poniedziałek, 20 lipca 2020

Dziewanna, czyli każdy ma jakieś marzenia

Od zawsze powtarzam, że nie mam specjalnych potrzeb doczesnych, które spędzają sen z powiek przeciętnym człowiekom. 
TV, bryka, hacjenda... są mi kompletnie zbędne w życiu, co nie znaczy, że nie funkcjonują w moich marzeniach.
Wyśnione cztery kąty są skrzyżowaniem letniska typu Brda oraz domu podcieniowego, otoczone pachłąką kwietną, gdzieniegdzie obsadzoną owocowymi krzewami i drzewami. Do tego ogród warzywny, kilka kóz, stado gęsi i wróbli oraz pasieka. Chata niewielka, tak w maksie 60 metrów kwadratowych, w środku ma przestronny pokój dzienny z kominkiem i aneksem kuchennym, salon kąpielowy z wielkim oknem, przytulną sypialnię na piętrze, kryptę komiksową w stylu wiktoriańskich bibliotek, spiżarnię z winoteką, szklarnię z ptaszarnią, a na dokładkę garaż, w którym stoją odpicowane pojazdy: "garbus", volkswagen classical bus, jakiś harley i wszystkie modele rowerów Romet. Koniecznie bliskość wody (rzeka, jezioro) i własny pomost, a wokół las i żadnych sąsiadów.
Już na pierwszy rzut oka widać, że to mżonka, bo jak niby pomieścić to wszystko na tak małej powierzchni, więc w bujnej wyobraźni pomieszczenia niczym w Hogwarcie, kurczą się lub puchną w zależności od potrzeb, a zwierzęta i tak w rzeczywistości wpierdoliłyby cały dziki busz wokół.
Warto mieć marzenia, niech rozkwitają niczym najbardziej fantazyjne fraktale, a życie niech sobie meandruje bez zabaw w  półśrodki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz