czwartek, 26 czerwca 2025

Stabilnie chujowo


Powyższy obrazek Maxa Atlanty idealnie obrazuje mój aktualny stan życiowo-duchowo-psychiczny, z czego ostatni kadr wbrew pozorom wprowadza optymistyczny akcent. Minęły już prawie 3 tygodnie odkąd zmarł tato. Psycholodzy wyróżniają kilka etapów żałoby, które niekoniecznie muszą następować po sobie i trwać w różnym czasie. Z racji tego, że nie miałem bezpośredniej styczności z ciałem ojca, a wraz z rodziną pochowaliśmy w niewielkim, cmentarnym dołeczku tylko urnę z prochami sprowadzonymi z Belgii, do teraz myślę że już za chwilę Henio wróci do Albertówki, a życie będzie toczyło się jak dawniej. 
Jeszcze na początku czerwca, we wpisie z okazji Dnia Dziecka, jak i w mowie pogrzebowej, wspominałem o tym, że do tej pory miałem miłe żyćko. Zresztą to dorosłe również starałem się tak ułożyć, żeby płynęło umiarkowanie, ale przynajmniej bez raf koralowych, lodowych gór czy wodogrzmotów. Po tym nagłym zgonie przeżywam prawdziwy rollercoaster. Okazuje się, że rodziciel skrywał przed najbliższymi sporo tajemnic, które dopiero teraz wychodzą na światło dzienne. Wywaliło mnie to daleko z dotychczasowej strefy komfortu, więc naprzemiennie dopadają mnie napady paniki, smutku, żalu, czy gniewu. Życie toczy się dalej swoim rytmem, a podświadomość funduje fikołki, nad którymi racjonalny umysł przestaje panować. 
Najważniejsze, że w tych trudnych chwilach mogę liczyć na wsparcie najbliższych oraz różnych znajomych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz