wtorek, 21 sierpnia 2018

Bałtyckie reminiscencje

Lubię lato, uwielbiam słoneczne oraz wodne kąpiele.
Polska ma to szczęście, że posiada dostęp do morza, a skoro z Bydgoszczy do niego jest stosunkowo blisko, to przynajmniej raz w roku staram się nad nim spędzić odrobinę czasu.
Z racji braku auta, jestem uzależniony od transportu publicznego, w związku z tym najwygodniej jest mi jeździć na Mierzeję Helską, a dokładnie do Chałup. Choć najbardziej z wszystkich usytuowanych tam  miejscowości lubię Kuźnicę.
Władysławowa nienawidzę, bo nie dość, że jest okropny architektonicznie, to jeszcze jest tam wpisdu turystów.
Jastarnia jak dla mnie jest kompletnie nijaka, Jurata wiadomo - blichtr, snobizm i Bryza.
Hel jest fajny, tylko, że tam również jest masa ludzi.
Kuźnica jest malutka oraz kameralna.
Chałupy wybrałem jako bazę noclegowo-wypadową, bo po pierwsze jest tam masa kampingów, a zazwyczaj sypiam pod namiotem. Po drugie znajduje się tam słynna plaża naturystyczna.
 Po części o niej jest ten wpis, pośrednio o Bałtyku oraz ludzkiej naturze
Na Mierzei bywam od 2002, więc mam jako taki pogląd jak się przez ten czas zmieniła.
Niestety nie załapałem się na okres świetności plaży naturystycznej, który przypadał na lata '80.
Podobno wtedy naga brać była bardzo zintegrowana, organizowano różne zabawy i konkursy.
Obecnie z roku na rok, ludzie coraz bardziej się grodzą oraz alienują.
Mając megazajawkę na polaroidy oraz zainspirowany pewnym albumem fotograficznym postanowiłem teraz popstrykać swoje polaski.
Nie mając nic do stracenia, pytałem ludzi którzy wpadli mi w oko, czy nie zapozowaliby mi anonimowo do zdjęć. Chciałem skupić się na detalach ciała, więc portrety odpadały, a skoro anonimowo, to ludzi z tatuażami również wykluczałem.
Zderzyłem się ze ścianą. 
O ile rozmowa o przysłowiowej dupie Maryni przebiegała bezproblemowo, to na hasło robienie zdjęć następowała blokada i na nic zdawały się szczegółowe wyjaśnienia.
Chałupy i reszta miejscowości, kampingi oraz plaże... 
Wszystko uległo zmianie.
Na ówczesnych polach namiotowych królowały kiedyś... namioty, a teraz jest coraz więcej przyczep oraz kamperów. We wioskach ścisk, kicz i cepeliada, a na plażach coraz więcej śmieci. Doszło do tego, że nad morze idę z pustym workiem na śmieci i skupiając się na najbliższej okolicy mojego grajdoła, wracam z pełnym.
Jestem plażowym wędrowniczkiem i leżenie plackiem średnio mi wychodzi. Natomiast spacerowanie po piasku wychodzi mi wyśmienicie i wyrabiam wtedy niezłą kilometrówkę.
Pięć lat temu również tak sobie chadzałem wzdłuż i wszerz. Jakiś niecały rok później napisał do mnie anonimowy przeglądacz internetowy, który jakimś trafem znalazł w sieci moje zdjęcia. Zakomunikował mi, że widział mnie zeszłego lata w Chałupach. Od słowa do słowa, okazało się że faktycznie mogłem to być ja. Pogadaliśmy jeszcze trochę, po czym on przyznaje się, że robił mi wtedy ukradkiem zdjęcia. Z jednej strony mnie to rozbawiło, z drugie przeraziło i tak w nawiązaniu do tych ludzi, którzy teraz nie odważyli się stanąć przed obiektywem, tak sobie myślę, że i tak nie znasz dnia, ani godziny gdy Ci foty strzelają.
foto Krzysztof Fafiński
Według mnie powinien zostać zrealizowany utopijny pomysł limitu ludzi wpuszczanych na półwysep, który co jakiś czas wraca w publicznej debacie.
Zdaję sobie sprawę, że tubylcy zarabiający głównie podczas krótkiego sezonu letniego, roznieśli by w pył realizatora takiej idei, jednak długoterminowo, a tak się w naszym kraju nie planuje, byłoby to z korzyścią dla wszystkich.
Już teraz widać, że turystów jest tam zbyt wielu!
Chociaż limit wjeżdżających aut, jak przy nowoczesnych parkingach, byłby jakimś rozwiązaniem. 

Ten wpis ilustrowany jest właśnie tymi paparazzowymi fotkami.
Natomiast ostatnie było już pozowane, podczas tego samego wyjazdu.

1 komentarz: