowy, który miał miejsce w ruinach kościoła ewangelickiego w Pisarzowicach.
Kto mnie zna ten wie, że praca studyjna raczej mnie nudzi i zdecydowanie bardziej wolę hasanie w terenie. 
Budowla fajna, pizgało zimnem, super ekipa!
BAJKA!
Tutaj również powstał stosowny klip.