Mniej więcej od roku na świecie panuje pandemia COVID-19, potocznie zwanym koronawirusem. Poszczególne państwa wybrały różne modele walki, niektóre (jak nasz) błądzą po omacku, niczym pijak we mgle, a naród w tym chaosie kołowacieje. Jeżeli pracownicy ochrony zdrowia, sami kompletnie nie wiedzą jak się mają odnieść do tematu, to czego wymagać od przeciętnego Kowalskiego. Mnożą się teorie spiskowe, zarzewia buntu, ruchy antymaseczkowe. Racja jest jak dupa, każdy ma własną. Jedni włochatą, parchatą, brudną i z wrzodami, inni gładziutką, jędrną i zniewalająco piękną.
Staram się nie śledzić tematu na bieżąco, bo jako pielęgniarz intensywnej terapii, podchodzę do tego patogenu, jak do każdego innego, czyli pogodzić się z faktem, że JEST i w związku z tym przestrzegać podstawowych zasad, żeby nie złapać, ani innym nie sprzedać.
Mycie i dezynfekcja rąk. Żadna nowość, ale rozumiem tych, którzy do tej pory wodę i mydło starali się omijać szerokim łukiem, a alkohol stosowali tylko wewnętrznie. Wszakże słynny krytyk filmowy powiadał "Częste mycie skraca życie, skóra się ściera i człowiek umiera." oraz "Brud grubości jednego centymetra odpada sam."
Maseczki na twarz. Dzięki antymaseczkowcom dowiedziałem się, że znieczulając na sali operacyjnej czy pracując z pacjentami po chemioterapii (czyli z zerową odpornością), od lat używam maseczki kompletnie bezzasadnie i bezsensu, bo przecież nie działają, a wręcz szkodzą. Według tych teorii powinienem już dawno zdechnąć na grzybicę płuc, niedotlenienie mózgu czy wstrząs anafilaktyczny spowodowany gównianą jakością maseczek, kupowanych przez szpital po taniości. Oczywiście to jest kompletna bzdura, wymyślona i powtarzana przez zwykłych EGOISTÓW, którzy nawet nie starają się zrozumieć, że ten skrawek materiału, zakrywający usta i nos, ma w znacznym (nie pełnym) stopniu ograniczać emisję naszych wyziewów na innych, a nie odwrotnie. W zaleceniach państwowych nie ma dokładnej specyfikacji takiego ustrojstwa, więc zamiast dodać do swojego stroju kolejny, ciekawy element garderoby (chustka, bandana, maska wenecka, chirurgiczna, antypyłowa itd.), tacy delikwenci podnoszą larum, że to zamach na ich wolność i zdrowie. Serio cieszmy się, że musimy tylko czymkolwiek zasłaniać zewnętrzny aparat oddechowy, a nie jesteśmy zobligowani do zakładania maksymalnie szczelnych skafandrów.
Dystans społeczny oraz ograniczenie wojaży. Jako intrawertyk stosuję od lat, bo średnio toleruję nadmierną egzaltację oraz spoufalanie się, a większych zgromadzeń ludzkich wręcz się boję. Na koncerty chodziłem sporadycznie, a jak już się wybrałem, to na te kameralne, okupując stanowiska blisko wyjść ewakuacyjnych. Klubowy nie jestem, choć od święta bywałem. Zagraniczne podróże bywały, ale w kwestii wydatków na przyjemności ustępują pierwszeństwa komiksom, zatem ostatni raz byłem rok temu w Holandii i to tylko dlatego, że przejazd i pobyt miałem opłacone. Współczuję jednak ludziom, dla których clubbing czy podróże małe i duże, stanowiły sens ich istnienia, bo tu ewidentnie degradacja ich dotychczasowego żywota jest znaczna. Z drugiej strony Ziemi jest zdecydowanie lżej, co było widoczne chociażby po minionym lecie, które w tym roku było po prostu NORMALNE, a nie tak jak się przyzwyczailiśmy, że głównie słoneczne oraz upalne i chuj z suszą.
Wiosenny LOCKDOWN, był faktycznie mocno upierdliwy społecznie i gospodarczo, choć znowu z punktu widzenia ekosystemu wręcz odwrotnie. Ze względów zawodowych, znowu mnie dotyczył trochę mniej, bo z domu do pracy musiałem się przemieszczać, często wydłużając trasę, żeby ofelionowo zahaczyć o jakąś wodę.
Z mojej prywatnej perspektywy, życie w czasach pandemii nie zmieniło się jakoś diametralnie i w praktyce doszło mi tylko zasłanianie twarzy "na ulicy", co staram się robić wyjątkowo kreatywnie. Ze zdobyczy cywilizacyjnych brak mi jedynie oglądania filmów na wielkim ekranie.
Pochylę się jeszcze na faktach i mitach, które postaram się wymienić i zdementować, według mojej (subiektywnej oczywiście) wiedzy.
Po pierwsze, czy mamy pandemię koronawirusa i czy ta choroba w ogóle istnieje? Uważam, że jak najbardziej TAK, choć reakcja na niego jest mocno przesadzona. Uznając, że jest to choroba przypominająca w przebiegu grypę, z której pandemią zmagamy się od wieków, spanikowaliśmy jako ludzkość, bo jest czymś kompletnie nowym. Wirus charakteryzuje się wysoką zaraźliwością, natomiast niewielką śmiertelnością. Owszem COVID zabija! Tak jak wspomniana grypa, nowotwory czy wypadki komunikacyjne, z którymi jesteśmy po prostu oswojeni.
Po drugie, pozostając w analogii do grypy, po prawie roku trwania pandemii, można uznać również ją za sezonową, czyli szczyt zachorowań będzie przypadać na okres jesienno-zimowy i prędzej czy później powinniśmy znaleźć na nią szczepionkę, choć tak jak w przypadku grypy, uważam że powinna być stosowana na zasadzie dobrowolności.
Po trzecie, dlaczego pomimo hucznego nazywania tej choroby pandemią, przeciętny obywatel do tej pory nie miał z chorobą bezpośredniej styczności, przez co po prostu w nią nie wierzy? No właśnie dzięki wspomnianej wyżej prewencji, zachorowań jest procentowo niewiele w skali ogółu.
Po czwarte, mimo wszystko jest to choroba jak każda inna, czyli dbając o siebie, własną odporność oraz stosując się do zaleceń, możliwość zakażenia przy styczności z patogenem jest znikoma.
Po piąte, czy polska ochrona zdrowia jest prawidłowo przygotowana na walkę z koronawirusem? AbsolutNIE!!! Personelu od dawna jest za mało, na co kolejne władze były ślepe i głuche. Odpowiedni sprzęt jeśli jakimś cudem jest, to znowu zbyt mało lub jakościowo byle jaki. Procedury są napisane na kolanie, bez przerwy zmieniane, a życie i tak toczy się gdzieś obok, bo papier wszystko przyjmie. Ludzie są przeszkoleni źle albo wcale, a przy jesiennej wzrastającej fali zachorowań, właśnie odbywa się przelewanie tych wybrakowanych zasobów z pustego w próżne.
Po szóste, czy jeszcze kiedyś będzie normalnie! OCZYWIŚCIE!!! Trzeba się tylko przyzwyczaić do nowej normy!
Powyższy wywód został zilustrowany zdjęciami, które powstały dokładnie dwa lata temu, na wyspie Korfu, czyli w pewnym sensie mogą być uznane za profetyczne.
W roli jasnowidzącej pomysłodawczyni oraz wykonawczyni tego pięknego tryptyku, a także organizatorki tegoż pleneru wystąpiła Iwona Aleksandrowicz.