Zastanawiałem się nad przemijającym czasem, który pomimo aktualnie kontemplacyjnego żywota, przecieka gdzieś między palcami, chociaż adekwatniej trzeba określić, że nie jest z gumy. W ciężkim okresie psychicznym kompulsywnie zasypywałem ten czas różnymi zajęciami. Na kontrakcie miałem większą ilość godzin do wyrobienia, niż na zwykłej umowie o pracę, a po lub przed nią siedziałem na siłowni. Dłuższe wolne wykorzystywałem głównie na plenery fotograficzne, gdzie ciągle coś się działo od rana do nocy. Życie w permanentnym biegu, bo w chwilach pauzy dopełzało pragnienie śmierci. Po kilku latach funkcjonowania na maksymalnych obrotach organizm krzyknął basta, a ślimaka marazmu trzeba było zniechęcać chemicznie.
Usiadłem już jakiś czas temu i dobrze mi z tym. Najbardziej lubię letnie dni spędzane leniwie nad jeziorem, gdy nawet jak pracuję, to w powolnym tempie, a wypoczynek z lekturą urozmaicam orzeźwiającą kąpielą lub spokojnym spacerem. W mieście bieganie na siłownię, zamieniłem na oglądanie filmów w kinie, choć czasem odzywają się jeszcze tęsknoty o cielesnej potędze. Jedynie domowe pielesze niezmiennie prezentują się jak wysypisko śmieci po przejściu trąby powietrznej. Staram się tylko raz na kilka miesięcy odgruzować przejścia między pomieszczeniami.
Moja wirtualna rzeczywistość ma rozdwojenie jaźni, więc w soszialach korzystam z dwóch kont. Facebook stał się jakimś generycznym osiedlem i bardziej pasuje do niego określenie FejkZbuk, a Insta(nt)Gram to taka ekspresowa, tania zupka. Prawdziwe konto służy głównie do kontaktowania się ze znajomymi, których mam posortowanych w różne grupy toksyczności. Największe oszołomy po prostu wylecieli z grona, tych bardziej drażniących przestałem obserwować, zakładając też niewidoczną blokadę w drugą stronę, a i tak spora większość po prostu drażni zmysły dzieląc się swoim nieciekawym żywotem, więc jak sporadycznie zdarzy mi się tam wejść, to mam takie... MEH... albo BLEH i szybko stamtąd uciekam na drugie konto, gdzie prym wiodą ceramika, przyroda, architektura, pieski, ciut komiksów, kolei oraz kultura. Era Snapchata, TikToka czy X, to już dla mnie zbyt wiele. Jest jeszcze taki modelingowy portal MaxModels, na którym swego czasu wrzucałem regularnie zdjęcia sesyjne, ale tym też się zniechęciłem. Więc czas najwyższy tutaj odkurzyć starocie i hojniej dzielić się też nowościami, bo przecież nie robię tego do szuflady. Najlepiej czuję i odnajduję się w wirtualnej rzeczywistości Bloggera. Mogę (jeszcze) publikować treści jakie chcę, bez cenzorskich ingerencji wszechmocnego admina. Nikomu się z tym nie narzucam, bo sporadycznie wchodzący tutaj ludzie, robią to z własnej, nieprzymuszonej woli. Bardzo lubię, że każdy wpis posiada tytuł, nadaję mu odpowiednią formę, linkuję stąd bezpośrednio inne strony, taguję posty w różny sposób, co później ułatwia mi odnajdywać stare wpisy w szybszy sposób. Chyba największą zaletą jest możliwość stworzenia wielu szkiców roboczych na raz, które później szlifuję do zadowalającej formy oraz z góry zaplanować dokładny czas publikacji.



.jpg)
.jpg)







.jpg)
.jpg)
