sobota, 27 listopada 2010

Saturday Zbok Fever 30

Wczoraj odbyło się bardzo owocne zebranie w kurni... tfu w pracy, dlatego dzisiejsza odsłona ciasteczkowa jest cała w liściach (jesień) i lekko opierzona ;)

Na spotkaniu jak zwykle gdakały te same osoby.
Za własne kłapanie dziobem zostałem nagrodzony dodatkowymi obowiązkami ;-]
Mam nadzieję że będzie się to wiązało z dodatkowymi pieniędzmi, bo jak nie to pierdolę nie robię.

Jeszcze dzień wcześniej nasłuchałem się o upośledzeniu facetów do prac domowych.
Oto kilka przykładów:
- standardowo obsikany sedes, ale sprytnie wytarty... o stojącym obok metalowym śmietniku już zapomniano;
- hasło: może w końcu wrzuciłabyś pranie, bo mi się skarpetki kończą;
- nieumiejętność znalezienia klapy bębna w pralce ładowanej odgórnie;
- wycieranie kurzy wokoło przedmiotów znajdujących się na półce;
- jednostronne talerze w trakcie mycia naczyń (spody są przecież czyste);
- mój faworyt wieszając pranie na suszarce, wcale go nie strzepywał, tylko dosłownie kładł takie abstakcyjnie splątane rzeźby, uważając żeby trzymały równowagę na lince ;D

Miałem szowinistycznie się odciąć, że tak ich matki (kobiety) wychowały, tylko że to wszystko prawda, w moim wykonaniu również ;)))))))))

Idziemy dziś z częścią kurek na imprezę (są andrzejki), więc muzycznie cały czas monotematycznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz