środa, 29 lutego 2012

wtorek, 28 lutego 2012

Zimo wypierdalaj!

Przedwiosenny spacer po lodzie.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Where's hare?

Wielkanoc pod znakiem zapytania.

niedziela, 26 lutego 2012

Wstydliwa recenzja czyli QW84

W pierwszym odruchu, po obejrzeniu tego filmu, ogarnęła mnie fala paniki, że nie jestem w stanie napisać jego recenzji, bo w tym przypadku brak będzie jakiegokolwiek obiektywizmu.
Po zastanowieniu, skoro obiecałem ocenę obrazu, postanowiłem dać najbardziej krótką wypowiedź ever, a miała wyglądać tak:
Zmieniłem zdanie...
Poznajcie moją subiektywną ocenę.

"Wstyd" jest nudny, pusty i perfekcyjnie sterylny.

Posłuchajcie poniższej suity, która określa ten film idealnie.

W błękitnej pościeli leży półnagi bóg.
Leży... leży... leży... leży... leży... leży...
Jest tak blady, że wydaje się martwy.
Zegar tyka, czas kapie niemiłosiernie, ludzie zaczynają wychodzić z sali, bóg też wreszcie zwleka się z wyra i okazuje się być zwykłym śmiertelnikiem. Nagi człapie odlać się do kibla. Kutas dynda po całym ekranie, mocz leje się w porcelanę, kolejni "oburzeni" wychodzą. Prysznic, walenie konia, śniadanie, wspomnienie wieczornego ruchanka, ludzie wyłażą, droga do pracy, łowy w metrze, boring job, masturbation, ludzie wychodzą, wieczorna imprezka, szybki numerek, domek, przegląd pornostronek, spanko. Kolejny dzień spłynął, widzowie chrapią.

Główny bohater (Brandon) jest ucieleśnieniem cnót wszelakich. Miły, uprzejmy, pomaga przechodniom, piękny, lubiany w pracy, szarmancki, uwodzicielski, bogaty.
Mister Perfection!!! Bez żadnej zewnętrznej skazy, a w środku wiatr wyje po ciemnych kątach.
Pan Idealny ma siostrę. Totalne przeciwieństwo. Rozchwiana emocjonalnie, ciapowata, narzucająca się innym, rozlazła bździągwa.
Pomimo tych różnic są tacy sami.

Ten film jest o nałogach. Jak wyjaśnił reżyser, padło akurat na seks, bo o innych uzależnieniach powiedziano już wiele, a seks cały czas traktowany jest jak niechciany bękart, choć tak naprawdę jest najbliższy człowiekowi.
Ten film jest o bolesnej samoświadomości i bezsensie istnienia.
Ten film jest o egzystencjalnej pustce, którą główni bohaterowie (rzeczone rodzeństwo), próbują na swój sposób, kompulsywnie zapchać nałogami. Tylko, że jest to czarna dziura bez dna.

Pod koniec filmu, Brandon świadomie rzuca się w wir autodestrukcji, przekraczając kolejne kręgi własnego piekła. Samookalecza się, panując cały czas nad sytuacją, niby szaleństwo, a idealna maska nie opada.
To zwykłe wołanie o pomoc.
Nie inaczej jest z jego siostrą, po licznych próbach samobójczych.
Tylko co z tego, że krzyczą, skoro w próżni dźwięk się nie rozchodzi? Co za różnica, czy zacznę drzeć się wniebogłosy, na zalanym strugami deszczu nabrzeżu (jedyna przesadzona, zbyt patetyczna scena w filmie), czy jedynie cichutko jęknę "Oh, God"?
I tak nikt nie usłyszy.

Wszyscy znają mit o Narcyzie. To ten gostek, który tak bardzo umiłował siebie, że kontemplując własne odbicie w tafli jeziora, wpadł do niego i tyle było z tego piękna. Pytanie, czy był to zwykły przypadek? Może zrobił to świadomie?

Dziękuję za uwagę.
Lecę przypudrować nosek, bo chyba odpadło mi odrobinę "tapety".
Byle do wiosny, co bym mógł wreszcie nago hasać po zielonych łąkach, wśród świergotu ptaków i nie myśleć tyle o życiu ;DDD

Jeszcze na koniec inna recenzja (bardziej obiektywna), z którą w pełni się zgadzam.

sobota, 25 lutego 2012

piątek, 24 lutego 2012

Wstyd / Shame


Znalazłam sny z dziecięcych lat przewiązane białą wstążką
Nie taki w nich zmyśliłam świat, nie tak miałam żyć
Zasłaniam ręką twarz, bo jest mi wstyd
Sprzedałam swoje "ja", by tylko kochaną być
Jest mnie coraz mniej i mniej co dnia
Zasłaniam ręką twarz, smutno mi...

Ludzie wciąż pytają mnie, czego jeszcze chcę
Oni zawsze wiedzą lepiej, co jest dla mnie dobre, a co złe
Zasłaniam ręką twarz, bo jest mi wstyd
Sprzedałam swoje "ja", sprzedałam im
Już prawie nie ma mnie, już nie mam nic
Zasłaniam ręką twarz, smutno mi...

I coraz bardziej lubię niebieskie sukienki
Coraz szybciej jeżdżę samochodem
Coraz częściej jest mi wszystko jedno
I milczę coraz częściej!

Zasłaniam ręką twarz, bo jest mi wstyd
Przed sobą z tamtych lat, gdy miałam sny
Codziennie uczę się nowych kłamstw
Zasłaniam ręką twarz, smutno mi... 
Varius Manx


Słowa powyższej piosenki (pomijając żeński podmiot literacki) są głównym kluczem do interpretacji obrazu, w który z premedytacją został wmanipulowany Kimonek
Generalnie temat WSTYD, przewałkowano przez różnych malarzy i fotografów doszczętnie. Jednakże wszystko co znam, zrobione jest na jedno kopyto - zawstydzona persona, z opuszczoną głową, trwożliwie zakrywa swoje łono.
Booooooooooring...
A gdyby tak zrobić coś w totalnej kontrze?
Krocze to organ, jak każdy inny (ręka, noga, wątroba), z niewiadomych przyczyn, napiętnowany mianem "zakazanego owocu". Opowiastka o zjadaniu jabłek z drzewa, to wielka bujda, w świetle jeszcze istniejących plemion, gdzie nagość jest absolutnie naturalnym stanem.
Czego tu się wstydzić?
Wstydliwe są emocje wypisane na twarzy (grymasy, barwa skóry, łzy)!
Koncepcja takiego wizerunku, chodziła mi po głowie od paru lat.
Dodatkową (późniejszą) inspiracją, stał się cykl numerowanych aktów Wojciecha Ćwiertniewicza, na których nagość przedstawiona jest zupełnie naturalnie, wręcz obojętnie.
Przy okazji prezentacji obrazu "Manipulation" (swoją drogą dość okropnego), z właściwą sobie subtelnością, zaoferowałem Marianowi modelingowe usługi, widząc z jednej strony spory potencjał do wyzwolenia, z drugiej niezrozumiały wstyd w operowaniu nagością na obrazach.
Dalszą historię z grubsza znacie: wygrane Candy, konkurs związany z obrazem itd.
Gdzieś po drodze, przy okazji planowania zabawy, odbywaliśmy długie rozmowy na gg, podczas których "mimowolnie" drążyłem temat aktów i lęku przed pokazywaniem pełnej (genitalnej) nagości. Najczęstszymi odpowiedziami w tej delikatnej polemice, były jakieś śmieszne, pensjonarskie, małomiasteczkowe, zahukane, pseudoartystyczne wywody, w rodzaju piękna niedopowiedzeń.

Pewnej nocki rzuciłem rękawicę, która dopiero niedawno została podjęta.
Poniżej zapis fragmentu rozmowy, dotyczącej tematu:

hds
2011-03-27 03:14:53 wymyśliłem sobie kiedys baaardzo odważną pozycję do aktu
Kimonek
2011-03-27 03:15:05 czyli :D
hds
2011-03-27 03:15:21 pt Wstyd 
Kimonek
2011-03-27 03:15:34 ???
hds
2011-03-27 03:16:21 stoję dosłownie i w przenośni, z twarzą ukrytą w dłoniach 
Kimonek
2011-03-27 03:16:38 do 2011-03-27 03:16:47 ŚMIECH
hds
2011-03-27 03:18:02 mam dużo durnych pomysłów ;]

O filmowym "Wstydzie", pierwszy raz usłyszałem przy okazji zeszłorocznego (przełom sierpnia i września) Festiwalu w Wenecji, gdzie wzbudził skrajne emocje. Okazało się, że porusza problematykę osobiście mi bliską. Gdzie człowiek staje się niewolnikiem własnych zachcianek, ogólnodostępnego konsumpcjonizmu. Bojąc się emocjonalności, buduje gruby, "lodowy" pancerz, a największym wstydem jest uczuciowe odsłonięcie "miękkiego podbrzusza". 
Paradoksalne jest to, iż omawiany akt, porusza w jednym ujęciu te same kwestie.
"Wstyd / Shame"
by Kimonek
akryl + olej na płótnie
wielkość 250 x 200

Nie mam najmniejszego zamiaru, wyflaczać się przed Wami z własnych słabości, skąd się wzięły, jak wpływają na najbliższych. Ciekawskich zapraszam do obejrzenia filmu, przeczytania tejże recenzji, wsłuchania się w treść piosenki, popytania odpowiednich specjalistów, przejrzenia moich lutowych wpisów (poukrywałem w nich sporo tropów) oraz oględzin obrazu.
Pytanie, dlaczego on taki maluśki?
Bynajmniej nie wynika to z nagłego zawstydzenia własną nagością ;p
Po pierwsze, chodzi o zwykły, złośliwy pstryczek w kimoni nochal, który bez wcześniejszego uzgodnienia, w kilku zapowiadających wpisach i zamieszczonych w nich dość szczegółowych zdjęciach oraz szkicach, zdradził koncepcję całego obrazu, przez co czar niespodzianki prysł, niczym bańka mydlana.
Zatem po detale zapraszam tutaj, tutaj, tutaj oraz tutaj.
Nie potrafię zrozumieć, jak świadomie można, tak rozwadniać, wręcz niszczyć efekt końcowego zaskoczenia finalnym produktem.
Zamiast subtelnego rozpalania ciekawości czytelników, serwuje się drobiazgowe raporty z placu boju.
To jest coś, czego mimo moich usilnych starań, Kimon nigdy nie załapał i również z tego powodu jest mi wstyd.
Po drugie, jakość zamieszczonych zdjęć jest żałosna. Spowodowane jest to wielgachnymi rozmiarami płótna, na którym moja sylwetka przedstawiona jest w skali 1:1. Przez tą wielkość, ciężko go było rozwiesić tak, aby nie zaginał się, a także wystawić do naturalnego światła. Zatem zdjęcia są nieostre, z zaburzoną paletą barw. Jest to wielka plama na honorze malarza, za co kazał widzów serdecznie przeprosić, obiecując poprawę.

Wiem, że już nie miało być piątkowych wpisów. Ten jeden raz, dałem sobie dyspensę.

UPDATE 27.02.2012.
Odrobinę lepsze jakościowo zdjęcia obrazu, można obecnie podejrzeć here.

czwartek, 23 lutego 2012

Przodownik pracy - Model

Zeszłego lata, wspominałem zmarłego Ryśka Łucyszyna. Na koniec tego wpisu napisałem: "Poznanie go sprawiło, że moje życie potoczyło się w zupełnie nieoczekiwanym kierunku". Czas najwyższy wyjawić o co kaman i dlaczego częste deklaracje o bezinteresownej pomocy, pewnemu początkującymi artyście są prawdziwe i nie wynikają z chęci łechtania, dostatecznie już zaspokojonego, próżnego ego ;D
foto by Beata Jarzębska 
Jestem modelem.
Słusznie zauważył ten fakt Pan Wu, w komentarzu do kimonkowego obrazu.
Stali, uważni czytelnicy bloga, domyślali się tego od dawna, bo nawet specjalnie się z tym nie kryłem. Gdy pisałem o pracy nad własnym ciałem, również mocno sugerowałem, czym się dorywczo zajmuję.

Tak jak wiele innych rzeczy, które zdarzyły mi się w życiu, jest to wynik wielu niesamowitych, przypadkowych zdarzeń, a nie zamierzone dążenie do celu.
Zatem najpierw było ciało, potem Ryśko,
następnie sugestie wszystkich znajomych (patrzących na profesjonalne zdjęcia), że powinienem coś zrobić z posiadaną urodą, kolejnym krokiem było wyszukanie w necie i gazetach najlepszych (tych których modele najczęściej pracowali) agencji modelingowych w kraju (jak coś robić, to z przytupem), wysłanie zgłoszenia do jednej z nich i ogromny SZOK, gdy dostałem angaż o_O

Nieśmiały (it's true) wieśniak, do niedawna chuderlak, okularnik i kujon, mający alergię na wielkomiejski szum oraz celebrycki blichtr, późno startujący w tym zawodzie (miałem wtedy 28 lat), z mizerną znajomością języka angielskiego (podstawa jeśli się chce robić zagranicą).
Trafiło się ślepej kurze ziarnko lol
Jednakże na każdym kroku, cały czas jeszcze słyszę (teraz z racji starczego wieku coraz rzadziej) - Masz ogromny potencjał! Tymczasem, uparcie nie rzucam znienawidzonej pracy, nie przeprowadzam się do Warsiawki (tam jest robota), nie szlifuję języka, nie lansuję się i rzadko bywam... w stolicy.
Pokaz garniturów marki Bytom

Przez to sporadyczne pobyty, dotychczas zrobiłem niewiele.
Jest to mój własny, świadomy wybór, a lista modelingowych dokonań krótka:
- sesja modowa w czasopiśmie dla prawdziwych facetów,
- kilka spacerków na wybiegu (ciuchy, fryzury),
- ogólnopolska kampania reklamowa firmy obuwniczej (plakaty, banery, reklamy w prasie),
- "gazetka" producenta mebli,
- dwa epizody (sekundowe migawki) w reklamach TV (KFC, Dr Oetker),
- kilka zbiorowych sesji fotograficznych, dla ogólnopolskich gazet,
- hostess(a) na zamkniętej (VIPowskiej) imprezie promocyjnej pewnej marki tytoniowej (to właśnie wtedy poznałem bliżej światek pudelkowych celebrytków i uznałem że nie chcę być jego stałą częścią składową).
Kampania Converse by Andrzej Dragan

Latem zeszłego roku, uczestniczyłem w próbnych zdjęciach do kalendarza dla pewnego, czasopisma kobiecego. Projekt przewidywał występ kobiecych gwiazd, w towarzystwie roznegliżowanych modeli. Szkoda że nie wypalił, bo bardzo mi się podobała ta koncepcja.
Z niezrealizowanych jeszcze, cichutkich marzeń, pozostała mi okładka ogólnopolskiego czasopisma (cały czas żartuję, że trafię do PinkPress'u) oraz maleńka rola w serialu lub teledysku.
Czy jacyś decydenci od Kylie, Madonny, Lady Gagi, lub chociaż Dody to czytają??? ;D
Zrobię wszystko!!! ;DDD
Później tylko zasłużona emerytura, bujany fotel, ciepły koc, kominek i cała masa wspaniałych wspomnień ;)

Miałem przyjemność pracować ze znanymi i rozchwytywanymi fotografami (ostatnio Marcin Tyszka), projektantami, stylistami, reżyserami, fryzjerami, modelkami i modelami. Mogę powiedzieć, że świat reklamy pokazany w takich filmach jak "Zoolander" czy "Pret-a-porter" jest jak najbardziej prawdziwy, choć pokazany w mocno pokrzywionym zwierciadle. Mogę też powiedzieć, że praca modela/modelki, nie jest tak łatwa, miła i przyjemna, jak by się mogło stereotypowo wydawać. To ciężka harówa, gdzie stojąc lub chodząc po osiem i więcej godzin, w ostrym świetle, pełnym makijażu, niewygodnej pozie lub ubraniu, należy cały czas zachować świeżość i promienny uśmiech.

Wykonuję ten zawód głównie For Fun. Mógłbym ponarzekać na robotę i pracodawców, ale tego nie uczynię, właśnie z tego powodu, że modeling nie jest dla mnie celem samym w sobie, zaplanowanym na osiąganie zamierzonych wyników.
Jest praca, jest zabawa, przygoda i dodatkowa kasa.
Nie ma pracy, to jakoś specjalnie nie szlocham z tego powodu ;)

Na co dzień, w żadnym przypadku, nie jestem stereotypowym przedstawicielem modela. Ciuchy noszę byle jakie, workowate i nijakie (znamienitych marek w szafie nie posiadam), no chyba że mam kaprys i specjalnie ubieram się niczym Królowa... Kiczu (szczególnie latem) ;D Przed lustrem też nie siedzę godzinami, golę się sporadycznie, a czesanie ograniczam do przyklepania "kogutów" ręką. Jedynie pobytami na siłce, nadrabiam pozostałe "mankamenty". Powiedziałbym wręcz, że jestem antymodelem ;)
Przykładowo pojechałem kiedyś, po kilku miesiącach pokazać się w Agencji (że żyję). Wygląd mniej więcej taki (może ociupinkię bardziej wygładzony). Wchodzę. Bookerzy dziwnie na mnie zerkają i wreszcie jedna z dziewczyn zagaja: - A Pan w jakiej sprawie?
Własny pracodawca mnie nie poznał o_O hahaha

Na koniec chciałbym bardzo serdecznie podziękować (niczym na gali rozdania Oskarów):
- Rychowi, za zauważenie;
- Szefowej, za danie szansy i cierpliwe znoszenie ciągłych eksperymentów z wyglądem;
- koleżankom i kolegom z agencji, za traktowanie mnie jak swojego, mimo że jestem tam sporadycznym gościem;
- wszystkim osobom, z którymi dotychczas współpracowałem, za niezasłużone komplementy (niech żyje fałszywa skromność hahaha).

Odpowiednie MAGNUM to podstawa w tym zawodzie!!!
;DDD

środa, 22 lutego 2012

Popielec 22-02-2012

Najdrożsi!!!
Sypcie dzisiaj głowy popiołem i ograniczcie pokarm do ciemnego, czerstwego chleba, popijanego deszczówką.
Bądźcie mili dla siebie nawzajem oraz szanujcie zwierzęta i zieleń.
Uważajcie bo hds... tfu... Szatan czyha na Wasze dusze, żeby ich wyzwoloną energią, ogrzewać sobie piekielne otchłanie.
Szkicowe wstępniaki do tego dziełka, pojawiły się zeszłego roku, wywołując histerię wśród zaglądaczy, przez co wpis zdołał w niecały miesiąc wskoczyć do dziesiątki najczęściej otwieranych postów ever.

Również wtedy pojawiła się dedykacja muzyczna, którą do teraz zarzynają wszystkie, możliwie stacje radiowe, skutkując odruchem wymiotnym. Zatem teraz zapodam tylko link do parodii tegoż utworu.
Właściwa dedykacja pozostaje bardziej w temacie rysunku.

W tytule miały oczywiście pojawić się trzy szóstki, ale jaki diabeł takie jego cyfry ;DDD

Ten wpis należy traktować, jako luźniejszą, żartobliwą zapowiedź "Wstydu".

wtorek, 21 lutego 2012

Szpitalna farsa

Pacjentka: Kilkuletnia dziewczynka, po usunięciu guza mózgu, przytomna, bez kontaktu słownego, nie współpracująca.
Zlecenie lekarskie:
Konkluzja: Jak nic, trafię do pierdla, za realizację durnych zleceń ;]

Jakiś czas temu, przemknęło przez nasz oddział dziewczę, które raptem naście lat mieć zaczęło, "przestymulowane" we wszystkie możliwe otwory.
Podczas porannej kawy, kurnik rozgdakał się nad zezwierzęceniem świata i wyborem najlepszej "nagrody" dla "rehabilitanta".

Z czasem, rozgorzała dyskusja nad dylematem: wizyta u którego specjalisty od dziur jest bardziej traumatyczna.
PIZDOPACZ czy WIERCIKIEŁ?
That is the question!
;DDD
o_O

poniedziałek, 20 lutego 2012

Ostatki...

... czyli być Jokerem w pracy, a Catwoman w domowym zaciszu.

"Mroczny Rycerz" jest arcydziełem sztuki filmowej!!!
Szczególnie w scenie przesłuchania, gdy Joker śmiejąc się w twarz Batmanowi, mówi: "You have nothing..." (ile razy oglądam ten moment, za każdym razem mam te same ciary na całym ciele).
Jednak najbardziej polubiłem ten film, za Jokera w szpitalu ;)))

Czasami mam wielką chęć, zrobić ze swoim szpitalem to samo ;)))

Reżyser czerpał pełnymi garściami z "Zabójczego żartu" (odświeżona wersja do kupienia już na początku marca), czyli teoretycznie najlepszej, komiksowej opowieści o Batmanie.

Wracając do filmowego Gacka, obawiam się, że ostatnia część trylogii, nie będzie nawet w połowie tak dobra jak "The Dark Knight", a nowa, futurystyczna Catwoman, będzie zaledwie cieniem poprzedniczki.

Moje powroty z durnej pracy, niebezpiecznie często przypominają powyższy schemat ;DDD

HELLO THERE - HELL HERE

niedziela, 19 lutego 2012

Qltury week 83

Za niecały tydzień, przestanę zamęczać Was i siebie, ciągłym odliczaniem do premiery filmu oraz obrazu ;]
Później ewentualnie będzie moja recenzja obejrzanego (długo wyczekiwanego) dzieła, a także Wasza recenzja tego, co zobaczycie tutaj. I choć boję się tego okrutnie, traktuję to jako swego rodzaju (publiczną) terapię, która może pozwoli na zmianę optyki ;)))
Ten węgierski plakat (z "mydełkiem" na plecach), dla jednych może niewiarygodnie spłycać i wypaczać interpretację filmu, do "śliskiego" problemu, naprędce i wstydliwie startego kawałkiem papieru toaletowego, który raz na zawsze spłynie rurami kanalizacyjnymi z naszych oczu, a także może sugerować, że mamy do czynienia z artystycznie aspirującym pornolem, nastawionym na tanie szokowanie. Z drugiej strony, w brutalny i dosłowny sposób, prowokuje do zastanowienia się nad grzesznością ciała, jak również obrazuje starą prawdę, że wstyd przychodzi nie przed, czy w trakcie lecz po wszystkim.

Po przeanalizowaniu dziesiątek recenzji, wywiadów (reżyser, aktor i aktorka) oraz zwiastunów, mam coraz mniejsze obawy, że wyjdę z kina zawiedziony. Bałbym się bardziej tego, że seans sieknie mnie mocniej po psychice, niż się tego na chwilę obecną spodziewam ;/

sobota, 18 lutego 2012

Saturday Zbok Fever 83

Panna prosto z wody - raz!
Fotografował Hannes Caspar.

Po ujrzeniu takiego cuda w łazience, wstawanie robi się łatwiejsze ;D

czwartek, 16 lutego 2012

Pączki Natashy

Jak co roku w Tłusty Czwartek, przerzucam się na dietę pączkową i urządzam sobie kurs po okolicznych cukierniach. Pomimo obsesji tłuszczyku obrastającego ciauko, objadam się tymi ciastkami, na cały następny rok do przodu. Niestety z roku na rok, pączki są coraz gorzej zrobione.
Konkluzja - Świat się kończy ;DDD
Powabna Natasha, bynajmniej do tłustych nie należy, choć pączki ma niezłe. Pochodzi z komiksu, w którym świat również zmierza ku zagładzie. Dotarła do mnie w Sralentynki, jako jedna z nagród do konkursu, w którym pozwoliłem sobie uczestniczyć.
Natomiast Tomek Kleszcz (znaczy się rysownik tego komiksu), to taki gostek, który robi swoje, nie oglądając się na innych ;)
Chwała mu za to!

Tak przy okazji, to chciałem się jeszcze pochwalić.
Wczoraj zostałem ojcem uroczego płoda ;DDD

środa, 15 lutego 2012

Pląs


Karoshi to taka przypadłość, po której w najlepszym przypadku, pląsa się radośnie z personelem medycznym w szpitalu ;DDD

wtorek, 14 lutego 2012

poniedziałek, 13 lutego 2012

Blogo(vs)Kazik 13 - Makagigi i 55 pierników

Trzynastego lutego, prezentuję trzynasty odcinek blogowej wyliczanki.
Oby nie okazał się pechowy!


W pierwszej chwili gdy zetknąłem się z tym blogiem, zastanawiałem się co znaczy to dziwne słowo na początku?
Wystarczyła chwila z internetową wyszukiwarką i okazało się, że jest to ciastko z masy karmelowej, miodu i maku, z dodatkiem orzechów lub migdałów.
Dodając do tego drugi człon tytułu, wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z blogiem cukierniczym.
Nic bardziej mylnego!
Owszem. Są tu słodkości, jednak nie są jedyne.
Prezentowane tutaj przepisy kulinarne, są różnorodne, ciekawie napisane, z towarzyszącą im interesującą anegdotą, a potrawy nie należą do pospolitych.

Jest to wielce inspirujący blog warty przeczytania, polecenia.

niedziela, 12 lutego 2012

Qltury week 82

Być może, niektórzy z Czytelników zachodzą w głowę, dlaczego tak mocno zafiksowałem się na punkcie Wstydu (w polskich kinach za dwa tygodnie), skoro wcześniej nie zdarzało mi się tak reagować na premiery filmowe?
Czytając artykuły i recenzje na jego temat, odnoszę silne wrażenie, że obraz ten mocno mnie ruszy.
Jednakże nie wykluczam możliwości, że srodze się zawiodę.

Główny powód owego grzania się na ten film jest taki, że przy okazji jego premiery, chciałbym zaprezentować prywatny, intymny obraz, który nigdy nie miał trafić w eter publiczny.
Malowidło robione na zamówienie (nie jakieś HamKidowe fifirifi), poruszające zupełnie niezależnie od filmu, właściwie te same kwestie.
Odważny akt, który prawdopodobnie zostanie źle zinterpretowany przez "odważnych" anonimów.
Obrazowi będzie towarzyszył najbardziej osobisty wpis (długi, nudny felieton), ze wszystkich dotychczasowych.

Chyba że zabraknie mi odwagi, żeby przełamać wstyd.

sobota, 11 lutego 2012

Saturday Zbok Fever 82

Foto by Mike Tossy

Zatęskniłem za czasami, znanymi tylko z kart historii, gdy wyłażenie z kostiumu goryla, miało silnie erotyczny podtekst.

Lawinowe przekraczanie kolejnych granic w pokazywaniu erotyki, mocno zdewaluowało ją samą, przez co obecnie potrzebne są coraz silniejsze bodźce.

Eh... ta delikatna, kobieca dłoń, wyłaniająca się z włochatej rękawicy... 
Powyższa scena została nieźle sparodiowana w jednym z najbardziej kiczowatych filmów wszechczasów ;D

czwartek, 9 lutego 2012

Bezsęs

skrzyżowane ścieżki
puste krzesła
i
...
pieczarki

środa, 8 lutego 2012

Szpitalna farsa

Zawód: Pielęgniarka zatrudniona na okres próbny (adaptacyjny).
Wykształcenie: Licencjat.
Pytanie: Co to jest stulejka?
Odpowiedź: Jest to utrata krwi przy zabiegu operacyjnym...
o_O
NIE CHORUJCIE!!!

wtorek, 7 lutego 2012

Lairestseb

 Blogowa koleżanka Lafle, zaprosiła mnie do udziału w kolejnym łańcuszku zwierzeń, zatem tak jak rok temu, przez wrodzoną grzeczność nie odmówię ;D
Tym razem zabawa polega na wyliczance ulubionych seriali.
Telewizora nie posiadam, więc będzie o "tasiemcach" komiksowych.

1. Początki komiksu i seriali (telewizyjnych rzecz jasna również), to codzienne, gazetowe, paski, zwane stripami. Wśród tych, prym wiodą szalone zabawy chłopca i jego pluszowego tygrysa, czyli "Calvin i Hobbes".
Wspaniała rozrywka dla młodych i starych, gdzie każdy odnajdzie interesujące dla siebie treści.

2. Na polskim poletku, od tego rodzaju opowieści w "Wieczorze Wybrzeża", zaczął Pan Christa z dwójką marynarzy - Kajtkiem i Kokiem, którzy okazali się potomkami moich ulubionych bohaterów - "Kajka i Kokosza".
Średniowiecze, maleńki gród, wszędzie pola i lasy oraz namolni Zbójcerze, których kołysankę dla Krwawego Hegemona, śpiewaliśmy sobie z braciszkiem ;D
"Śpij, śpij istotko miła,
Niech Ci się przyśni mogiła Mirmiła".

3. Zmierzając dalej ku Europie, pozostając jednak polskim patriotą, nie mogło zabraknąć tutaj przygód wikinga "Thorgala".
Podobno kobiety uwielbiają ten komiks, bo ON jest taki śliczny, romantyczny, rodzinny, opiekuńczy, męski, zaradny... Po prostu ideał.
Co prawda od pewnego momentu, można odnieść wrażenie śledzenia brazylijskiego tasiemca - on dla bezpieczeństwa rodziny odchodzi od nich, traci pamięć i wpada w sidła zaborczej harpii, ona wraz z dziećmi dostaje się do niewoli i musi usługiwać nic nieświadomemu mężulkowi, potem jednak pamięć wraca, wyruszają w długą podróż w poszukiwaniu swego Edenu, spotykają potomków własnych przodków, a także wspomnianą jędzę, która ma z nim dziecko, później suka ginie, a oni przygarniają latorośl... i tak dalej ;DDD

4. Wracamy za Ocean, a tam w fikcyjnym mieście, grozę wśród złoczyńców sieje gościu, który jest najbardziej prawdopodobnie skonstruowaną postacią superbohaterską.
BATMAN
Obrzydliwie bogaty gostek, bez żadnych nadnaturalnych mocy (wystarcza jedynie siła własnych mięśni i masa gadżetów), który nocą przebiera się za wielkiego, latającego szczura.
Do tego fenomenalny, fascynujący, fantastyczny czarny charakter - JOKER!
Większość odcinków to zwykła, rozrywkowa pulpa, w której czasem zdarzają się prawdziwe perły (za miesiąc, jedna z nich, akurat na moje urodziny, będzie wznowiona).

5. Podążając dalej w tym kierunku, za kolejnym Oceanem jest wyspa, zamieszkana przez dziwacznych, żółtych ludzików, którzy stworzyli własną odmianę komiksu, czyli mangę.
To są dopiero tasiemce!!!
"Akira" to futurystyczna historia, dziejąca się w postapokaliptycznym Tokio.
Hiperdokładna, szczegółowa kreska artysty, szczególnie w scenach zagłady miasta, miota na kolana ;)
Komiks doczekał się animowanej adaptacji (równie dobra), a od kilku lat są przymiarki do filmu aktorskiego.

No dobra...
Telewizyjne seriale też zdarza mi się oglądać i lubić ;D
Szybka wyliczanka (kolejność przypadkowa):
1. Mała Brytania
2. Planeta Ziemia
3. Sześć stóp pod ziemią
4. Było sobie życie
5. Rzym

Jak zwykle, złośliwie "łańcuszek" przerywam, nie podając kolejnych "szczęśliwców" zabawy ;P

niedziela, 5 lutego 2012

Qltury week 81

Wstyd (film już za 3 tygodnie) przyznać, ale powoli przestaję ogarniać filmową kuwetę.
Namnożyło się tego, że już nie nadążam z oglądaniem, a tutaj znowu kolejna porcja interesujących obrazów ;DDD

1. "Z daleka widok jest piękny" - dzieło Sasnala i jego małżonki, o "sielskiej" wsi.

2. Obsypany nominacjami do Oskara, niemy "Artysta".


3. Meryl Streep w (podobno) przeciętnej "Żelaznej Damie".

4. Bajka! W 3D!! Od... Martina Scorsese!!! O_O


5. Stary, odgrzewany kotlet, również w technice trójwymiarowej, czyli laserowe miecze siekają wzdłuż, wszerz i w poprzek

sobota, 4 lutego 2012

Saturday Zbok Fever 81

A karnawał jeszcze trwa lol
Rudolf Kartelin już tutaj gościł, ale kto powiedział, że SZF można zaliczyć tylko raz?
Muzycznie latynoskie, gorrrące rytmy w wersji PL.

czwartek, 2 lutego 2012

Wieśnicki artycha - Asymetryczna łyżeczka

... czyli Szydełko 2, bo gruba baba na Poczcie zeżarła poprzednie.
Gdy wysyłałem Anecie paczkę z tamtym szydełkiem, miałem dziwne obawy, że nie dotrze do celu.
Nie dość, że wspomniana kobieta miała "tysiąc" obiekcji, to jeszcze popełniłem dwa karygodne błędy. Po pierwsze wysłałem to zwykłym priorytetem, po drugie bez adresu zwrotnego.
Stało się. Szydełko zaginęło w wygłodniałych trzewiach Poczty Polskiej, więc musiałem zrobić drugie.

Tym razem, wykorzystałem tzw. różę z pierwszym odrostkiem, zwanym oczniakiem.
Dzięki temu, szydełko-łyżeczka ma charakterystyczny wygięty kształt, ergonomicznie przystosowany do trzymania w prawej dłoni, a do tego może swobodnie stać na stole.
Od wewnętrznej strony, wykonałem kolejny haft kociewski, mając na uwadze, że geneza tego typu szwu regionalnego, nie jest tak oczywista, jak by się mogło wydawać.
W róży jeleniego poroża, również postanowiłem umieścić wariację kociewskiego haftu, jednakże efekt finalny, przypomina bardziej harcerską lilijkę ;)))
Mam nadzieję, że tym razem transport nie zawiedzie i zamówienie dotrze do adresatki ;DDD

środa, 1 lutego 2012

Zazdrość

Nie jest całkowicie tak, że bezgranicznie kocham wieś, a nienawidzę miasta.
Widzę plusy i minusy mieszkania w obu siedliskach, jednakże więcej pozytywów znajduję wśród pól, łąk i lasów.
Jest jedna rzecz, której mocno zazdroszczę mieszkańcom wielkich metropolii (nie zwykłych miast, tylko betonowych molochów w rodzaju Warszawy).
Chodzi o nieograniczony dostęp do wszelakiego rodzaju kultury masowej i niszowej.
Kina, galerie sztuki, plakaty, wernisaże, koncerty, uliczne performance, miejska prasa, ulotki, teatry, instalacje, festiwale...
Wybór olbrzymi.
Co z tego, skoro większość mieszkańców, zagoniona za zdobywaniem chleba, nie ma już czasu na kosztowanie manny?