sobota, 29 marca 2025
Michałowicka Para Młoda
Potem to już była sesja za sesją, z jedną i drugą panią!
sobota, 22 marca 2025
Śnieżyczkowe nowalijki
Kontynuując wątek dyptykowy, tym razem wiosenne przebiśniegi uchwycone w rezerwacie Śnieżynka.
Pozował Kamil.
niedziela, 16 marca 2025
Vanham Rosekson
W polskim komiksowie jest taka postać, którą obdarzono nabożnym kultem, tak samo jak jednego z jej współtwórców, a próba konstruktywnej krytyki kończy się odsądzeniem od czci i wiary. Mowa oczywiście o Wikingu z Gwiazd, czyli Thorgalu Aegirssonie, który jest moim rówieśnikiem. Będąc dzieciakiem znałem tylko jedną jego przygodę, wydaną przez KAW, totalnie zaczytaną i rozpadającą się "Wyspę wśród lodów". W pamięć wryła mi się scena stylizowana na rajski ogród, w której ukochana głównego bohatera sięga po owoc i w mgnieniu oka wszystko wokół zamarza. Chronologicznie oraz całościowo zacząłem poznawać tą serię podczas studiów, gdy jedna z koleżanek wiedząc o mojej kiełkującej miłości do komiksów, podarowała mi pierwsze 16 tomów opublikowanych przez Orbitę, dorzucając jeszcze przygody Szninkla. To było coś jak urodzinowy tort, z wisienką na szczycie! WOW!!! Niesamowite doświadczenie poznać jednym tchem historię Thorgala i jego rodziny, obserwując rozwój kreski Grzegorza Rosińskiego oraz kunszt pisarski Jeana van Hamme'a, którzy stworzyli niezwykle barwną i pojemną gatunkowo serię.
Aktualnie na polskim rynku obok siebie publikowane są najnowsze przygody, które już nie są tworzone przez ojców marki, a także wznowienie całej serii, z wypasionymi dodatkami i właśnie ta edycja skłoniła mnie do ponownego przeczytania całości oraz popełnienia tego wpisu. Miło sobie przypomnieć dlaczego zafascynowała mnie ta opowieść, by z czasem znużyć, a nawet drażnić. Dzięki dodatkom poznać kontekst powstawania kolejnych albumów, a to rysownik znudził się rysowaniem skandynawskich krajobrazów, więc scenarzysta wysłał ich za ocean, jeden z bohaterów musiał zginąć, bo nie przepadał za nim jeden z "rodziców", a przy okazji dodawało to sporej dawki dramaturgii albo seria przestała być prepublikowana w odcinkach w młodzieżowym czasopiśmie, więc autorzy mogli zaprezentować więcej golizny lub Grzesiu przeprowadził się do Szwajcarii, zatem jeden album rozgrywa się w górskiej scenerii. Takich smaczków jest więcej, a ja bardzo lubię wszelakie mejkingofy.
Narodowość Thorgala jest problematyczna ponieważ wychował się wśród Wikingów, ale pochodzi od ludu Atlantów, który wieki wcześniej spierdolił w kosmos, by znowu wrócić na Ziemię. Jeżeli dodamy do tego, że jego twórcy pochodzą z różnych krajów, bo rysownik jest Polakiem, a scenarzysta Belgiem, to robi się z tego niezły galimatias, podobnie jak w jego życiorysie, który ogólnie jest przygodową obyczajówką, zahaczającą o fantasy, SF, thriller czy horror, a bohaterowie nie dość że podróżują po różnych zakątkach świata, to również śmigają na osi czasu.
Seria urzekła mnie z kilku powodów. Najbardziej lubię ją za to, że Thorgal ze wszystkich sił broni wolności własnej oraz najbliższych, starając się nie narzucać innym. Spodobały mi się rysunki, które ewoluowały z albumu na album, a Rosek (pseudonim Rosińskiego na zachodnim rynku), co jakiś czas zmieniał styl rysowania. Początki były dość nieśmiałe, ale z ciekawymi dla oka eksperymentami w kadrowaniu, później kreska stawała się coraz bardziej czysta, precyzyjna i szczegółowa, by z czasem, gdy autor poznał rysowanych bohaterów jak własną kieszeń, stawać się bardziej szkicową i niechlujną, a pod koniec niezwykle efektownie eksplodować stylem malarskim. Bardzo cenię rodzinność sagi, co wielokrotnie podkreślali jej twórcy oraz to, że bohaterowie starzeją się i dojrzewają z każdym kolejnym tomem. Głównych bohaterów, czyli Thorgala i jego ukochaną Aaricię poznajemy gdy są jeszcze nieformalną parą młodych ludzi, już w drugim albumie mają wziąć ślub, a w trzecim wyruszają w podróż (poślubną) w poszukiwaniu swojego miejsca i szczęścia, na świat przychodzi pierworodny Jolan, życie coraz bardziej (z różnych powodów) się komplikuje, a potem rodzi się córka Louve... Opowiadane historie są różnorodne i niezwykle wciągające, jednak w pewnym momencie seria dostała zadyszki i zaczęła zjadać swój własny ogon, a opowieść stała się brazylijską telenowelą.
Jestem zdania, że trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Najpierw z serialem pożegnał się jego pierwotny scenarzysta, popełniając pod koniec kilka na serio słabych strzałów, potem pokład opuścił Pan Grzegorz i ewidentnie widać (mimo końcowej zmiany stylu malowania), że był już zmęczony tematem. Niestety nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka i bohaterów męczą (dosłownie i w przenośni) kolejni twórcy, a seria doczekała się kilku spinofów, których jakość jest raczej średnia.
sobota, 8 marca 2025
środa, 5 marca 2025
Corvus calvatio
Idziemy dalej przed siebie!!!
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)







.jpg)
.jpg)