Zielone Świątki minęły mi wyjątkowo ciekawie.
1. Nocne znieczulenie i ręczne wydobycie kału.
2. Wczesne śniadanie samoobsługowe pacjentki.
3. Poranny powrót czterech panien z imprezy.
4. Kościół minięty w bezpiecznej odległości.
5-8. Godzinny bosy jogging po zróżnicowanej nawierzchni.
9. Pyszne śniadanie.
10-11. Wyprawa czerwonym szlakiem na okoliczne górki.
12. Prawie dwugodzinne nagie opalanie.
13. Krótka drzemka.
14. Lanserski look.
15. Prapremiera "4 x kobieta".
16. Obiado-kolacja.
Przez cały czas przygrywała mi nowiusieńka Kylie.
Na dzisiejszą prapremierę spektaklu dyplomowego Agi Bień, zostałem zaproszony przez niezawodną Choco, która ujawniła tutaj swoje ukryte talenty.
Przedstawienie jest o czterech kompletnie różnych paniach, które spotykają się w grupie wsparcia, plotkują, imprezują, uprawiają sporty, podrywają, mają marzenia i chwile załamania.
Ot, życie...
Ubawiłem się przednio, choć pewnie z racji niewyspania nie załapałem puenty.
Scenografia bardzo skromna: kilka poduszek, kanapa, materac oraz białe prześcieradło, robiące za retrospektywny ekran (teatr cieni).
Rewelacyjna ścieżka muzyczna, skompilowana głównie z różnych melodii filmowych, świetnie ilustrujących daną chwilę.
Z tego co się orientuję, aktorzy to naturszczycy. Bardzo mile mnie zaskoczyli, bo z maleńkimi wyjątkami grali bardzo swobodnie i nie wyszedł z tego szkolny apel pierwszomajowy.
To była baaardzo relaksująca godzina.
Dziękuję Czekoladko ;-*
Tym sposobem swoista klamra, w postaci czterech przedstawicielek płci pięknej (punkty 3 i 15), spięła moje tegoroczne Zielone Świątki.


Miło było zobaczyć na widowni znajomą twarz :) Cieszę się, że skorzystałeś i że czas poświęcony na naszą sztukę nie był zmarnowany ;)
OdpowiedzUsuńAni odrobinę nie był zmarnowany ;)
OdpowiedzUsuń