czwartek, 30 czerwca 2011

Wieśniacki artycha - Pseudonim sceniczny

Poznaliście już mój pseudonim artystyczny, natomiast teraz prezentuję inny, wykorzystywany przy okazji publicznych występów "na scenie", o których pewnie już niebawem wspomnę w Przodowniku Pracy ;)

Geneza powstania poniższego symbolu oraz jego prawidłowego czytania jest prosta.

Po długoletniej, wszechstronnej edukacji, tonach przerzuconego żelaza, aby wypracować odpowiednią muskulaturę oraz intensywnej pracy nad zniewalającym charakterem, osiągnąłem upragniony cel - HARMONIĘ.

Nie chodzi o instrument muzyczny, ino perfekcyjne zrównoważenie elementów
Ciała
Umysłu oraz
Duszy
w skrócie CUD.

;)))))))))))))))))

Nie pozostało mi nic innego, jak tylko opracować odpowiedni znak graficzny.
Od dzisiaj wołajcie na mnie - CUD hds.

Źródło: Głosy w mojej głowie

Może więc pokażę cycki???

Za zakończenie wczorajszy pean na moją cześć, prosto od fanki Anetki ;DDD

Lecę obierać dziemniagi!

poniedziałek, 27 czerwca 2011

After BFK 2011

Kolejne BFK za pasem.

O ile zeszłoroczna impreza była mocno kameralna, to tym razem zebrało się więcej luda.
Nektarem nęcącym komiksowe pszczółki był Szymon B., który sam nie stronił od polskiego miodku pitnego, podczas sesji autograficznej;)
Przyznaję, że po raz pierwszy zdarzyło mi się widzieć (a jestem etatowym kolejkowiczem), zgodnie stojących w jednym sznurze ciał, zwykłych czytelników, jak i komiksowych celebrytów.
To tylko pokazuje skalę fanatyzmu, na punkcie tego Pana.

Wracając do samej imprezy, nadal uważam ją za moją ulubioną, z całego kalendarza festiwali.
Plusów jest kilka:
- samo miasto Gdańsk (wiem dla wielu jest to spory minus, bo położony peryferyjnie na mapie kraju),
- interesujące tematy spotkań,
- pełen profesjonalizm organizatorów,
- fajna pora roku,
- darmowy wstęp i ciekawy katalog.

Chyba najbardziej podoba mi się sama organizacja, bez napinania się, bez rozbuchanego do granic możliwości grafiku zajęć.
Widać, że dobrze znają swoje siły na zamiary.
BFK jest małym festiwalem (raczej takim pozostanie), natomiast w przypadku Łodzi, czy Warszawy, odnoszę wrażenie, że ludzie za nie odpowiedzialni, z jednej strony starają się pokazać, jakie one są wielkie, atrakcyjne i superhiperduper, a mentalnie cały czas tkwią w niszowo-konwentowych klimatach, od których zaczynali.
Lista grzechów jest spora:
- obsuwy kolejnych punktów programu,
- mylenie i nie rozpoznawanie zaproszonych artystów, przez osoby odpowiedzialne za posadzenie ich przy stolikach autografowych,
- totalny chaos podczas samej sesji,
- brak klarownych zasad wrysowywania się, stąd zdarzają się chamy stojące z całymi naręczami komiksów, dla cioci, brata, sąsiadki i chorej siostrzenicy, wpychanie się w kolejkę i zajmowanie miejsc dla gromady nieobecnych kumpli (tak ciężko uregulować ją taśmociągiem, jak na lotniskach?),
- rozlokowanie atrakcji po całym mieście,
- często błędny zakres czasowy, przeznaczony na spotkanie z danym artystą (za krótko, za długo),
- sadzanie przy sąsiednich stolikach, gwiazd różnego formatu (do jednej stoją dzikie tłumy, a druga w tym czasie nerwowo dłubie w nosie).
- osoby teoretycznie pilnujące ludzi w kolejce, zamiast starać się wyciszać, często-gęsto gorące emocje, sami jeszcze je windują.
Podejrzewam, że stopień wyszkolenia tych ludzi, w zakresie pierwszej pomocy, panowania nad tłumem itp. jest mierny.
Najgorsze jest to, że te same błędy powtarzają się na każdej imprezie.
Totalna stagnacja w tych sprawach, tylko program z roku na rok bogatszy ;]

Na małych festiwalach tych problemów nie ma, bo i atrakcji mniej, jednak na dużych chyba za coś płacę w ramach wstępu.
No tak.
Plakaty, ulotki, medialna promocja, katalogi, wikt i opierunek dla gwiazd.
To kosztuje ;)
Na fanów, dla których jest to robione, już nie starcza.
Osobiście wolałbym, mniej atrakcji, mniej gwiazd, mniej imprez towarzyszących, na które i tak nie mam czasu, byle miało to ręce i nogi.
Tak właśnie jest na tych mniejszych festiwalach (BSzK, Ligatura, BFK, LeSzeK).

Wracając na zakończenie do tegorocznego Bałtyckiego Festiwalu Komiksowego, najbardziej pozytywnym zaskoczeniem była La Masakra ;DDD
Zgadzam się z Grzegorzem Januszem, że to może być polski, komiksowy album roku.
ZAJEBIOZA!!!

Subiektywna relacja znajduje się u Olgi Wróbel, która była wyjątkowo zapracowana ;)

Zwyczajowo kończąc, przedstawiam moje ssssskarbeńka dwa ;D

Na pytanie RongRong Luo, co ma narysować?
Wyjątkowo, jak nigdy, zamiast powiedzieć to co zwykle, czyli postać kobieca, wzruszyłem tylko ramionami ;]
Po części dlatego, że moja znajomość angielszczyzny ogranicza się do... rozumienia jej, po części, chciałem się przekonać, co narysuje sama z siebie.
Spodziewałem się Czerwonego Królika, otrzymałem profil... dziewczęcia ;D
Chyba mam to na ryju wymalowane, że specjalizuję się w kolekcjonowaniu lasek ;)))

U Simona, miałem sprecyzowaną prośbę, zatem z pomocą tłumaczącej Olgi, pokornie błagałem o biblijną Marię Magdalenę, bądź Maryję w ciąży ;)
Chyba wziął mnie za zboczeńca (zatem prawidłowo).
Naszkicował Matko Bosko z Jezuskiem i Trzema Królami Pingwinami.
Ma chłop fantazję ;DDD

Zupełnie pozafestiwalowo, miałem przyjemność poznać Ewę & Gosię, wręczając tej pierwszej nagrodę za wygraną w pierwszym, blogowym konkursie.
Bardzo sympatyczne dziewczyny ;)
Dodatkowo, przekonałem się na własne oczy, jaki komiksowy ugór, próbowało uprawiać wydawnictwo Abiekt.
Tym bardziej podziwiam ;)

piątek, 24 czerwca 2011

Pink Friday 10


Piątek… weekend… A co za tym idzie- jak co tydzień, Pink Friday na hds’owym poletku z pod Kimona dłoni. O mych poczynaniach można wyczytać, z Hasającego Dialektu Sarkastycznego, a ja sam po intensywnym tygodniu, postaram się troszkę ogarnąć, bo nie za wiele i nie za często mnie tu było- choć starałem się na bieżące śledzić blogowe poczynania… Nie ukrywam, że czuje się niczym zdjęty z krzyża- ale to pozytywny znak, że tydzień został dobrze zagospodarowany nie tracąc grama uciekającego czasu.

Pokazując powoli drugie oblicze właściciela poletka- a raczej to miększe i delikatniejsze (łoł)- wyciągając własne wnioski, można stwierdzić, ze oprócz pozującej zimnej ryby z domieszką pikanterii i szczyptą sarkazmu, HaDeS to bardzo współczulne stworzenie, które potrafi chwilami pokazać to czemu samemu się nie widzi, ukazując to w bardzo prosty i jednocześnie barwny sposób. Znajomość z Freak’iem to nie tylko pozytywny pląs, nieustający śmiech (choć tego jest najwięcej), ale przede wszystkim szczere stawianie do pionu, co ma nieść za sobą wyciągnięcie jakichkolwiek wniosków- mówiąc oczywiście o własnej perspektywie z Nim bytowania- bo wraz z Doro przejęli nade mną duchową opiekę- może to głupie, ale czuje się jak w energetycznym kloszu, gdzie wszystko ma inny smak. Nawet na wczorajsze zakończenie dnia dostał ode mnie szczere życzenia z okazji Ojcowego dnia, przypominając sobie o nim w ostatniej chwili, bo nie mam w zwyczaju obchodzić tego święta.

Słowo, obraz… HaDeS jednoznacznie i dosadnie potrafi patrzeć, czytać i półsłówkami dochodzić do swoich racji- które zazwyczaj okazują się prawdą… Mimo, że pod przykrywką infantylności i totalnego słownego pustkowia, daje ostro w pięty, będąc takim pozytywnym duchem, gdzie wiele czytelników nim się napaja, wkraczając w zastawioną pułapkę, która ma nieść za sobą uszczypliwe i bardzo otwarte komentarze- niesienie uśmiechu w swoim inwentarzu to nie lada wyzwanie- tym bardziej jeśli ma się za sobą bogate doświadczenia, które nie zawsze były smaczne i różowe... mimo zakładanej przez niego maski dystansu na dzień dobry, pokazując się z tej sarkastycznej strony, powoli daje się poznać z pod tej innej twarzy. Z racji swej autonomicznej emocjonalności, zawsze odkrywam to czego nie widać, bo to jest główna wartość człowieka, którą warto poznać, ściągając te wszystkie warstwy…

Obiecałem już na początku Pink Friday’owego cyklu, że pokaże HaDeSa jak go widzę ze swojej perspektywy- więc nastąpiło to w 10, rzekłbym nawet jubileuszowym odcinku. Na zakończenie w Jego imieniu, przepraszam, że na weekendzie będzie tu dość cicho i nie pojawi się sobotnie SZF & przy niedzieli QW, ale jak wiadomo z wcześniejszego wpisu, Freak wyemigrował do Gdańska na Bałtycki Festiwal Komiksowy, gdzie oddaje się błogiemu szlifowaniu swojej pasji jaką jest komiks. Postaram się godnie zaopiekować przez ten czas owym poletkiem- ale to robię praktycznie zawsze- albo dość często…

Na zakończenie dedykacja dla Freaka & JIM… Proszę się z tym utożsamić… A ja obiecuję odrobić lekcje jeszcze troszeczkę- czyli wyedukować się przed poniedziałkowym egzaminem z historii sztuki…


Zatem życzę udanego weekendu…

K.I.M.

(woah- dopiero ogarnąłem, że nie użyłem emotikon w tym wpisie!)

czwartek, 23 czerwca 2011

wtorek, 21 czerwca 2011

Fafik's travels 18 - Cypr

W przedostatnim odcinku SZF, Panek zdradził Wam, że pod koniec kwietnia byłem na Cyprze.

Typowo służbowy pobyt (zatem krótki oraz nieciekawy), wiązał się z gościnnymi występami konferencyjnymi na Uniwersytecie Cypryjskim w stolicy kraju - Nikozji.

Na zwiedzanie, plażowanie

oraz zajadanie cypryjskich przysmaków

było mało czasu.
Zresztą miasto oferuje niewiele interesującej, turystycznej rozrywki.

Jednego dnia, razem z pięknymi towarzyszkami, udaliśmy się do Larnaki, w której podziwiałem:
- Kościół Ajos Lazaros z IX wieku,

Wybudowany na grobie Łazarza (po wskrzeszeniu przez Chrystusa, założył tutaj gminę chrześcijańską).

- Meczet Al-Kebir.

niedziela, 19 czerwca 2011

Qltury week 56

Przyszły weekend będzie ukoronowany wycieczką nad polskie morze, zwane Bałtykiem ;D
Punktem docelowym jest Gdańsk, w którym po raz kolejny odbędzie się Bałtycki Festiwal Komiksowy ;)))

Impreza cały czas trzyma równie wysoki poziom, a w tym roku główną "małpką w zoo" będzie nie kto inny, ino Szymek Bisley!!!
Dla większości nerdów, wykarmionych tm-semicową pulpą, postać kultowa ;D

Sam nie wiem, czy w ramach cospleya, wcielić się w LOBO,

a może w SLAINE'a???

Macie swoje propozycje ;>

Jako taką wprawę w fanowskich przebierankach komiksowo-filmowych już posiadam ;)


Oczywiście w związku z festiwalem, wydawcy szykują jakieś nowości, ale jestem tak podjarany samym Simonem, że nie chce mi się już o nich wspominać ;D

sobota, 18 czerwca 2011

Saturday Zbok Fever 56


Autorem dzisiejszego aktu jest Marcus Moc, o którym do poczytania i pooglądania jeszcze tutaj oraz tutaj.

Zamiast teledysku, amatorski filmik z piłkarskiego szkolenia.

Nuuuda, nic się nie dzieje, ale wytrwajcie do finału.
W tle ostro i nieprzyjemnie szumi wiatr w głośniku, więc żeby cokolwiek rytmicznie plumkało, możecie odpalić nowy, krajowy projekt muzyczny.

Oczywiście niektórzy znów będą marudzili, że wieś tańczy, wieś śpiewa ;P
Wrzuciłem to specjalnie ;D
Nie dość, że wkurwiający moskit, to jeszcze freak ;)))

Wracając jeszcze do filmiku, który zapodały mi moje kochane kurki.
Mówiły, że jak same go oglądały, to pomyślały iż można taki żart zrobić jakiemuś znajomemu, jednakże chwilowo utknęły z problemem, kto się tak wypnie?
Po krótkim zastanowieniu, zerkając na siebie porozumiewawczo, chóralnie powiedziały - HADES!!! (śmiech).

Nie ma to jak odpowiednia opinia w środowisku ;]

mahna... mahna... hahahaha

piątek, 17 czerwca 2011

Pink Friday 9


W kolejnym piątkowym dziale Kimiego, chciałbym zacząć od prywaty, czyli poinformować w jaki sposób HaDeS przyczynił się do dobrego w minionym tygodniu ;] mianowicie dzięki szkicom i obrazom, które powstały z racji użyczenia swej facjaty do ogarnięcia, przeszedłem ,,teczkowy”, pierwszy etap na egzaminach wstępnych na krakowskiej ASP- kierunek grafika warsztatowa ;] zapewne teczka byłaby znacznie uboższa, gdyby nie owy fakt poświęcenia się Freaka do pozowania do aktu- a konkurencja jednak nie śpi, tym bardziej, że chętnych tym razem było ponad 200… Zostało nas ok. 1/3, wiec teraz życzyć mi powodzenia na 3 etapowym egzaminie praktycznym w przyszłym tygodniu & ustnym za 2 tygodnie- który w zeszłym roku zawaliłem- wstyd Kimi, wstyd…

Również w imieniu swoim i zapewne HaDeSa też (choć już wiem, że się nie pojawi osobiście, wysyłając swego zwiadowcę) zapraszam na swoją autorską, pierwszą wystawę malarstwa- 8 lipca o godzinie 20.00 w ArteFakt Cafe w Krakowie. Właśnie tam będzie można po raz pierwszy zobaczyć efekty naszej współpracy, czyli obrazy, które w poprzednich odcinkach Pink Friday pojawiały się jako preludium w formie fragmentu. Mogę również uchylić rąbka tajemnicy, że owe kilka prac zostanie ukazane całkiem inaczej niż reszta ;] ale o wystawie opowiem więcej bliżej tego terminu, a teraz chciałbym jeszcze zaprosić na swojego bloga, gdzie Freak urządził mały, zabawny konkursik związany z wystawą ;] Zapraszam więc na 11 odcinek Hasającego Dialektu Sarkastycznego ;]

Lato… Słońce… Woda… Leżenie błogo ptakiem do góry… czyli to co HaDeS lubi najbardziej. Chłopiec troszkę rozleniwił się ostatnimi czasy, będąc niczym krówka ciągutka, ale nikt mu tego nie ma za złe- każdemu się przytrafia… Powrócił ze swej twierdzy wewnętrznej, napojony i nastrojony na pozytyw nadchodzącego tygodnia. Oczywiście nie rozstając się z komiksem w dłoni…

Właśnie co do komiksu ;] miałem przyjemność zdobyć dla hds’a komiks podczas jego premiery w Krakowie- mimo, że Manga nie należy do jego ulubionych, to sądzę, że dla jako zapalonego hobbisty, ucieszy samo oko i fakt posiadania ;] tym bardziej, że udało mi się go zdobyć w sposób przebiegły znając właściciela lokalu ;P chyba źle się dzieje, skoro widząc komiks i możliwość jego posiadania za free, widzę przed oczami Freak’a i go… biorę ;] przyznam się szczerze, że zacząłem czytać… ale nie podołałem- komiks jest dla mnie zbyt brutalny, mimo, że uwielbiam japońskie horrory na wielkim ekranie… Może z racji artystycznego podejścia i wchłaniania tych szkiców emocjonalnie i trawienia ich od podszewki? Nie znam się na komiksach, to nie moja działka ;]

No i dedykacja muzyczna ;)

dziś będzie mały powrót do przeszłości cofając się do roku 2000- będąca odpowiedzią na video z ostatniego SZB ;] królowa jest ino jedna ;]




czwartek, 16 czerwca 2011

Uratować od zapomnienia - Kobuz 3 na wsi

Prawie rok temu przywoływałem z otchłani pamięci, miniony urok rodzinnej wsi.

Jakoś tak znowu zebrało mi się na wspominki, zatem przeglądając rodzinne, olbrzymie archiwum fotograficzne (pykanie zdjęć to jedna z wielu form ekspresji mojego taty), natrafiłem na fenomenalną perłę kronikarską!!!

Wyobraźcie sobie, że w czasach schyłkowej komuny (jakiś 1985 rok), na zapyziałym, ubłoconym, szarym osiedlu PGR, przed jednym z kilku niskich bloków, zawisł... szybowiec.

Lotnictwo to chyba największy ojcowski konik.
Odkąd sięgam pamięcią, kleił modele, jeździł z nimi na zawody, przywoził z nich nagrody i mistrzowskie tytuły, ciągał nas po pokazach lotniczych oraz był zawsze pierwszym, wiejskim gapiem, gdy gdzieś w okolicy wylądowało coś fruwającego.

Zatem jakoś specjalnie się nie zdziwiłem, gdy tato pewnego lata, przed naszym blokiem, postawił metalowy postument, na którym zmontował przywieziony w częściach (nie pytajcie skąd i jak go zdobył) szybowiec - SZD-21-2B Kobuz 3.

Ależ to była sensacja dla wieśniaków oraz frajda dla dzieciaków ;)
Do kabiny można było wchodzić i bawić się w prawdziwych pilotów, tym bardziej że stery były całkowicie sprawne.
Jedynie pulpit sterowniczy został wymontowany,

ale już takie gumowe ustrojstwo, do którego piloci sikali w trakcie lotu, pozostało i też było sprawne ;D

Po latach stania na wolnym powietrzu, bez odpowiedniej ochrony i konserwacji oraz przy intensywnym, szczeniackim użytkowaniu, szybowiec uległ rozpadowi ;]
Pozostały same metalowe wsporniki, które obecnie służą do rozpinania linek na pranie.

Jak się kiedyś dowiedziałem, że obecnie ten konkretny model jest absolutnym, kolekcjonerskim rarytasem (zbudowano tylko 31 sztuk, do naszych czasów dotrwały jakieś pojedyncze niedobitki), to się tylko złapałem za głowę.

Pozostały cudowne wspomnienia, kilka zdjęć i prawdopodobnie jakieś detaliczne pozostałości, w ojcowych hałdach śmieci... ups znaczy się pamiątek i potrzebnych rzeczy ;D

środa, 15 czerwca 2011

Odblaski HeHe

Tatko nadal duma nad tytułem swojego bloga, zatem kolejna porcja jego produktów.

Lustereczka powiedzcie przecie, kto wytwarza najbardziej kunsztowne pierdółki na świecie ;)

Za brud zalegający na szkle, serdecznie przepraszam ;]
Nikt nie jest idealny ;D

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Hanna

Zapraszam na najkrótszą na świecie recenzję filmu pt. "Hanna".


Dziękuję za uwagę ;]

niedziela, 12 czerwca 2011

QW 55 czyli Leszek z Lublina

Kolejny tydzień kulturowej posuchy...

Zatem znowu muszę się sprężyć oraz spiąć poślady i próbować coś popisać oględnie qlturalnie.

Niech będzie.

Tym razem popastwię się nad lubelskimi, bilbordowymi Przygodami Leszka, które miałem przyjemność obejrzeć, dotknąć i polizać.
Przebieg akcji, został tydzień temu opisany na łamach internetowego Zinola.

Teraz przedstawię Wam własną wizję lokalną, której dokonałem wczorajszym popołudniem.

Gdzieś w połowie drogi między Placem Litewskim, a Ogrodem Saskim, czyli w ścisłym centrum miasta, aczkolwiek w bocznej uliczce, na tyłach, a dokładnej bocznej ścianie dyskontu spożywczego, znajduje się 5 (pięć) zdezelowanych ram bilbordowych, które posłużyły jako plansze tegoż komiksu.

We wspomnianej relacji, nie ma zamieszczonej pełnej wersji przygód, dlatego zanim przejdę do samej oceny akcji, macie niepowtarzalną okazję, zapoznać się z całością.
Jak powiedział scenarzysta, komiks równie dobrze można czytać w obu kierunkach, ja pozwolę sobie zamieścić plansze w wersji klasycznej, czyli od lewej do prawej (za pierwsze nieostre zdjęcie, serdecznie przepraszam).

Jak widać na ostatnim zdjęciu, KOMIKS wzbudza zainteresowanie wśród przechodniów.

O samym scenariuszu wiele powiedzieć się nie da, bo cóż można przedstawić w pięciu odrębnych kadrach, w dodatku będąc ograniczonym wymaganiami (treściami) narzucanymi przez sponsora/kuratora akcji.
Zatem odrobinę uwagi poświęcę samym rysunkom Macieja Pałki, który moim zdaniem zmalował się świetnie.
Obrazki najlepiej oglądać z bliska, gdyż na takich dużych powierzchniach, znajduje się dużo szczególików (patrz zdjęcie otwierające posta) oraz mistrzowskie wykorzystanie dostępnego materiału i faktury.

Zastanawiam się, czy malownicze okoliczności przyrody (obecność azotolubnych pokrzyw i czarnych bzów, wskazuje na częste nawiedzanie tego miejsca, przez miłośników złotego trunku, którzy dodatkowo pozostawiają tu materiał dowodowy), były brane przy odmalowaniu treści na planszach.

Sami przyznacie, że jedno z drugim fajnie kontrastuje i koresponduje ;)

W szerszym kontekście, idealnie pokazuje to, gdzie w społecznych (polskich) potrzebach, funkcjonuje szeroko pojęta KULTURA.
Mimowolnie, codziennie się z nią stykamy, lejąc zazwyczaj szerokim strumieniem ignorancji i niezrozumienia.

Jeszcze gorzej ma się KOMIKS, który...

... czyli stanowi integralną część tejże olewanej kultury.

Podsumowując króciutko.
Chłopaki-Lubliniaki! Odwaliliście kawał zajebistej roboty!
Pokazujecie, że jak się chce, to się może ;)
Inna sprawa jest taka, że zwykli ludzie i środowisko komiksowe, leją na to sikiem prostym ;]
Trzymam kciuki za kolejne akcje ;D
Nie zapominajcie o kropli, która drąży kamień ;)))

Na zakończenie chciałbym zauważyć, że Lublin jest jednym z piątki finałowych miast (pozostałe to: Gdańsk, Katowice, Warszawa, Wrocław), ubiegających się o miano Europejskiej Stolicy Kultury.

Widać to na każdym kroku, bo miasto, włodarze, działacze i mieszkańcy, starają się na każdym kroku, żeby nią się stało. Ewidentnie widać, że wszystkim bardzo zależy, a ja mocno kibicuję temu zadupiu ;D

Jutro przyjeżdżają jurorzy konkursu oceniać postępy, a przy okazji wydawana jest książka o lokalnej kulturze (w tym o komiksie).

sobota, 11 czerwca 2011

SZF 55 Update

Dzisiaj było w stolycy trochę paradowania, więc czemu by dziecięco nie poqueerować na wieczór ;)


Oryginał wszyscy znamy, a ten chłopczyk sobie tak tańcował, 20 lat temu ;)

Saturday Zbok Fever 55


Lato już tuż tuż, chociaż za oknem chwilowe załamanie pogody, zatem dzisiejsza foto jest odrobinę inne, niż zwykle w tym cyklu.
Z jednej strony lody dla ochłody, od bodajże najlepszego, światowego producenta tych smakowitości, co ciekawe z polskimi korzeniami ;)
Z drugiej, rozpalające zmysły, odsłonięte nogi fafikowych towarzyszek, z krótkiego wypadu na Cypr, jako zapowiedź jego przyszłotygodniowej relacji.

Teledysk tak odrobinę komponujący się z tymi nogami i lodami ;D

piątek, 10 czerwca 2011

Pink Friday 8


Z racji, że Freak znów wyemigrował by zamknąć się w wieży, prześladowany biczem JIM, delektując się tym i owym, ciumki chrumki i te sprawy; zostałem sam na polu bitwy… Mimo, że stałem się ich ,,Bejbi Babą”, nie zmieściłem się do torby podróżnej, bo tym razem HaDeS wybrał się na pląs ino z małym plecaczkiem zabierając tylko Fafika, powiadając bym walecznie pokazał klasę na nadchodzącym starciu artystycznym… z racji, że jestem raczej grzecznym chłopcem, to słucham się mądrego i doświadczonego życiem Tatusia, a raczej Staruszka i nie poddam się bez walki… mimo, że konkurencja jest spora ;P

Ale mniejsza o to…

Ostatnio przy felietonie o zwierzaku ( a w tym tygodniu pojawił się jeszcze inny, bardzo rozczulający wpis- chlip chlip), HaDeS wyrzucił mi, że zrobiłem z niego Miękkiego Waca na blogu… wcale nie ;] chociaż chciałbym sobie chociaż jedną zasługę wpisać, ale nie mogę… bo wina leży gdzie indziej… Anu bo to nie tylko ja wkręcam się w felietony i rozbudowane komentarze, bawiąc się w zacipki, tffuuuu- przepraszam- zaczepki ;) i to nie tylko ja otwieram się w emocjonalnym ekshibicjonizmie… masz ciało co chciało ;] a wina leży raczej po stronie Doro… tak Doro ( Ty zła kobieto)… bo to Ona przywlokła za sobą HaDeSa, a raczej mnie. Si Si… za mną przydreptało inne kółko wzajemnej adoracji i wieść się prędko rozeszła o takim osobniku który początkiem wyglądał bardzo groźnie i chłodno… wystarczyło poszturchać kijem ze dwa razy i pole-ciało… teraz ma felietony, z których dłonie na początku zacierał ;] obecnie budząc się z paluszkiem… tam gdzie się budzi ;] ale On to przecież ubóstwia… a jak wiadomo Wiedźma ze Starego Sadu napędza wszystkim statystyki i przywodzi tabuny ludu ;]

W końcu HaDeS wziął się za porządne prowadzenia bloga, nie robiąc już chałtury- tak jak to było w zeszłym roku. Mimo podeszłego wieku, jednak ciągle człowiek się czegoś uczy… nawet form pisemnych, estetyki (no dobra przesadzam), nowych działów i pomysłów ;] jednak dalej mnie boli ( i nie tylko mnie) to co pojawia się muzycznego w Saturday Zbok Fever o_O mam nadzieje, że i to reformę estetyczną przejdzie, a dzieci czasem mają wpływ na rodziców, wymuszając to co chcą… zobaczymy czy mi się uda… bo są podobno dwa ;] mam tylko, że nie skończę wtedy jak inne HaDeSowe dzieciaki pod jego opieką, które odpływają w błogi… sen ;] ma chłop rękę do dzieci- to trzeba mu przyznać ha ha ha

Aha podobno w sklepach z artykułami gospodarstwa domowego, pojawiły się lampiony z tykwy ze znajomym wizerunkiem… zastanawiam się, w którym momencie wkradł się plagiat? Do nabycia w każdym mieście… i w niektórych wioskach ;]

Jak zwykle miałem napisać zupełnie co innego, ale tak to jest jak człowiek całe życie na wariackich papierach ;]

No i muzyczny pląs ;] taki powrót do przeszłości ;] mrrrrrrr


Miłego weekendowego :*

K.I.M.