Kolejny festiwal w mojej nerdowskiej karierze, nie wyróżniał się niczym specjalnym.
Co prawda za wszelką ceną, próbowałem samemu wyróżniać się w tłumie komiksiarzy, zakładając na tą okazję, obleśną, cekinową, damską, za małą bluzeczkę, idealnie komponującą się z nowym wyglądem, po cichu licząc na tytuł Miss Festiwalu (kto powiedział że musi być laską). Jednak oprócz kilku zażenowanych, ukradkowych, litościwych spojrzeń, nie spotkała się ona z właściwym odzewem.
Autor - Benedykt Szneider
Do miasta Łodzi przybyłem już w czwartek, gdyż umówiłem się na wspominkowe (i nie tylko) spotkanie, ze znajomym (reżyserem i fotografem) Ryśka.
Na czas pobytu, zamieszkałem jak w zeszłym roku, w Hotelu Andel's i znowu ciężko było mi z niego w ogóle wychodzić.
Autor - Wojciech Stefaniec
W piątek wieczorem poszedłem na Wernisaż Macieja Pałki.
Niesamowite, że znalazło się tyle chętnych ludzi, chcących obejrzeć na żywo te wszystkie koszmarki ;DDD
Pewnie przybyli na darmowe Szampanskoje ;)
Wieczorem poszedłem do kina na "Skórę, w której żyję".
Almodovar zwyczajowo mnie nudzi, ale przynajmniej aktorka była miła dla oka, a muzyka dla ucha.
Autor - Rafał Gosieniecki
Sobota to główny dzień komiksowego świętowania.
Wyjątkowo w tym roku, nie znalazłem ani chwili na uczestniczenie w licznych spotkaniach i wystąpieniach, krążąc wśród stoisk wydawniczych, w celu zaspokojenia nałogu.
Nie przeszkadza mi to jednak, napisać kilku słów o samym festiwalu.
Zwyczajowo rozdawanie autografów przez autorów, było poniżej wszelakiej krytyki pod względem organizacji.
Wystawa prac konkursowych, wciśnięta w jakiś wąski korytarz.
Gdybym był rysownikiem, wolałbym żeby mnie w kiblu powiesili - więcej ludzi zobaczy, do tego bardziej... zrelaksowanych ;D
Generalnie organizatorzy albo nie chcą, albo nie potrafią rozwiązać tych malutkich problemików.
Kolejny seans na wieczór, tym razem "Bitwa Warszawska 1920", który o dziwo nie jest aż tak złym filmem, jakiego się spodziewałem. Rewelacyjne zdjęcia, efekt 3D momentami męczący, niezamierzenie komiczny Warszawiak w roli księdza, wkurwiająca muzyka i beznadziejna Natasza.
Autor - Eduardo Risso
Niedziela to już bardziej dzień wypoczynku, a po samym terenie festiwalu, krążyła również mniejsza ilość uczestników, w większości skacowanych po wczorajszej Gali.
Żeby nie stresować się zbytnio powrotem do domu, zostałem do poniedziałku, korzystając do woli z hotelowych atrakcji.
Teoretycznie dzisiaj miałem pójść do roboty, ale w nocy zrzygałem i zesrałem się jednocześnie.
Pewnie ze szczęścia, że przytargałem ze sobą dwa plecaki i dwie siatki komiksów ;DDD
Rano wziąłem urlop na żądanie, a do życia (dopiero pod wieczór) przywróciła mnie lektura obscenicznych wytworów chorej wyobraźni Ojca Rene - martwego postawiła by na nogi ;)





Na piątkowym VIPparty miałem niesamowitą przygodę. W pewnej chwili usłyszeliśmy dzwonienie łańcuchem o szczeble barierki wiodącej na piętro z cateringiem i oczom gości ukazał się najprawdziwszy LOBO! Byłem przekonany, że wdarłeś się podstępnie na imprezę i uskuteczniasz jakieś maszki. Lobo był do Ciebie dość podobny a w dodatku w pełnym makijażu i kompletnie mnie zmylił. Podszedłem do niego i mówię: HADES! Co Ty tu robisz?
OdpowiedzUsuńOkazało się, że to była tylko pierwsza z całej serii moich pomyłek.
Opisałbyś jeszcze co dobrego było w menu Locandy. No i dzięksy za szampana!
Ktoś śmiał ukraść mój pomysł z LOBO!!!? ;DDD
OdpowiedzUsuńO Lokandzie, już dawno miał skrobnąć kilka dobrych słów Fafik, gdyż to jedna z moich ulubionych knajp w kraju ;D
Jadnak zawsze coś innego wyskakiwało, a na chwilę obecną pogubiły się foty z tego miejsca.
Podają najlepszy makaron między Odrą a Bugiem!!!
nie chudnij już bardziej...
OdpowiedzUsuńdziecko prosi...
bardzo... bardzo...
p.s. ładna koszulinda :DDDDDDDDDDDDD
ha ha ha w takiej z Tobą na miasto wyjdę ;P
Już tylko kilogram został mi do zrzucenia ;D
OdpowiedzUsuńAle idzie zima, więc standardowo tyć zacznę ;]
Wreszcie komuś koszulka się spodobała ;)
Rozumiem, że Ty ją chcesz ubrać na spacer po mieście ;>
tak tak :D nie ma jak has ;)
OdpowiedzUsuńskoro była napięta no Tobie, sądzę, że będzie na mnie jak worek kartofli- aaaaaaaale skoro już zrzuciłeś prawie całą moją wagę (łoł) to może będzie w sam raz ;)
zapatrzył się Staruszek na swoje niedorozwinięte fizycznie dziecko... pamiętaj- nie tędy droga ;)
zimą zacznę dokarmiać chyba zwierzęta (dziki, dziki rzecz jasna)...
Bluzeczka na Ciebie będzie w sam raz ;)
OdpowiedzUsuńPrzecież było już wspominane, że zapatrzylim się na swoje sylwety, zatem jedno przybiera, drugie chudnie ;D
Pisząc o dokarmianiu dzików, masz jakąś specjalną karmę na myśli ;>
Wspaniała koszulka. Nie docenili!
OdpowiedzUsuńNiestety nie, chociaż cekinki przez tydzień przyszywałem ;]
OdpowiedzUsuń