środa, 9 kwietnia 2014

Dwoistość natury ślimaka

Twórczość Pana Tomka Rogalińskiego znam od drugiej połowy 2011 roku. Jest on jednym z niewielu twórców, których działalność śledzę systematycznie i bardzo ubolewam nad tym, że z jego bloga pełniącego funkcję oficjalnej strony internetowej, usuwane są stare wpisy oraz zdjęcia prac.
Pan Tomasz porusza się w tematyce szeroko pojętego gender.
W początkowym okresie głównie rzeźbił w stylu figuratywnym, przedstawiając martwe zwierzęta, ludzkie płody, części ciała, a jego znakiem firmowym stał się ślimak. Z czasem zaczął sięgać po inne środki wyrazu (rysunek, instalacja, haft, fotografia, performance).

Dzięki toruńskiej galerii sztuki Wozownia, mogłem osobiście skonfrontować się z jego działalnością, na wystawie indywidualnej zatytułowanej "Dwoistość natury ślimaka".
Zaprezentowano niewielką ilość prac, bo raptem siedem.
Może komuś wydawać się, że trochę tego mało, ale dzięki temu można skupić się na odbiorze poszczególnych prac.
Wzrastanie, instalacja
Pieśni miłosne, fotografia
Miłość erotyczna, rzeźba
Hodowla, instalacja
Pająk, haft
Kreacja, instalacja
Miłość, rzeźba
Problem zaczyna się przy ich odbiorze, bo nie są łatwe. Przydałby się jakiś autorski komentarz, którego w katalogu niestety brak, na szczęście znajduje się on (jeszcze) w internecie, zatem nie muszę ryzykować własnej karkołomnej interpretacji, ale dam sobie łapkę uciąć, że przeciętny człowiek z ulicy wykrzyczałby WTF.
Uważam, że twórczość Rogalińskiego jest bardzo mocna, wręcz agresywna, waląc między oczy niczym różowa rękawica bokserska. To dla mnie olbrzymi plus, bo sztuka nie powinna pozostawiać obojętnym, musi drażnić zmysły, wywoływać reakcje. Taki bez wątpienia jest "Pająk" kojarzący mi się z "Saturnem pożerającym własne dzieci".
Omawiana wystawa przedstawia reprezentatywny wycinek całego spektrum ekspresji Tomka, niestety na tle innych znanych mi prac, przedstawione tutaj są zbyt mało prowokacyjne (oprócz wspomnianego haftu).
Zawiodłem się na pracy, która wcześniej prezentowana była na wystawie "Praca kobiety nigdy się nie kończy" w krakowskim MCK, gdzie notabene była lepiej wyeksponowana. Po pierwsze jest niechlujna, bo spod futra i pokrywek wyłazi klej. Po drugie, czemu służy zmiana oryginalnych metalicznych zakrętek, na czarne? Może to głupio zabrzmi, ale obecność zwykłych słoików w galerii sztuki, przywodzi na myśl prowokacyjną "Fontannę" Duchampa. Wymiana kapsli podyktowana została chyba tylko względami estetycznymi.

Sposób prezentacji tych siedmiu prac jest bardzo ascetyczny. Na dość dużej, ciemnej sali, rozmieszczono je równomiernie, podświetlając ostrym, punktowym światłem. Instalacje oraz rzeźby ustawiono na styropianowych postumentach, dodatkowo te drugie przykryto szklanymi gablotami, co sugeruje ich niepowtarzalny charakter. Porównanie tego co jest w rzeczywistości, z tym pokazywanym w katalogu rzuca cień podejrzenia, że przynajmniej w przypadku dwóch prac mamy do czynienia z duplikatami (sic!).

Nie do końca rozumiem klucz do sposobu rozmieszczenia prac, które same w sobie są bardzo konceptualne, dlatego tak ważne w ich odbiorze jest słowo od autora, który wyjaśni wszystkie ich niuanse. W takim wypadku powinny one też nawiązywać dialog między sobą. Jeżeli w zwiedzaniu wystawy posiłkować się będziemy mapką oraz numeracją prac, to narażamy się na chodzenie z kąta w kąt, z którego nie płynie żadna historia (przynajmniej ja takiej nie zauważam), a do tego bezsensownie nadłożymy drogi.

Wspomniany katalog wydany został bardzo estetycznie, jedynie okładka średnio mi się podoba i zdecydowanie lepszy jest jej tył.

Wystawa "Dwoistość natury ślimaka" pokazuje, że Tomasz Rogaliński potrafi wyrażać swoje koncepcje za pomocą bardzo różnych środków wyrazu, niestety z bardzo różnym efektem końcowym.
Rzeźba najlepiej Ślimakowi wychodzi!
Na tle całej jego twórczości ekspozycja prezentuje się przeciętnie. Być może z powodu jej wystawienia w kolebce Moher Power, obawiano się udostępnić te najostrzejsze. Może jakby pokazano te bardziej kontrowersyjne, byłby ferment w mediach, bo nic tak nie zapewnia reklamy, a tak wyszła taka sobie wystawka, do obejrzenia jeszcze przez 10 dni.

Podziwiam Pana Rogalińskiego za upór z jakim wyrabia sobie markę niezależnego artysty, dlatego życzę mu porządnej wystawy i rozgłosu.

5 komentarzy:

  1. Napisał Pan częsciowo nieprawdę. Byłam i widziałam wystawę. Spędziłam na niej więcej niż jedną godzinę lekcyjną. Nabyłam również katalog, w którym figuruje porządnie napisany tekst kuratorski, w którym można znaleźć wskazówki ułatwiające zrozumienie każdej pracy. Poza tym katalog zawiera tekst Rogalińskiego, który jest kluczem dla całej wystawy. Co do okładki - rzeczywiście pierwsza strona mogłaby być nieco bardziej zwężona albo poszerzona występująca na niej grafika, ale Artysta zaprojektował ją w taki sposób, aby była schematem umożliwiającym odczytanie symbolicznego tytułu - o tym Pan Tomasz opowiadał na otwarciu. Żadnego kleju nie dostrzegłam na pokrywkach, Hodowla nadal prezentuje się imponująco, uważam, że nawet na dobre pracy tej to wychodzi, niż wcześniej , co można zobaczyć na blogu Artysty. Dalej: jeżeli chodził Pan zgodnie z numerkami mapki, to współczuję Pańskim nogom , bo ta numeracja nie wyznacza kolejności narracyjnej tylko numerki ułatwiają przypisanie tytułów do prac. Narracja istnieje również, a że Pan jej nie dostrzegł, to kwestia wnikliwości. Wydaje się to tak oczywiste! A mnie się tam bardzo to akurat podoba, że ta wystawa nie jest prowokacyjna, nawet ten Pająk nie jest niesmaczny i świetnie gdyby Pan Rogaliński dalej szedł taką drogą, tego trzeba mu życzyć. To wystawa filozoficzna, a nie prowokacyjna, zresztą znam takie "moherowe" staruszki, które są bardzo tolerancyjne - wbrew pozorom... Z wyrazami sympatii Wanda Swoboda (lat 57)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki tam ze mnie Pan?! Pluszowy piesek jestem.

    Również posiadam ten katalog i z tej racji, że jest świetnie złożony i wydany na dobrym papierze, poświęciłem mu w recenzji mało miejsca. Oprócz rysunku na okładce, który dałbym większy, ponarzekałbym też na zbyt wykontrastowane zdjęcia prac.
    Teksty wewnątrz rzeczywiście są dobrze napisane, wskazując ścieżki którymi powinno się podążać, zatem zwracam honor.

    Zazdroszczę Pani wizyty na wernisażu, dzięki czemu mogła Pani wysłuchać wyczerpujących odpowiedzi Pana Tomka. Wiem, że potrafi mówić dużo i sensownie, o rzeczach które tworzy.

    W kwestii kleju na "Hodowli" zdania nie zmienię, a tak wirtualnie pisać "widziałem - nie widziałam" nie ma sensu. Zresztą nie napisałem, że jest NA pokrywkach, tylko wychodzi SPOD. Miałbym czas, to specjalnie poszedłbym zrobić zdjęcie, niestety nie dam rady. Wiem, że Pan Rogaliński bardzo przywiązuje uwagę do wykończenia detali, dlatego byłem zaskoczony tym spoiwem. Niby nic wielkiego, ale mimo wszystko razi.

    Nigdzie nie napisałem, że poszczególne prace nie prowadzą ze sobą dialogu i nie dostrzegam narracji, tylko że nie rozumiem sposobu rozmieszczenia prac, bo w "mojej ślimakowej bajce", którą sobie ułożyłem między pracami, trzeba było nadkładać drogi, tak jak w przypadku nieszczęsnej numeracji na mapce, która jak słusznie Pani zauważa, nie wyznacza kolejności narracyjnej. Zatem dodając taką mapkę do wystawy, należało ją tak ponumerować, aby widzowi dać do ręki dodatkowy klucz interpretacyjny.
    Jestem zwolennikiem tego, aby widzowi ułatwiać kontakt ze sztuką, a nie zacierać ślady i skazywać go na różne domysły. To tak jak w tej buddyjskiej anegdocie, gdzie kilku mędrców zamknięto w zupełnie ciemnej sali ze słoniem, każąc im macać tylko wybrany fragment zwierzęcia, przez co żaden nie odgadł z czym mają do czynienia. Nie jest prościej zapalić światło?
    A później taki artysta jeden z drugim narzeka, że jego sztuka jest niezrozumiała.

    W kwestii filozoficzności wystawy również całkowicie się z Panią zgadzam, ale jak można się domyśleć z całego wpisu, znając większość prac Pana T.R. po prostu liczyłem na więcej "pazura".

    Moja śp. Babcia namiętnie słuchała toruńskiej rozgłośni, przy okazji była skarbnicą wiedzy ludowej i była bardzo tolerancyjna (nie mylić z pobłażliwa). Wbrew pozorom nie demonizuje "moherowych" staruszek, bo zdarzają się chlubne wyjątki. To również działa w drugą stronę, że wśród zdegenerowanej młodzieży zdarzają się dobre dzieciaki.

    Pozdrawiam i dziękuję za krytyczne uwagi.
    Pies Fafik (lat 8,5)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Pan zabawny :)
    Och gdyby widział Pan z bliska na wycinankach odciski brudnych obklejonych palców i całych dłoni Matisse'a ... Może przysłowie buddyjskie jest mądre i lotne, ale w sali w Wozowni cały czas było zapalone światło. Jak widzę na Pańskich zdjęciach także... ;)

    Oraz.......to nic szczególnego, że ma Pan jeszcze szacunek do siwych włosów ;) Pozdrawiam, Wanda

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ Pani Wando, przecież te prace to nie sztuka! Są okropne. Jak można pokazywać coś takiego w Toruniu. A klej jest na pokrywkach i to brzydki, jakieś numerki, brzydki katalog. Prawdę mówiąc prace nie są kontrowersyjne czy złe są fatalnie wykonane. Przykro tak oglądać artystę, który robi coś z całym przekonaniem, a i tak historia nie znajdzie dla niego miejsca bo jest szarakiem....
    Piesku, że Ci się chciało opisywać takie bzdety.
    Pozdrawiam, Teodor, 66 lat.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak widzę to Piesek nie jest takim tchórzem i miło by było gdyby autor tych zdjęć pokazał swoją twarz a nie tak z zaskoczenia to bardzo brzydko i nie kulturalnie byłem na wernisażu było b.dużo ludzi p.Rogaliński ciekawie opowiadał o swoich pracach.

    OdpowiedzUsuń