środa, 30 maja 2018

Wschody i zachody słońca z Amosem

Z Amosem poznaliśmy się prawie dwa lata temu na jednym z plenerów. Zaskoczył mnie wtedy, bo jako jeden z niewielu fotografów kompletnie nie miał parcia na złapanie mnie w kadrze. Jednak jeśli spojrzy się na jego portfolio, to od razu wiadomo dlaczego? Otóż wyspecjalizował się on w sensualnej fotografii kobiecej, najlepiej czynionej podczas zjawiskowych, letnich wschodów słońca, więc model od wszystkiego, czyli do niczego, kompletnie nie wpisywał się w jego koncepcje. Szanuję takie podejście, bo już z paroma fotografami tak wyspecjalizowanymi, wyszły zdjęcia zaledwie poprawne. Po prostu trzeba inną fotografię niż się robi na co dzień poczuć, ale zawsze mocno kibicuję podjętym próbom przełamania własnych schematów.
Prawie rok zajęło Pawłowi przetrawienie tematu i znowu mnie zaskoczył, gdy z pewną taką nieśmiałością zagadał, że chciałby ze mną spróbować ugryźć męskość. Zrobiliśmy to na łące, dupy nie urwało, źle też nie było. Później był kolejny raz z bardzo widocznym progresem.
Na początku tego roku, spotkaliśmy się po raz trzeci. 
Chwilę wcześniej razem z Martyną, intensywnie szarpaliśmy się pod wodą, żeby zrobić jeden z moich ulubionych Ofelionów.
Dariusz Tofiluk
Zdyszani, bo nurkując skumulowaliśmy dwutlenki, zasmarkani, bo woda podrażniła śluzówkę nosa, pomimo dość ciepłej wody delikatnie zziębnięci, a do tego Paweł dyrygujący nami zza zamkniętej szyby, więc pozujemy bardziej intuicyjnie, niż faktycznie wykonujemy polecenia.
No niech mi ktoś powie, że pozowanie jest łatwe, a dobre zdjęcia robią się same.
Powiem więcej! Niech ktoś powie, że to są złe zdjęcia! To w pysk strzelę jak spotkam. No i już wiem, że Amos będąc konsekwentnym, skutecznie wyszedł z bezpiecznej niszy, w której tkwił do tej pory.
Chylę czoła! Liczę na kolejne spotkania!

wtorek, 29 maja 2018

Patience

Cierpliwość popłaca!
Dawid "Bilans" Galiński odezwał się do mnie wiosną 2016 roku z propozycją zrobienia zdjęć.
Z racji totalnego zarobienia zawodowo-fotograficznego przesuwałem terminy. Spora część fotografów uznaje takie zachowanie za afront, więc strzelają spektakularnego focha, tymczasem Dawid pewnie niejednokrotnie zazgrzytał zębami podczas kolejnej obsuwy jednak cierpliwie czekał. Wreszcie jesienią zeszłego roku dotarłem do Nowej Soli, by na terenie zamkniętej fabryki mebli zrobić sesję, z której jestem bardzo zadowolony.
Pizgało zimnem jak jasna cholera, a ja cierpliwie znosiłem mozolne i długotrwałe ustawianie scenografii, światła oraz kadru. 
Wczuwając się w rolę, w głowie miałem kadry z ... "Pianisty"


Dawid jest niesamowicie uzdolnionym fotografem, którego styl pracy bardzo mi odpowiada, czyli cyzeluje kadr żmudnie oraz precyzyjnie, dopieszczając resztę w postprodukcji.  
Został on nagrodzony w prestiżowych konkursach organizowanych przez FEP oraz FAPA.

Stroje i rekwizyty: Terminus A Quo, Tomek Łupson, Sebastian Kufel
Asystowanie: Justine Rybak
Oświetlenie: Krzysztof Piwecki 
click

piątek, 18 maja 2018

Kontrastowa Islandia

Na początku maja zrealizowałem jedno z podróżniczych marzeń.
Kraj uroczych krajobrazów, lodowców, gór, wulkanów, gorących źródeł, gejzerów, czarnych plaż, zmiennej pogody, niskiego zaludnienia, surowej przyrody.
W tak pięknych okolicznościach, postanowiłem przetestować czarno-białe wkłady do polaroida, chcąc na zdjęciach uzyskać efekt odludzia oraz kontrastowości.
Wyszło różnie.
Klatki bez faworyzowania wstawiłem losowo.











czwartek, 17 maja 2018

Sword & Faith

Prawie miesiąc temu miałem przyjemność zagrania w kolejnym (trzecim) teledysku, po Yesternight oraz Malwinie.

Tym razem na zaproszenie Macieja Koczorowskiego, wcieliłem się w rolę błędnego rycerza, w obrazie ilustrującym utwór "Sword and faith" bydgoskiej grupy heavymetalowej Chainsaw.
Zdjęcia odbyły się 20 i 21 kwietnia 2018 roku w dwóch różnych lokacjach na Śląsku.
Pierwszego dnia nagrywaliśmy muzykującą grupę na Pustyni Błędowskiej.
Jakbym tego nie lubił, to chyba spieprzyłbym z krzykiem. Mamy kwiecień, żar leje się z nieba, a my grzęznąc w piachu, znosimy z wysokiej wydmy sprzęt. 
W sumie miałem wolne i mogłem mieć wylane, ale nie mogłem patrzeć jak te włochate chucherka szarpią się z ważącą "tonę" perkusją oraz resztą instrumentów, a także agregatem prądotwórczym.
Za reżyserię, montaż oraz operatorkę części zdjęć odpowiadał Adrian Kawa z Disort Media, natomiast resztą zdjęć oraz pilotażem drona zajmował się Michał Pawusz z Idztam.
Zdjęcia trwały do zachodu słońca, więc to całe cholerstwo tachaliśmy pod górkę już po zmroku
Drugiego dnia pojechaliśmy do Kopalni Dolomitu w Siewierzu, gdzie praktycznie przez cały dzień, z przerwą na obiad hasałem w rycerskim rynsztunku, wypożyczonym przez Kasztelanię Wyszogrodzką.
Pogoda nadal dopisuje, czyli słonko napierdala, a ja spaceruję wśród gruzowiska, wspinam się na nasypy, tarzam po glebie i wdycham dolomitowy pył.
JEST SUPER!!!
Tak bardzo zajebiście oraz intensywnie, że umęczon padłem bez tchu i zostałem złożony do płytkiego grobu.
Niestety pomimo licznych prób, dilda nie udało mi się przemycić do teledysku.

wtorek, 8 maja 2018

Nicholas Javed

Nicholas Javed napisał do mnie parę lat temu, z propozycją sesji w stylu epickich, hollywodzkich kadrów. Jak się wreszcie spotkaliśmy, akurat posiadałem jeden z bardziej efektownych wizerunków w karierze, który zawdzięczałem dzięki mojej zdolnej kuzynce Marcie. 
Na głowie piękny, czerwony irokez z miniwarkoczyków oraz takie same plecionki na twarzy w kolorze naturalnym, nasuwały z jednej strony ewidentne skojarzenia z ówczesnym obiektem kobiecych westchnień Ragnarem Lothbrokiem, ze świętującego wówczas tryumfy oglądalności serialu "Wikingowie", a z drugiej przypominałem demonicznego Davy'ego Johnsa z "Piratów z Karaibów.
Sesja odbyła się w majowe, pochmurne, wietrzne popołudnie, na lewym (praskim) brzegu Wisły.
Za stylówkę robił jeden z moich ulubionych swetrów.
Razem z Nico przyjechała rudowłosa piękność Jula Krajewska, aby wcielić się w rolę mojej partnerki. Jak wspomniałem wiał przenikliwy, chłodny wiatr, a momentami padał drobny deszczyk. Nicholas był zachwycony, nam niekoniecznie było miło. Jula drżała w moich objęciach, trochę z zimna, trochę ze strachu, bo jak mi się później przyznała, była ciut przerażona moim wyglądem.







Kolejny raz spotkaliśmy się na plenerze w Michałowicach.
Tym razem inspiracją do sesji był film "Braveheart".
Dla odmiany miałem wtedy doplecione warkoczyki w kolorze blond.
Bitewną charakteryzację stworzyła Monika Stradomska, z którą uwielbiam współpracować, a parę lat później wymalowała na moim ciele masę tatuaży.
Tym razem do stylizacji posłużyły... dwa koce.




Ostatni raz spotkaliśmy się znowu w Warszawie, by w Parku Skaryszewskim zrobić jeden z moich ulubionych Ofelionów.
W planach mieliśmy kolejne sesje.
Miesiąc później zmarł nagle...