Pod koniec ery New DC, Batman dosiadający wszystkowiedzącego tronu Moebiusa, zadawał mu różne pytania, a jedna odpowiedź była niezwykle szokująca!
Okazało się, że największy jego antagonista jest niczym Bóg Wszechmogący, czyli w trzech osobach!
No i jeżeli spojrzeć na to z perspektywy filmograficznej, to faktycznie jest coś na rzeczy.
Co prawda dekady temu, w komediowym serialu telewizyjnym występował Joker w wykonaniu Cesara Romero z zamalowanym wąsem, którego aktor nie zgodził się zgolić, ale jego można potraktować jako zabawne kuriozum.
Dopiero pod koniec lat 80 świat oszalał na punkcie wykonu Jacka Nicholsona, który na wiele lat stał się ikonicznym Królem Zbrodni.
Zatem nie miał łatwo Heath Ledger, z którego hejterzy robili sobie podśmiechujki gdy padła informacja, że to on zostanie nowym Zabójczym Klaunem. Tymczasem rola przeszła do historii kinematografii, aktor tuż po premierze popełnił samobójstwo i dostał pośmiertnego Oskara, a mnie za każdym razem jak oglądam go na ekranie, szczególnie w tej scenie przechodzą ciary.
Później był epizodyczny Jared Leto, który moim zdaniem miał potencjał, jednak nie dane mu było go rozwinąć, więc teraz kompletnie nie liczy się w rankingach, no chyba że do Złotej Maliny.
W tym roku poznaliśmy domniemany origin tej postaci i znowu malkontenci narzekali przed projekcją jakiż to jest zły pomysł i fatalny odtwórca Joaquin Phoenix. Tymczasem film bije rekordy oglądalności, zbiera deszcz nagród i zachwyt publiczności.
Najwcześniej był oczywiście Conrad Veidt w "The man who laughs", stając się de facto pierwowzorem Jokera.
Najwcześniej był oczywiście Conrad Veidt w "The man who laughs", stając się de facto pierwowzorem Jokera.
Po drodze był jeszcze serial "Gotham", w którym z tego co się orientuję, bo niestety nie mam czasu na oglądnie seriali, postać Jerome/Jeremiaha nigdy wprost nie została nazwana, że on to ON.
No i jeszcze był ikoniczny głos z "Batman TAS" w wykonaniu Marka Hamilla.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz