Stało się to już dość dawno, bo na początku 2013 roku.
Prawdopodobnie jakiś anonimowy skurwiel zgłosił administratorom, że ten blog jest nośnikiem rzekomo kontrowersyjnych treści, dlatego został odgórnie "zabezpieczony" (bez możliwości odblokowania) odpowiednim guziczkiem, że wchodzisz tutaj czytelniku na własne ryzyko.
To prawda! Część z publikowanych postów jest dość... mocnych, ale zaglądam na sporą ilość blogów, których treści są jeszcze bardziej obrazoburcze i takiej łatki nie posiadają.
Niby nic takiego, klikasz że chcesz ten shit czytać i po kłopocie, niestety dodatkową opcją takiej blokady jest totalne wykluczenie z Googla. Nie ukrywam, że z niektórych wpisów jestem bardzo zadowolony i uważam, że niosą bardzo ciekawe informacje. Co z tego, skoro wujek Gugu wcale o tym radosnym fakcie nie informuje. Przez to straciłem kompletnie chęci, zapał, radość i pasję do dalszych publikacji na tym poletku.
2013 rok stał pod znakiem Ofeliona. Jego realizacja wymagała tyle czasu i energii, że na Huncwota już nie starczało, więc nic w tej kwestii nie robiłem.
Absolutnym hiciorem klikania jest występ w duecie, znaczy się "co dwie główki, to nie jedna".
Wodne historie jeszcze się nie skończyły i obecnie płyną za kulisami.
2014 rok był najbardziej chujowy z dotychczas przetrwanych. Autentycznie cieszę się z jego końca. W tym oceanie beznadziei, kompletnie nie miałem ochoty na zajmowanie się blogiem, do którego zresztą prawie nikt nie zagląda.
Jak wspomniałem, żal mi części zamieszczonych tutaj wpisów, które niby w sieci istnieją, ale są tak zakamuflowane, że praktycznie ich nie ma. Chcąc je w jakiś sposób odratować, a jednocześnie dalej dawać upust tego rodzaju ekspresji, postanowiłem na fundamencie starego, powołać do życia nowy twór. Nie mylić z nowotworem, bo został on ze "szkodliwych" elementów wykastrowany.
Piesek dalej będzie zdawał relacje ze swoich wojaży, eksperymentował w kuchni (ostatnio stało się to bardzo modne).
Korzystając z okazji, pewnie czasem też coś tam naskrobię.
Stali Czytelnicy wiedzą doskonale, że ten blog bardzo wiele zawdzięcza Kimonkowi.
Zresztą nie tylko blog.
Gdyby nie Arek, byłbym teraz zupełnie innym człowiekiem oraz miał inne marzenia i plany. Wspólnie wpływaliśmy i nadal wpływamy na nasze życie, a nasz mikroświat jawi się niczym kolorowa, by nie rzec tęczowa, brazylijska telenowela, której byliście obserwatorami, a czasami również uczestnikami.
To dzięki Bloggerowi wszystko się zaczęło, a dokładniej zawiązał się niesamowity duet.
Dla przyszłych pokoleń, głównie kulturoznawców, scaliliśmy w jedno naszą wspólną działalność internetową, którą ponownie możecie odkryć pod tytułem:
Radość tym większa, bo dotychczas część kimonkowa była kompletnie niedostępna, gdyż znajdowała się na jego byłym (zablokowanym) blogu.
Wspaniała i niesamowita historia duetu, który zostawił trwały ślad we współczesnej śtuce zaściankowej. Polecam szczególnie nasze gościnne występy, będące najbardziej radosnym okresem wydawniczym, stanowiąc złośliwy dialog dwojga silnych osobowości, czyli kimonkowe Pink Friday'e oraz moje Hasające Dialekty Sarkastyczne.
Kolejny twór, który obecnie jest w fazie zarodkowej, natomiast wiążę z nim wielkie nadzieje, nazywa się:
Póki co, trafiła tam moja oraz tatkowa działalność rękodzielnicza.
Warto śledzić, bo na Waszych oczach, w bólach rodzi się nowy byt.
Szczegóły we wpisie noworocznym.
Jeżeli kogoś fascynuje sporadyczna działalność na obrzeżach modelingu, zapraszam do śledzenia mojego profilu na właściwym do tego celu portalu.
Tworząc Hamernię chciałem żeby była miejscem, w którym każdy znajdzie interesujący dla siebie temat. Taki internetowy bigos z mydłem i powidłem, w myśl zasady aby nie tworzyć nadmiernych bytów.
Rzeczywistość zmusiła mnie do rozdzielenia treści.
Nie porzucam tej miejscówy! Wszystkie dotychczasowe wpisy zostają na swoim miejscu, a razem z tym jest ich 700. Pewnie czasami coś tutaj napiszę, jeżeli nie zmieści się tematycznie do pozostałych siedzib.
Część ludzi to cienkie fiutki ,mówię Ci ...
OdpowiedzUsuńpotwierdzam
OdpowiedzUsuń