Swojego SX-70 posiadam od marca tego roku i cały czas staram się poznawać jego możliwości oraz ograniczenia. Z każdą kolejną klatką wydaje mi się, że znam go coraz lepiej i jak to polaroid zaskakuje na każdym kroku.
Kolejna okazja do robienia nim zdjęć nadarzyła się podczas zeszłotygodniowego, krótkiego wypadu do Wilna. Chciałem żeby zdjęcia miały klimat młodzieżowych kolonii.
Zabrałem ze sobą dwa wkłady - jeden dedykowany na SX-70, drugi 600.
Pierwszą klatkę strzeliłem podczas nocnej podróży pociągiem do stolicy.
Trochę bałem się tego zdjęcia, bo nie chcąc budzić współpasażerów nie zapaliłem światła w przedziale, wobec tego użyłem tylko lampę z czerwoną nakładką.
Kolejne zdjęcie zrobiłem pod mostem prowadzącym do wileńskiej Republiki Zarzecza.
Akurat na znanej z folderów huśtawce zasiadło dziewczę płoche, więc nie omieszkałem wykorzystać sytuacji.
Wyszło dość ciemno, bo pora była jeszcze wczesna, a dzień pochmurny.
Będąc w Wilnie akurat w święto Matki Boskiej Zielnej, koniecznie musiałem ustrzelić Ostrą Bramę.
"Góra" chyba czuwała, bo wyszedł jeden z ładniejszych polaroidów.
To zdjęcie znowu robiłem na Zarzeczu, ale kolejnego dnia rano.
Jak widać jest poruszone, więc zaliczam je do muwizmu.
Ah te neologizmy!
Nazwa stworzona od spolszczonego angielskiego słowa move.
Dwa polaroidy zrobiłem na wileńskim punkcie widokowym, czyli Górze Trzech Krzyży.
Monument na tle burzowych chmur wyszedł idealnie, natomiast drugiego spodziewałem się trochę jaśniejszego i bardziej zielonego, no i trochę mało samej panoramy miasta, ale lepiej skadrować nie było możliwości.
Ostatnie dwie foty z wkładu SX-70 poświęciłem na opuszczony Pałac Sportu.
Modernizm jest moim ulubionym stylem architektonicznym, a wywodzący się z niego socreal i jego najbardziej radykalna forma, czyli brutalizm również bardzo cenię ogromnie ubolewając, że w Polsce zostaje coraz mniej budynków i rzeźb pozostawionych w ich pierwotnej formie.
Wspomniany budynek zrobił na mnie efekt WOW!!!
Trochę żałuję, że niestety nie dało się obejrzeć wnętrza tego kolosa.
Z całego mojego wileńskiego pobytu, największe wrażenie zrobił na mnie Cmentarz na Rossie, mimo że nie należę do nekroturystów.
Usytuowany wśród stromych pagórków, gdzie nagrobki dosłownie stoją jeden na drugim, a właściwie to niszczeją i zarastają chwastami.
Niesamowicie malowniczy i plastyczny widok!
Podczas jednych z podróży transportem publicznym, wpadł mi w oko szkieletor Stadionu Narodowego. Prezentuje się spektakularnie oraz postapokaliptycznie, ale niestety teren jest ogrodzony i wolałem w innym kraju nie ryzykować nielegalnego wejścia, zatem strzeliłem mu jedną, kiepską foteczkę.
Na terenie Starówki znajduje się kameralna ulica Literacka, na której murach różni artyści upamiętnili w swoich miniaturach znanych poetów i pisarzy.
Ostatnie zdjęcie z wyprawy zostało oczywiście zrobione w Warszawie. Podróżowałem w obie strony samolotem, a koniecznie chciałem zobaczyć monument, który w ostatnich miesiącach wzbudził wiele kontrowersji, więc uznałem że zrobienie tutaj zdjęcia będzie dość zabawne.
Osobiście uważam, że sam pomnik nawet jako tako się broni. Owszem otoczka jego budowy, w TAKIM miejscu była haniebna, ale pomijając że to chamska zżynka z Papcia Chmiela, to symbolicznie nawet się broni.
Lubię lato, uwielbiam słoneczne oraz wodne kąpiele.
Polska ma to szczęście, że posiada dostęp do morza, a skoro z Bydgoszczy do niego jest stosunkowo blisko, to przynajmniej raz w roku staram się nad nim spędzić odrobinę czasu.
Z racji braku auta, jestem uzależniony od transportu publicznego, w związku z tym najwygodniej jest mi jeździć na Mierzeję Helską, a dokładnie do Chałup. Choć najbardziej z wszystkich usytuowanych tam miejscowości lubię Kuźnicę.
Władysławowa nienawidzę, bo nie dość, że jest okropny architektonicznie, to jeszcze jest tam wpisdu turystów.
Jastarnia jak dla mnie jest kompletnie nijaka, Jurata wiadomo - blichtr, snobizm i Bryza.
Hel jest fajny, tylko, że tam również jest masa ludzi.
Kuźnica jest malutka oraz kameralna.
Chałupy wybrałem jako bazę noclegowo-wypadową, bo po pierwsze jest tam masa kampingów, a zazwyczaj sypiam pod namiotem. Po drugie znajduje się tam słynna plaża naturystyczna.
Po części o niej jest ten wpis, pośrednio o Bałtyku oraz ludzkiej naturze
Na Mierzei bywam od 2002, więc mam jako taki pogląd jak się przez ten czas zmieniła.
Niestety nie załapałem się na okres świetności plaży naturystycznej, który przypadał na lata '80.
Podobno wtedy naga brać była bardzo zintegrowana, organizowano różne zabawy i konkursy.
Obecnie z roku na rok, ludzie coraz bardziej się grodzą oraz alienują.
Mając megazajawkę na polaroidy oraz zainspirowany pewnym albumem fotograficznym postanowiłem teraz popstrykać swoje polaski.
Nie mając nic do stracenia, pytałem ludzi którzy wpadli mi w oko, czy nie zapozowaliby mi anonimowo do zdjęć. Chciałem skupić się na detalach ciała, więc portrety odpadały, a skoro anonimowo, to ludzi z tatuażami również wykluczałem.
Zderzyłem się ze ścianą.
O ile rozmowa o przysłowiowej dupie Maryni przebiegała bezproblemowo, to na hasło robienie zdjęć następowała blokada i na nic zdawały się szczegółowe wyjaśnienia.
Chałupy i reszta miejscowości, kampingi oraz plaże...
Wszystko uległo zmianie.
Na ówczesnych polach namiotowych królowały kiedyś... namioty, a teraz jest coraz więcej przyczep oraz kamperów. We wioskach ścisk, kicz i cepeliada, a na plażach coraz więcej śmieci. Doszło do tego, że nad morze idę z pustym workiem na śmieci i skupiając się na najbliższej okolicy mojego grajdoła, wracam z pełnym.
Jestem plażowym wędrowniczkiem i leżenie plackiem średnio mi wychodzi. Natomiast spacerowanie po piasku wychodzi mi wyśmienicie i wyrabiam wtedy niezłą kilometrówkę.
Pięć lat temu również tak sobie chadzałem wzdłuż i wszerz. Jakiś niecały rok później napisał do mnie anonimowy przeglądacz internetowy, który jakimś trafem znalazł w sieci moje zdjęcia. Zakomunikował mi, że widział mnie zeszłego lata w Chałupach. Od słowa do słowa, okazało się że faktycznie mogłem to być ja. Pogadaliśmy jeszcze trochę, po czym on przyznaje się, że robił mi wtedy ukradkiem zdjęcia. Z jednej strony mnie to rozbawiło, z drugie przeraziło i tak w nawiązaniu do tych ludzi, którzy teraz nie odważyli się stanąć przed obiektywem, tak sobie myślę, że i tak nie znasz dnia, ani godziny gdy Ci foty strzelają.
foto Krzysztof Fafiński
Według mnie powinien zostać zrealizowany utopijny pomysł limitu ludzi wpuszczanych na półwysep, który co jakiś czas wraca w publicznej debacie.
Zdaję sobie sprawę, że tubylcy zarabiający głównie podczas krótkiego sezonu letniego, roznieśli by w pył realizatora takiej idei, jednak długoterminowo, a tak się w naszym kraju nie planuje, byłoby to z korzyścią dla wszystkich.
Już teraz widać, że turystów jest tam zbyt wielu!
Chociaż limit wjeżdżających aut, jak przy nowoczesnych parkingach, byłby jakimś rozwiązaniem.
Ten wpis ilustrowany jest właśnie tymi paparazzowymi fotkami.
Natomiast ostatnie było już pozowane, podczas tego samego wyjazdu.
Powinienem młodość, a nie dzieciństwo przeżywać na przełomie lat 70 i 80. Uwielbiam tą mieszankę kiczu, nieskrępowanej wolności i radości. Oczywiście mam na myśli to co się działo w szeroko pojętej popkulturze (głównie) światowej, a nie rzeczywistości geopolitycznej.