niedziela, 16 października 2011

Qltury week 66 czyli Samotny Matador

Znowu kulturalna posucha, zatem czas na kolejną recenzję, najlepszego (w mojej subiektywnej ocenie) komiksu, wydanego na tegoroczny MFKiG.

The Lonely Matador, to alternatywna historia jednego z najsłynniejszych hiszpańskich matadorów - Juan'a Belmonte.
Gościu miał chore nóżki i z tego powodu opracował własny, widowiskowy styl walki z bykami.
Po latach intensywnego życia (alkohol, nikotyna, sex i bliskie starcia z bydłem), dostał przykaz od lekarza, iż na emeryturę czas.
Jednak nie takie z nim numery i zamiast w bujanym fotelu sączyć ziółka, przykryty ciepłym kocykiem, wolał odstrzelić sobie mózg.
Komiks opowiada o tym, co by było gdyby tego nie uczynił.

Zacznijmy od wad komiksu, do których należą:
1. CENA, Cena, cena - okładkowe 44 euraczy lub 111 złociszy, to nie jest mało.
2. Odpychające, dziecięce rysunki. Chciałoby się rzec, że samemu lewą nogą lepiej bym to narysował... gdybym miał talent. Chociaż jest w nich pewien niezaprzeczalny urok przedszkolnych zabaw kredkami.

Tutaj przechodzimy do zalet.
Specyficzny humor panujący wewnątrz książeczki, zrozumiały jest chyba dla każdego (młodego, starego, kobiety, mężczyzny, czarnucha, białasa i żółtka).
Opowieść jest niema i niezbyt skomplikowana. Ot zwykły tydzień z życia wyblakłej gwiazdy. Podobnie jak w kultowym "Rejsie", obserwujemy umownego konia, krowę, kurę, kaczkę... czyli NUDA, nic się nie dzieje ;)))

Kolejna zaleta to jakość wydania, w formacie A4, w twardej oprawie z "surowej" tektury, a wewnątrz cała masa wmontowanych gratisów, poszerzających opowiadaną historię (w komodzie znajdą się jakieś zapomniane zdjęcia, ze ściany sfrunie wielki plakat, w markecie dostaniemy ulotkę itp.).
Cieszyłem się jak dziecko z tych dodatków, gdyż przypomniały mi one o własnym pamiętniku, prowadzonym w taki sam sposób, gdzie obok wspominek zbuntowanego nastolatka, wklejałem jakieś listy, piórka, bilety, kwiaty, ulotki, suszone żaby, wycinki z gazet, liście, foty...

Dodatkowy plus daję za... psa, wyglądającego jak nadmuchany, futrzany balon ;D

Właściwie można by dyskutować, czym ta publikacja jest, czy to jeszcze komiks, a może ilustrowany pamiętnik lub bajka dla dzieci bez morału?
Na festiwal zostało wydanych wiele komiksów mądrzejszych, ładniejszych, czy tańszych, jednak ten urzekł mnie swoją INNOŚCIĄ.

6 komentarzy:

  1. w markecie dostaniemy ulotkę?!! bez kitu, czaaad;p
    też wolałabym się cieszyć, gdybym zapłaciła za komiks równowartość 3 dobrych (lub 2 wyśmienitych lub ponad jednej boskiej) książek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno to ja jestem sarkastyczny ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. ;] to już wiadomo na co idą pieniądze, które wydaje byś mi pozował...

    mówiłem (a Ty nadal nie słuchasz)... kup sobie w końcu porządne buty, bluzę, świeże skarpety...
    nowe majtałasy- nie tygodniówki...
    odchamiaj się czasem w operze lub teatrze...
    nieeeeee... komiksy... festiwale... przebieranki & maszki...

    znowu pójdę z torbami jak szkice nie pójdą przy następnej wystawie...

    OdpowiedzUsuń
  4. O wypraszam sobie!
    W lipcu kupiłem... sandały ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. HaDeSie, rośnie, rośnie Tobie konkurencja w ogródku pod bokiem, a nam nowy talent sarkastyczny ;>
    Staramy się pielęgnować, w miarę naszych skromnych możliwości ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj zdolne dziewczę ;) Wróżę wielką karierę sarkastyczną ;D

    OdpowiedzUsuń