Marię Callas gra tutaj Angelina Jolie i nawet znośnie odnajduje się w tej roli, choć w momentach śpiewanych widać, że to nie ona wydaje te dźwięki. Gwiazda snuje się po apartamencie, Paryżu, operze, kawiarniach i gwiazdorzy, choć jej blask już mocno przygasł.
Olśniewające kostiumy, śliczna scenografia, ładne kadry, a ja cały czas odnoszę wrażenie, że to wszystko poklejone na ślinę i rozłazi się w szwach. Emocje zerowe, żadnego zaangażowania, a wata fabularna wyłazi z każdej strony.
Z niecierpliwością czekam aż ta tortura się skończy, tym bardziej że baba obok świeci smartwatchem non stop po oczach, zatem wraz z pojawieniem się planszy Akt 2, opuszczam kinową salę bez żalu.
Fotograficzną oprawę i zarazem zapchajdziurę tej krótkiej recenzji, stanowią kadry poczynione przez Joe Zawadę, a makijaż został wykonany przez Hannę Piotrowską.
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz