W moim portfolio tego typu sesji z ogarkiem szukać!
Autorem zdjęć jest Maciej Koczorowski, organizator pleneru Cyfrowa Klisza oraz frontman heavymetalowego zespołu Chainsaw, któremu udzieliłem się w jednym teledysku.
W moim portfolio tego typu sesji z ogarkiem szukać!
Autorem zdjęć jest Maciej Koczorowski, organizator pleneru Cyfrowa Klisza oraz frontman heavymetalowego zespołu Chainsaw, któremu udzieliłem się w jednym teledysku.
Właśnie wpadł do mnie przyjaciel. Co prawda ostatnio kontakt nam się z różnych przyczyn urwał, jednak wiem że mógłbym na niego liczyć w każdej potrzebie z wzajemnością.
Przyjechał się pożegnać, bo emigruje, żeby układać sobie życie za granicą.
Znamy się stosunkowo niedługo, bo chyba dwa i pół roku. Nasza znajomość zaczęła się przez portal randkowy i pamiętam jak dziś, gdy z duszą na ramieniu zakomunikował mi, że jest nosicielem, a na mnie nie zrobiło to większego wrażenia, co chyba lekko go zmieszało.
Jest typem człowieka, który nigdy się nie poddaje i znajduje promień nadziei nawet w najciemniejszej dupie.
Wyjeżdża, a ja czuję jakbym znowu tracił kolejny kawałek siebie, w niewielkim przedziale czasowym.
Powodzenia Przyjacielu.
... czyli jak w krótkim czasie dorobić się obsesji na punkcie trupa, którego za życia ledwo się znało?
Osoba za życia musi być po prostu miła (tak bezinteresownie), inteligentna i oczytana, żeby móc o czym rozmawiać podczas spędzania wspólnie czasu.
Odejść śmiercią nagłą i tragiczną, w momencie Waszej znajomości, gdzie kompletnie nie wiadomo w jakim kierunku ona się potoczy. Czy zostaniecie przyjaciółmi (co było wielce prawdopodobne), a może jednak nic nie znaczącymi znajomymi z plaży?
Osierocić dwójkę dzieci i zostawić kochającą żonę w żałobie, więc zaczynasz zadawać sobie odwieczne pytanie ludzkości o sens i sprawiedliwość życia i śmierci.
Będąc jednym z ofelionowych współtwórców, zginąć według przewodniego motywu projektu, czyli utonąć, przez co rozkminiasz, czy to jest jakiś znak, dlaczego On, a nie Ty, skoro codziennie ryzykujesz w ten sposób swoje życie, a i tak od dawna nie masz chęci do życia.
Zostać pochowanym w niewielkiej odległości od miejsca zamieszkania, co ułatwia regularne odwiedzanie ziemnego wzgórka, ozdobionego kwiatami i zwieńczonego krzyżem, do którego gadasz, zwierzając się z aktualnych uczuć i przeżyć.
Samemu trzeba być w nie najlepszej kondycji psychicznej, spowodowanej wieloma czynnikami.
Oficjalnie poznaliśmy się na początku czerwca, gdy poprosiłem go o zrobienie zdjęcia w projekcie ofelionowym.
Był bardzo zestresowany zaistniałą sytuacją, że obcy, nagi facet, prosi go o cyknięcie fotki jakimś dziwnym aparatem, gdy ten będzie udawał trupa leżącego gdzieś w zalanej Wisłą trawie, jednak dzielnie podołał zadaniu, a w trakcie późniejszej rozmowy, nawiązała się niezobowiązująca znajomość naturystyczna.
Tak. Spotkaliśmy się na dzikiej, fordońskiej plaży naturystycznej, Właściwie to widywaliśmy się już rok wcześniej, ale wtedy chyba zaczynał swoją "przygodę" z golizną w naturze, bo był tak wystraszony, że nawet cześć nie był w stanie odkiwać i kryjąc się za rowerem, nerwowo wciągał majtki gdy widział, że ktoś patrzy.
Bawiło mnie to.
Przy bliższym poznaniu okazał się niezwykle miłym, ciekawym oraz inteligentnym rozmówcą. Pracownik poczty, z wiadomych przyczyn był bardzo zdenerwowany pseudowyborami prezydenckimi. Żona pracująca w moim zawodzie, ale w innym szpitalu, z którą pod koniec czerwca obchodził rocznicę ślubu. Dwójka nastoletnich dzieci (córka i syn), z których był bardzo dumny.
W sumie przez te dwa miesiące spotkaliśmy się kilka razy i korzystając z okazji, że już był przyuczony do obsługi Polaroida, za każdym razem "wykorzystywałem" go do robienia zdjęć.
Ostatni raz widzieliśmy się w połowie lipca. Później zaczynał urlop i wybierał się z rodziną nad morze.
Korzystając z wolnego popołudnia i pięknej pogody, dzisiaj także wypoczywałem nad rzeką. W pewnym momencie podszedł do mnie inny znajomy plażowicz, pytajać czy wiem coś o tym, że osoba bywająca tutaj, niedawno utopiła się w Sarbinowie i wczoraj odbył się jej pogrzeb w Fordonie. Chwilę później doznałem silnego uczucia deja vu, że niedawno niepokoiłem się przedłużającą się nieobecnością Roberta, po czym pojawił się nagle roześmiany i skarcił mnie za takie myśli.
Nie zastanawiając się wsiadłem na rower i pojechałem na cmentarz, znalazłem świeży grób i wszystko co mi o sobie powiedział się zgadzało.
Jakbym dostał obuchem w potylicę. Usiadłem na pobliskiej ławce i zalałem się łzami, głównie z powodu całej niesprawiedliwości życia i śmierci.
Robert w moim życiu był zaledwie meteorem, który zjawił się tylko na chwilę.
To nic, że na nagrobku widnieje zupełnie inne imię. Pod tamtym był kochającym synem, bratem, mężem i ojcem. W mojej pamięci zostanie uśmiechniętym, ciągle wystraszonym swoją nagością rówieśnikiem, współplażowiczem i rozmówcą.
Powyższe zdjęcie wystalkowałem z jego profilu fejsbukowego, będące jego pierwszym profilowym.
Póki co mam niewielkie doświadczenie w żegnaniu bliskich i znajomych. Odeszli moi dziadkowie, ciocia którą ledwo znałem, Andrzej Bersz jako przykład znanej i lubianej postaci, która gaśnie zbyt szybko, szwagierka mojego brata, osieracająca trójkę dzieci, w pamieć wryła mi się nagła śmierć na białaczkę salowego z poprzedniej pracy, bo to ona dobitnie uzmysłowiła mi jak ulotne jest życie. Tragiczna śmierć Roberta przypomniała mi tamte uczucia i fakt, że bardzo łatwo przywiązuję się do ludzi, natomiast niezwykle trudno godzę się z ich stratą.
Byłbym beznadziejnym przypadkiem Nieśmiertelnego.
![]() |
| Polaroid 600 |
![]() |
| Polaroid SX-70 |