wtorek, 17 kwietnia 2018

Converse by Andrzej Dragan

Wspominałem wielokrotnie, że zanim zostałem modelem "alternatywnym", jakiś czas lizałem polski świat high fashion. Luźno współpracując z agencją Mango Models, raz na jakiś czas wpadały mi komercyjne zlecenia, a jednym z nich była kampania reklamowa Converse, przy której fotografie robił Andrzej Dragan. Niestety wtedy nie zajmowałem sobie głowy tym, kto wykonywał makijaż, fryzurę, stylizował, asystował, czy robił zdjęcia. Ba! Zapomniałem nawet jak się nazywa modelka, która wcieliła się w rolę Panny Młodej! Wstyd i hańba. Pamiętam za to, że przygotowania do samej sesji trwały wtedy niewspółmiernie długo niż same zdjęcia, jednak od samego początku Andrzej był na planie, pilnując procesu twórczego.
Tutaj parę słów wspominkowych o nim. Jak napisałem, kompletnie nie orientowałem się kto to. Po prostu pojawił się w studio sympatyczny, niczym niewyróżniający się ziomek z lekkim adhd, wydający polecenia ekipie, konsultując je z producentem. W międzyczasie z kompa puszczał fajną muzykę oraz pokazywał na nim niedawno zrobione zdjęcia anorektycznej modelki i był strasznie nimi zajarany (zresztą słusznie), przy okazji również wspomniał, że z zawodu jest fizykiem. Po latach muszę stwierdzić pewne pokrewieństwo dusz, bo tak jak on definiuje się fizykiem kwantowym (skubaniec jest doktorem habilitowanym) robiącym fotografie, tak ja jestem pielęgniarzem, który czasem pozuje do zdjęć.
Wracając do zrobionej wspólnie kampanii, po długotrwałym procesie przygotowawczym - makijaż, fryzura, stylizacja, ustawianie światła, Andrzej wziął aparat, strzelił kilkanaście zdjęć, zajęło mu to kilka minut i podziękował wszystkim za współpracę. Licząc samo pozowanie przed obiektywem była to jedna z najkrótszych sesji. Później zaprosił mnie na swoją wystawę, niestety nie mogłem pojawić się na wernisażu, ale obejrzałem ją w innym terminie, a kontakt z czasem się urwał.
Kampania oczywiście łechtała próżne ego, bo fajnie było widzieć swój zakazany ryj wiszący na kamienicy przy Alejach Jerozolimskich, tuż przy samym Dworcu Centralnym, na plakatach w metrze, w witrynach sklepowych i czasopismach, których nie posiadam.


Komercyjnie nadal zdarza mi się sporadycznie podziałać, ale staram się dobierać projekty, w których mam odrobinę większy wkład twórczy, o czym pewnie kiedyś napiszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz