Odkąd przez teoretycznie niezgodne publikowanie treści łamiących regulamin bloggera, zostałem odgórnie przyblokowany, chęć na dalsze uzewnętrznianie się spadła drastycznie, do tego nadszedł też dość trudny (pisząc kolokwialnie) okres w życiu. Stąd w 2015 roku wpisy były aż trzy, a rok później tylko dwa, dopiero w poprzednim nastąpiło pewne ożywienie, głównie dlatego że szafa z regularnie tworzonym materiałem modelingowym spuchła niemiłosiernie.
Zaczynając przygodę z fotomodelingiem artystycznym, na miejsce publikacji zdjęć wybrałem głównie portal maxmodels, który rządzi się dość rygorystycznym i mało przejrzystym regulaminem, więc część zdjęć z automatu nie miało możliwości ujrzeć światła dziennego. Poza tym założyłem, że z danej sesji będę publikował maxymalnie 3 najlepsze (moim subiektywnym zdaniem) zdjęcia, zatem kolejna porcja szła do szuflady.
Po latach uznałem, że w sumie blokada tego bloga ma jakieś zalety. Ponieważ przestał wyszukiwać się w Google, może faktycznie być swojego rodzaju pamiętnikiem (ciut naiwnie i pensjonarsko pisanym), do którego wgląd będą mieli ci, którzy faktycznie chcą go czytać i przeglądać (taka namiastka elitaryzmu).
Będę publikował w miarę pełne sesje, niekoniecznie w chronologicznej kolejności, aby również w ten sposób podziękować ludziom, których poznałem przez ostatnich kilka lat, przy okazji pojawi się też sporo wspominek, anegdot i mejkingofów.
![]() |
| Chwila po wyjściu z wody |
Na pierwszy rzut idzie sesja, dzięki której osobiście poznałem BM, z którym flirtowaliśmy od maja 2010 roku. Dopiero 3 lata później nieśmiało poprosiłem go, czy nie chciałby mi cyknąć zdjęcia w kończącym się pierwotnym cyklu ofelionowym. Moje obawy odnośnie jego zgody były tym większe, że on robi głównie kwadratowe kadry, a ja potrzebowałem prostokąta o konkretnych wymiarach. Zgodził się i tym sposobem, przy okazji robienia utopca, poznałem go w zestawie z jego ówczesną dziewczyną.
Pojechaliśmy na wilanowskie łęgi, gdzie powstały zdjęcia z tej sesji.
Niedzielne przedpołudnie 17.11.2013.
Pizga złem i wieje nieprzyjemny, wilgotny, przeszywający wiatr.
Najpierw zaczęliśmy zdjęcia solo i w parze, a na "deser" zostawiliśmy wchodzenie do wody.
Powyższe spacery po drzewie, miały na celu sprawdzenie stabilności podłoża, żeby wejść na nie we dwójkę. Najpierw proste w wykonaniu siedzenie w objęciu (przynajmniej nie było nam tak zimno).
Później już ciut trudniej, bo wbrew pozorom położyć się płasko na twardym, chropowatym drzewie i utrzymać równowagę w układzie "na kanapkę" nie jest wcale tak łatwo.
Z niewygodnego drzewa przenieśliśmy się na stały grunt. Przy okazji tych dwóch zdjęć muszę się przyznać, że podczas ich robienia pierwszy i na razie ostatni raz, wykazałem się niepełnym profesjonalizmem, który na szczęście podobno nie został zauważony. Chodzi o to, że bliskość pięknej, nagiej modelki w takim układzie (to był mój pierwszy raz), podziałała na mnie... stymulująco.
Shame you, David!!!
![]() |
| W tych oczach ewidentnie widać delikatną panikę przed utratą kontroli |
Kolejne cztery zdjęcia bardzo lubię. Szczególnie ostatnie, ze względu na malujący się spokój na twarzy i wysiłkowo napięte mięśnie. Roboczo tytułuję je jakże oryginalnie...
Ten moment przed zanurzeniem do lodowatej wody, podczas zjebanej pogody, gdy zastanawiasz się "Po jakiego CHUJA to robię?"...
... ano żeby głównie być konsekwentnym w swoich działaniach, które nagradzane są dobrymi zdjęciami.
Po ponad czterech latach premierowo publikuję zdjęcie z pierwotnego cyklu, różniące się detalami od zaprezentowanego na oficjalnym blogu.
Jakiego miałem wtedy mindfucka, żeby dokonać subiektywnego wyboru!




Mała poprawka, z jego byłą dziewczyną..... ;) a ta po za tym dziękuję, miło było poznać i miło rozdziewiczyć artystycznie :D
OdpowiedzUsuńPoprawione
UsuńPrzeczytałam. Oblałam się herbatą...wcale wcale nie zapatrzyłam się na zdjęcia^^
OdpowiedzUsuń