Wspominałem w poprzednim
wpisie o lomografii, że pstrykać każdy może.
Właściwie to czym mam zamiar się obecnie zająć jest odrobinę prowokacyjne, zupełnie tak samo jak w przypadku pierwotnego zamysłu ofelionowego, o którym szczegółowo wyiszczałem się
tutaj.
Mam Polaroida i nie zawaham się go używać!
Tak samo będzie ze Smieną, do której również mam zamiar wrócić.
Śmiejcie się fotografowie z Hasselblandami, Mamiyami, Kievami czy Aero Ektarami, lecz nie sprzęt czyni Fotografem. Parafrazując pewne powiedzonko, sprzęt tylko pozwala na lepszą PLASTYKĘ, a od tego kto z niego korzysta zależy jaka wyjdzie SZTUKA.
Polaroida wykorzystałem już pod koniec stycznia do
ofelionowego projektu "Sielanka".
Co prawda tam nie byłem stricte Fotografem, a Koordynatorem całości, ale to właśnie wtedy załapałem bakcyla na fotografię natychmiastową.
Oczywiście zasięgnąłem języka w środowisku, jaką technologię najlepiej używać i większość skłaniała się ku dużo tańszym w eksploatacji Instax Wide 300, jednak jakoś tak wewnętrznie przekornie pociąga mnie jednak oryginalny Polaroid, a właściwie już nie taki oryginalny niestety.
 |
| Daruma |
Pomysł na polaroidowy projekt "
Polskie dragi", jak większość w moim przypadku wpadł do głowy zupełnie spontanicznie. Wiedząc, że w marcu będę gościł na pożegnalnym benefisie jednej z pierwszych polskich Drag Queen, udzielającej się na scenie 22 lata -
Marylin Kowalczyk, która zaprosiła na niego dużo innych czołowych DQ, postanowiłem uwiecznić je właśnie na polaroidach, co by jeszcze zdobyć dodatkowo autografy.
Tytuł też jakoś tak wyszedł zupełnie naturalnie, skoro bohaterkami miały zostać przedstawicielki krajowej sceny DQ, a dzięki temu wyszło nawiązanie do
słynnego polskiego serialu, no i nie ma co ukrywać, że Drag uzależnia jak już się załapie bakcyla.
 |
| Kika |
Zresztą dla zaznajomionych z moimi wcieleniami, to nie jest chyba żadna nowość, że raz na jakiś czas
kolejne kobiece wcielenie musi się pojawić.
Poza tym skoro dodatkowo ma się Drag Psiapsiółę
Katharsisową, z którą również
małą sesyjkę się popełniło, to nie dziwota, że projekt wyszedł tak jakby od niechcenia.
Najtrudniejsze w jego realizacji było złapanie wszystkich Księżniczek do zdjęcia. Planowo chciałem je uwiecznić w różnych miejscach, ale po pierwsze w klubie nocnym, gdzie benefis się odbywał, nie było dostatecznej ilości lokacji z odpowiednim oświetleniem, a po drugie przed występem raczej ciężko było do nich dotrzeć, a po występie część z nich zaczęła się już odstylizowywać, nad czym ubolewam, gdyż stroje sceniczne miały obłędne, oczywiście na miarę polskich możliwości.
Udało mi się dostać do ich ciasnej garderoby, gdzie na tle skrawka liliowowrzosowej ściany, wśród tłoku rozentuzjazmowanych ludzi, hurtowo portretowałem jedną po drugiej, dlatego te kadry nie są jakieś dokładnie dopracowane, co jednak wpisuje się w ideologię lomografii.
 |
| Pussy Cat |
Kolejnym problemem, jak się okazało jeszcze trudniejszym, okazało się zdobycie autografów, bo zanim zdjęcia dostatecznie się wywołały, kilka dziewczyn zdążyło wrócić do męskiego wizerunku i poszło w tan. Na szczęście pomógł mi je odnaleźć znajomy.
Jak łatwo się domyśleć projekt nie jest zamknięty. Jest wręcz odwrotnie, gdyż te pierwszych 11 cudownych portretów, stanowi mam nadzieję preludium do dalszego portretowania polskiej sceny drag queen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz