W zeszłym tygodniu zmarł fotoziomek Radziu Pośpiech.
Nie znaliśmy się jakoś specjalnie blisko.
Poznałem go trzy lata temu na mojej pierwszej Adeli.
Kawał dwumetrowego dziada, który wzbudzał respekt samym wyglądem, a jak się odezwał, a właściwie zawarczał to miało się ochotę spierdalać, gdzie pieprz rośnie. Po oswojeniu okazał się inteligentnym facetem, oszczędnym w trafnych słowach.
![]() |
| foto Robert Górka |
Do naszej pierwszej sesji zapakował mnie w skórzany płaszcz, zabrał na leśną drogę i kazał rzucać kapeluszem. Uzbrojony w aparat z obiektywem zamontowanym na takiej śmiesznej, gumowej rurze, więc mu się to majtało jak wielkie kutasiwo.
W trakcie zdjęć pokazał o co chodzi z tym patentem...
Sprytne i trudne technicznie do ogarnięcia.
Drugą i ostatnią sesję robiliśmy na zeszłorocznej Adeli.
Tym razem rekwizytem sesji była ręka kobiecego manekina, z którą wiąże się zabawna anegdota.
Otóż przygotowując się nago do pozowania z tymże atrybutem, dopasowywałem go sobie w różne miejsca, czego Radziu nie widział. Po wszystkim zabrał rąsię ode mnie i również zaczął ją sobie przykładać, między innymi do twarzy, zaciągając się przy tym powietrzem, niczym Darth Vader.
Mina Radka gdy się dowiedział, gdzie ona była wcześniej... bezcenna.
Po jego śmierci Ola Łazarska napisała bardzo celny post na fb, pod którym również się podpisuję.
Jak się ostatnio widzieliśmy, towarzyszyła mi myśl, że mimo bliższych i dalszych znajomości z Wami jak z rodziną. Przyjeżdżasz raz i każda osoba, którą poznajesz, podczas tych kilku krótkich (a tak długich jednocześnie) dni, staje się dla Ciebie bliska. Jak byście znali się zawsze, od dzieciaka.
Każdy przeżywa na swój sposób. Mi się raczej na zewnątrz nie przelewa... A teraz, mimo znajomości z Radziem i krótkiej i nie bliskiej, kopnęło mocno w sam środek. W szoku jestem, jaka fala łez się polała. Odpadł kawałek wspaniałej całości, jaką tworzymy, mimo tylu różnic. Ogromny żal, że nie mogę się pochwalić żadnym, wspólnie stworzonym zdjęciem.
Jak się ostatnio widzieliśmy, towarzyszyła mi myśl, że mimo bliższych i dalszych znajomości z Wami jak z rodziną. Przyjeżdżasz raz i każda osoba, którą poznajesz, podczas tych kilku krótkich (a tak długich jednocześnie) dni, staje się dla Ciebie bliska. Jak byście znali się zawsze, od dzieciaka.
Każdy przeżywa na swój sposób. Mi się raczej na zewnątrz nie przelewa... A teraz, mimo znajomości z Radziem i krótkiej i nie bliskiej, kopnęło mocno w sam środek. W szoku jestem, jaka fala łez się polała. Odpadł kawałek wspaniałej całości, jaką tworzymy, mimo tylu różnic. Ogromny żal, że nie mogę się pochwalić żadnym, wspólnie stworzonym zdjęciem.
Radek był cudownym, pięknym mężczyzną i mógłby z nami jeszcze trochę
posiedzieć... Bardzo jest mi miło, że miałam okazję go poznać.
Jak i całą Waszą resztę.
Bądźmy ze sobą jak najdłużej, bo wspaniale jest mieć wokół siebie tak dziwną, różną i dobrą rodzinę.
Jak i całą Waszą resztę.
Bądźmy ze sobą jak najdłużej, bo wspaniale jest mieć wokół siebie tak dziwną, różną i dobrą rodzinę.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz