wtorek, 3 grudnia 2024

Des Teufels Bad

Wczoraj po pracy wybrałem się dla beki do kina na niemiecki horror, choć zbytnio za tym gatunkiem filmowym nie przepadam, bo to samo z siebie zabrzmiało równie kuriozalnie jak polskie SF. Do tego zachęcająco brzmiał polski tytuł "Kąpiel diabła", gdzie robiąc hurtowo utopce i mając jeden z wielu pseudonimów, nawiązujących do podziemnego władcy - hades, zastanawiałem się jak ta tytułowa czynność zostanie przedstawiona na wielkim ekranie. Zaczyna się równie ciekawie, bo od wykonania w wodospadzie niemowlęcej wersji ofelii, a potem robi się jeszcze dziwniej i dziwniej. Nie będę pisał własnej recenzji tego dzieła, bo całkowicie zgadzam się z tą z Tygodnika Powszechnego i w sumie nie mam nic więcej do dodania. Wspomniana w tytule ablucja, okazała się niemieckim określeniem melancholii sprzed wieków. 

Miało być zabawnie, a wychodziłem z kina poobijany psychicznie jakby mi ktoś przez kilka godzin napierdalał cepem po głowie i jadąc po zmroku rowerem do domu, wróciło do mnie... miłe wspomnienie z okresu totalnego INLOVE, które zostało pogrzebane w mojej pamięci na lata. Potrafiłem zupełnie spontanicznie wsiąść w pociąg, by zapierdalać przez kraj cały pod dom ukochanej osoby i tam znowu czekać aż wróci ona z pracy, gdzie na czacie ściemniałem, że robię jakieś prozaiczne czynności u siebie, po czym wpadałem do mieszkania z okrzykiem "Niespodzianka!!!". Akurat w tym kontekście oczy mi zaszły lekką mżawką.

Archiwalny polasek zrobiony do drugiego rocznego wyzwania ofelionowego, robiony wtedy w kontekście aborcyjnego Strajku Kobiet. Swoją drogą wypadałoby na dedykowanego bloga powrzucać zaległe Ofeliony, bo trochę ich jednak od ostatniego wpisu porobiłem.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz