czwartek, 23 stycznia 2020

Roman Budzowski

foto Marcin Haczyk
Z Romkiem Budzowskim spotkaliśmy się na Zachodniopomorskim Plenerze.
Jest on przesympatycznym człowiekiem z zajawką na fotografię oraz biegi, z którym można przegadać długie godziny na różne tematy i wcale się nie znudzić. 
Podobno zainspirowałem go do założenia własnego bloga, gdzie we wpisie poświęconym mojej skromnej osobie napisał :
 Męski akt to sprawa trudna i trochę taki biały kruk w świecie fotografii. Nie bardzo wiedziałem jak się do tego zabrać, bo czy takie zdjęcie ma nieść potencjał erotyczny? Nie będę mu robił tylko portretów. Tym bardziej, że takich zdjęć za bardzo nie lubi, a ja z kolei nie umiem robić.
Jak widać na załączonych obrazkach i backstage'owym zdjęciu z początku wpisu, gdzie ewidentnie jestem ubrany, a on celuje w portret, finalnie postanowił zmierzyć się z męską golizną.
Podobno regularnie czyta mojego bloga, więc wpis jest poniekąd pokerowym "Sprawdzam!"
Natomiast głównym celem tej wrzutki jest zaproszenie do śledzenia jego bloga
 Ten Pan umi w zdjęcia i ciekawie pisze, także o bieganiu.
 P.s. UWAGA!!! Lubi sporadycznie zostać paparazzim "gwiazd", a pokątnie sączy dobre wina!!!

wtorek, 21 stycznia 2020

Gender kids

Przymus szkolny, czyli wymóg poddania się procesowi edukacji powszechnej był dla mnie przyjemnością. Byłem typowym kujonem, więc jeśli akurat nie siedziałem nad podręcznikami, to wertowałem książki popularnonaukowe w zakresie ogólnoprzyrodniczym lub inne powieści.
Wychowywałem się w rodzinie, która oziębłość emocjonalną nadrabiała dość sporą tolerancją na tematy tabu. Jeżeli rodzice nie potrafili lub nie chcieli udzielić informacji w jakimś temacie, to podsuwali odpowiednią lekturę lub sam sobie ją organizowałem. Jak wyrosłem z zabawek, to wsiąknąłem w świat książek. Wyjazd do miasta na większe zakupy, kończył się wizytą w księgarni, z której zazwyczaj wracałem z jakimś nowym zakupem
Uczęszczałem do maleńkiej szkoły podstawowej.
Moja klasa przez osiem lat średnio liczyła 12-13 dzieciaków. Kto nie zaliczał roku, najczęściej był zastępowany przez "spadochroniarza" z wyższego rocznika. 
Szkoła oprócz edukacji zapewniała nam inne atrakcje (wycieczki, apele, zawody sportowe, jasełka, przedstawienia czy bale karnawałowe). Organizowane one były w zimnej jak cholera sali gimnastycznej, natomiast bułkowo-herbaciany catering znajdował się w klasach.
Jednego roku przebrałem się za cygankę, a że jedna już była i miała na imię Janka, spontanicznie kazałem się wtedy tytułować Cyganka Danka, żeby było do rymu z tą pierwszą, a literą D nawiązywała do mojego imienia.
Na tym samym balu, klasowa koleżanka Beata przebrała się za kowboja.
Z tego co pamiętam, a pamięć jeszcze mam wyjątkowo dobrą, nie spotkaliśmy się wtedy nawet z cieniem szykan, spekulacji, czy podśmiechujek, z racji stroju nieadekwatnego do płci.
Przypominam, że to było środowisko typowo wiejskie, stereotypowo postrzegane jako bardziej homofobiczne. Być może wynikało to z tego, że w tym regionie kultywowano weselny zwyczaj zwany maszkami, gdzie baba przebiera się za chłopa i vice versa.
Bardziej skłaniałbym się jednak ku teorii, że tam gdzie nie ma szkodliwej indoktrynacji, nie rodzą się szkodliwe myśli.
Na zakończenie wspomnienie jeszcze wcześniejsze.
Jak widać na załączonym zdjęciu miałem jakieś trzy lata. Model rozewskiej latarni morskiej wykonał mój tata, jednak chciałbym zwrócić uwagę na moje pomalowane (na czerwono) pazury.
Pamiętam, że o chęć ich pomalowania, urządziłem mamie solidną bachorską histerię.
 I jeszcze jedno...
Bawiłem się lalkami!
Miałem dwie.
Blondynkę i brunetkę.
Ta druga bardziej mnie kręciła.

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Fordon

Mieszkam w Fordonie ponad dekadę.  
W myśl powiedzenia "Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma", polubiłem tą bydgoską dzielnicę do tego stopnia, że stałem się lokalnym patriotą i uważam, że powinna funkcjonować jako osobna miejscowość, a wchłonięcie tej przytulnej mieścinki w latach 70-tych przez Bydgoszcz, było de facto gwałtem na jej mieszkańcach.
Na swój własny użytek stworzyłem jego dwujęzyczny neologizm fromDOM, a młodzieżowy skrótowiec to 4don.
Fordon można z grubsza podzielić na dwie części. Małomiasteczkowy, malowniczy Stary Fordon oraz ogromne, peerelowskie blokowisko wybudowane na terenie lotniska, które ciągle powiększa swój areał. Mieszkam gdzieś pomiędzy, dzięki czemu wszędzie mam blisko. Wystarczy kwadrans spacerkiem, a jestem na piaszczystej, wiślanej plaży albo malowniczych górkach. Jedyne czego mi tutaj brakuje to kina.
Dzisiaj przypada setna rocznica powrotu Fordonu do macierzy, czyli wolnej Polski.
W ramach PADOCa, postanowiłem uczcić ten historyczny moment, ubierając się w biało-czerwone barwy narodowe, wpinając w kołnierzyk fordoński herb, a także trzymając w dłoniach białą różę, nawiązującą do tegoż.

czwartek, 16 stycznia 2020

PADOC, czyli w kółko to samo

Padok to wybieg dla koni, gdzie zazwyczaj hasają sobie one dookoła.
Również zaliczyłem koło w temacie Ofeliona, gdyż wróciłem do źródła:

Projekt pierwotny zakładał publikację zdjęć, robionych przez okrągły rok, dzień po dniu, a ich niezmiennym motywem przewodnim miała być woda w różnych stanach skupienia oraz akt. Dokumentalny zapis mijających dni, zmian cielesnych, miejsc, w których aktualnie byłem, bez artystycznego zacięcia, zbędnych stylizacji, upiększania, żmudnego ustawiania kadrów oraz światła. Fotografie robione przez rodzinę, przyjaciół, znajomych lub zwykłe łazienkowe lub terenowe samojebki (autor podpisany pod zdjęciem). Liczy się sam proces, a nie efekt finalny. Zdjęcia miały być statyczne, poziome, cała sylwetka w kadrze, bez osób towarzyszących. Żeby nie było tak nudno i monotonnie, przynajmniej raz powyższe zasady zostały świadomie złamane
Tytuł "All day Ophelion" może wprowadzać w błąd, ponieważ pojawiły się tutaj luźne nawiązania do mitów, literatury, malarstwa, rzeźby, fotografii, filmu czy komiksu.

Tym razem nie będzie tak samo, tylko podobnie.
Również będzie trwał okrągły rok, jednak teraz nośnikiem będą polaroidy (codziennie jeden).
Zamiast samych aktów będą też stroje i stylizacje. Nie ma wymogu umieszczania pełnej sylwetki w kadrze (może być detal) oraz samotnej postaci na zdjęciu (dopuszczani są mniej lub bardziej przypadkowi gapie).
Żeby bardziej wyjść z tym projektem w świat, w końcu założyłem konto na instagramie, które jest specjalnie skrojone tylko pod ten projekt.
Na blogu ofelionowym będę publikował pojedyncze skany, natomiast formuła instagramowa jeszcze się klaruje. Generalnie podstawą tamtejszej publikacji są zdjęcia zdjęć, a do tego będę publikował jakieś "ciekawe" fotki z dnia, a wszystko okraszał różnymi hasztagami, które będą stanowić swoiste notatki z dnia.

środa, 15 stycznia 2020

Russockie harlekiny

Na początku listopada spędziliśmy z Karolcią w małopolskiej chacie kilka romantycznych nocy i dni, na zaproszenie niesamowitej Madzi Russockiej.
Paradoksalnie był to jeden z dłuższych okresów spędzonych wspólnie, bo choć razem to jednak osobno. 
Chuć chucią, ale studia skończyć trzeba więc nie ma zmiłuj.
Bywanie od święta łatwe nie jest, ale jakieś tam plusy posiada, a zresztą praca w medycynie ma zazwyczaj to do siebie, że głównie ludzie się mijają.
Grunt żeby się nie migać od KOCHANIA i celebrować te rzadkie wspólne chwile!
 Mam nadzieję, że jeszcze będzie nam dane zawitać w gościnnych progach Magdy, by odrywając się od szarej rzeczywistości, zanurzyć się baśniowej krainie.

piątek, 10 stycznia 2020

Detale, gadżety oraz inne pierdolety Mr. J.

We wczorajszym wpisie szczegółowo opisywałem znaczenie kostiumów, poz i niektórych elementów scenografii. Dzisiaj omówię całą resztę oraz napiszę co było zaplanowane, ale z różnych przyczyn nie wyszło.
Najważniejszym założeniem było wykluczenie wszelkiego rodzaju broni, choć z drugiej strony bronią może być wszystko. Żeby jednak złamać zasadę, wszak Joker jest wcieleniem anarchii, zatem prawa i zasady ma w ... poważaniu, na planie znalazł się "niewinny" scyzoryk.
Powyższa maska musiała być koniecznie, zatem to najważniejszy zakup sesyjny. Powód jest podwójny, o którym wiedzą chyba tylko najzagorzalsi fani. Mianowicie owa maska użyta przez Heath'a Ledgera podczas napadu na bank, jest niemal identyczna ze zdejmowaną przez Cesara Romero.
Kosmetyki marki "Smilex". Oryginalnie nazywają się Smylex i zostały użyte przez Jokera do zatruwania/rozśmieszania życia mieszkańców Gotham. Podmieniłem y na i żeby mieć w logotypie zgrabną emotikonę ;)
Klekocząca szczęka-zabawka pojawia się w finałowej walce z filmu "Batman".
Również wtedy Joker założył okulary, żartując z Batmana, że "chyba nie uderzy okularnika".
Nos klauna noszony przez Arthura Flecka w "Jokerze".
Stary aparat nawiązuje do okładki "Zabójczego żartu".
Na planie umieszczone są różne nakrycia głowy, głównie nawiązujące kolorystyką do postaci: fioletowy daszek, zielony kaszkiet, fioletowy, cekinowy kapelutek, w zestawie z zielonym, cekinowym krawatem oraz czarny cylinder, czyli znowu kłania się zabójstwo piórem. Gdzieś w tle pobłyskuje zielona peruka z lamety.
Napisałem na początku o kwestii braku broni, co nie znaczy, że nie ma zabójczych przedmiotów: karty do gry, nożyczki, znikający ołówek oraz zabójczy łom.
Dosłownie dwóch zaplanowanych rzeczy nie udało się skompletować.
Red hood, czyli specyficzne nakrycie głowy, pochodzące z moore'owego originu Jokera.
Miał robić za intrygujący abażur do lampki. Początkowo szukałem po internetach, potem chciałem zrobić z paper mache, jednak wrodzone lenistwo zwyciężyło.
Srebrne uzębienie Jared'a Leto, miały zostać użyte w scenie odsłaniania/zasłaniania uśmiechu, a później pływać w szklance.
Tutaj zawalił chiński dostawca, gdyż grillz doszedł do adresata... dzień po sesji, a wędrówka trwała dwa miesiące i dwa tygodnie.
Więcej szczegółów nie pamiętam, za wszystkie bardzo żałuję, postanawiam poprawę, proszę o naukę, pokutę i rozgrzeszenie.
Fotografował Dawid Galiński

czwartek, 9 stycznia 2020

Being Mr. J.

Być jak Mr. J., czyli przyczajone gesty i ukryte intencje.
Analiza historii zdjęcie po zdjęciu.
 Klaunowe okulary z białym wąsem są nawiązaniem do legendarnego zamalowanego wąsa Cesara Romero, którego ten nie zgodził się zgolić, grając postać Jokera w filmie z 1966 roku.
Zielone afro to już Joaquin Phoenix z najnowszego Jokera, gdzie Arthur Fleck dorabia jako klaun.
Również tęczowa zmiotka jest luźnym nawiązaniem do wyczarowanych z czarodziejskiej różdżki kolorowych kwiatów, podczas magicznych sztuczek pokazywanych młodemu Wayne'owi.
W prawym, górnym rogu kadru jest tomborek z nieukończonym haftem szerokiego uśmiechu, czyli naciągany easter egg związany z oskalpowaną twarzą Jokera z New 52.

Początkowy makijaż kojarzy się z maską Arlekina, co z jednej strony jest ukłonem w stronę Harley Quinn, czyli psycholog próbującej leczyć Jokera, która ostatecznie oszalała na jego punkcie. Z drugiej strony wąskie usta mają nawiązywać do makijażu Jacka Nicholsona, dokonującego zabójstwa wiecznym piórem w filmie "Batman". Natomiast zbyt przeciągnięte kąciki ust są dalekim echem Marthy Kane z Flashpoint.
Cekinowa marynarka jest kolejnym mrugnięciem okiem do kostiumu Harley Quinn z nadchodzącego filmu "Birds of prey".

Taniec przed lustrem jest jawną paralelą do jokerowego tańca w publicznym wucecie.
Hawajskie koszule w tle nawiązują do "Zabójczego żartu".
O gadżetach na toaletce i w reszcie garderoby jest tutaj.
Moment zasłaniania/odkrywania uśmiechu pochodzi od Conrada Veidt'a z filmu "The man who laughs" i służy rozmazaniu szminki, żeby charakteryzacja zaczęła przypominać Heath'a Ledgera.
Napis na lustrze "Why so serious?" jest przewrotnie użyty, ponieważ zdanie to często padało z ust postaci odgrywanej przez Ledgera, natomiast pisemnie zaistniało na plakatach promujących film. Z kolei na lustrze, fizycznie zaistniało inne zdanie "Put on a happy face".
Wielokrotnie powtórzone hahahahaha na tatuażach zdobiących dłoń, klatkę piersiową i szyję, to już wersja Zabójczego Klauna odgrywana przez Jareda Leto.
Kadry 5 oraz 6
Samo obcinanie włosów nigdy nie zaistniało w jokerowych historiach, natomiast służy ono upodobnieniu Mr. J. do podwójnej roli Camerona Monaghana, czyli Jerome/Jeremiah Valeska w serialu Gotham.
Vouguing'owa poza jest trawerstacją tego ikonicznego obrazu, mająca podkreślać fakt, że Mr. J. para się burleską, a przy okazji ma uwydatnić wychudzone ciało, co swoją drogą kiepsko mi wyszło, bo osiągnąłem tylko plan minimum, czyli 70 kg zaczynając od wagi początkowej 78kg.
Trąbka kibica to nawiązanie do trąbki użytej przez Arthura wyrzuconego z pracy.
W lewym, dolnym kącie widać T-shirt z nadrukiem gangsterskich masek pochodzących z "Mrocznego Rycerza".
Temu wszystkiemu przygląda się Fafik, którego koniecznie chciałem upchnąć do tej opowieści, choć kompletnie nie pasuje.
Przypinka w klapie należy do Komedianta z Uniwersum Watchmen, które w maju 2016 roku zostało połączone z kolejny raz restartowanym Uniwersum DC.
Megafon nawiązuje do nicholson'owego Jokera, który używał tego urządzenia pod koniec filmu. 
Za plecami majaczy kostium... Batmana, czyli easter egg do easter egg'a z początkowej sceny "Jokera".
Maska antysmogowa trzymana przez Pana J. to kolejne mrugnięcie do Jokera z filmu Burtona, gdzie podobną otrzymała Vicky Vale w muzeum
Podobnie z turkusowym krawatem przypominającym fular założony przez Jacka do tego spotkania.
W tle zza kotarki kuka demoniczna maska Jokera.
Lilia w klapie niczym ta tryskajaca kwasem.
Ruda, skórzana kurtka przywołuje gangsterki styl Leto, jednak kolorystycznie pasuje do wersji Phoenixa, a makijaż to wypadkowa tego drugiego oraz Ledgera.
W tym wpisie są napisy końcowe, czyli co i kto?