czwartek, 21 stycznia 2021

KAtastrOFa, czyli ewolucja HamKid

Kimiuszka wyfrunęła z gniazda sześć lat temu.

To był trudny czas. 

Kontakt był sporadyczny.

Wyhasała spontaniczna Maupa, by miesiąc temu wrócić jako dojrzała kobieta Ka Katharsis.

Nie będę opisywał jaką jest teraz osobą, bo ona sama dużo o sobie pisze i mówi. Pod tym względem niewiele się zmieniło w stosunku do nocnych ślinotok... tfu... raportów.

Okazało się, że po tylu latach i wędrówki własną drogą, nadal mamy HamKidowy flow, a skoro ona jest performatywną Kaśką, natomiast ja ciągnę temat Ofeliona, spróbujemy reaktywować ten twórczy duet, przemianowując nazwę na KAtastrOFa, w skrócie FAKOf.

Może narodzą się z tego jakieś monstwory?...

Póki co wyhodowaliśmy do tego celu macice!

Korzystając z okazji, że Ka do wielu swoich talentów, dołożyła zdolności tatuatorskie, poprosiłem ją o autorski rysunek na skórze. Stanęło na jednym z jej obecnych znaków rozpoznawczych, czyli waginomacicy. Od bardzo długiego czasu na prawym biodrze posiadam wizerunek kobiety, który od początku planowany był z dopełnieniającym ją na drugim boku mężczyzną, co miało symbolizować moją biseksualność. W ten sposób horyzontalny układ ona/on, harmonizuje z wertykalnym she/he, czyli znowu wracam do definiującego mnie dualizmu.

W tym momencie wchodzi szkodliwość oglądania pornografii, która daje plon w postaci głęboko skrywanych marzeń, z bardzo niskim prawdopodobieństwem realizacji. Chodzi o to, że swego czasu bawiąc się świetnie przy tej rozrywce wypatrzyłem aktora, który miał wytatuowane pojedyncze, trybalowe kreski na kutasie, co mi się bardzo podobało. Ziarno zostało posiane i kując rozpalone żelazo, poprosiłem Kaśkę o dopełnienie macicy, mackowatymi zawijasami na Farfoclu, przez co całość wygląda jak zmutowana ośmiornica.

Tutaj dochodzi szkodliwość stosowania alkoholowych używek w trakcie pracy. Gdy tatuaż już był ukończony, a oboje już dość mocno najebani, stwierdziłem że frontalna, prosta kreska mogłaby być dłuższa. No i Kaśka po moich błaganiach pociągnęła ją dalej... ino ręka jej się ciut omskła... 

JPRDL!!! 

Przecież ktokolwiek to zobaczy, będzie darł łacha, że mam krzywą kreskę! No to spontanicznie powstał zawijas i zdublowany fiflak.

Podobną waginomacicę ma oczywiście Katharsisowa!

W ramach rewanżu uczyłem się tatuować, na wielkim jaju powyżej, a że w trakcie pękła mi guma (trzymająca igłę), to ewidentnie coś tam kiedyś wylezie! Natomiast dziaranie innych to jednak nie jest moja bajka.

Na koniec zrobiliśmy żartobliwe nawiązanie do Strajku Kobiet.

Natomiast ja mam lekki mętlik umysłowy, bo przecież ten gender miesza ludziom w głowach, gdyż zacząłem kminić czy w ramach rozszerzonej queerowości, zamiast binarnego biseksualisty jestem niebinanym panseksualistą? Jedno jest pewne! Zaimki preferuję męskie.

środa, 6 stycznia 2021

Czy jestem mizoginem?

Przez bardzo długi okres mojego dorosłego życia, zadawałem sobie właśnie to pytanie. Jak to tak, że będąc biseksualny, uczuciowo wiązałem się tylko z mężczyznami?

Seks z kobietą lub mężczyzną dostarcza podobnych, jednak odrobinę innych wrażeń. W największym uproszczeniu "płeć piękna" jest bardziej sensualna, chociażby z powodów czysto anatomicznych.

Co jednak powoduje, że czerpiąc równoważną przyjemność z fizycznego obcowania z obiema płciami, w przypadku kobiet kończy się tylko na tym, a na wszelkie przejawy uczuciowego zaangażowania reaguję ucieczką? Przecież kobiety znam jak własną kieszeń, ponieważ od ponad dekady funkcjonuję w mocno sfeminizowanym zawodzie, a patrząc dalej wstecz, od dzieciństwa wolałem towarzystwo dziewczynek niż chłopców.

Faceci są prości! Mają konstrukcję cepa. Eat, drink, sex, sleep... repeat. Natomiast kobiety nawet najprostszą czynność potrafią skomplikować do granic możliwości. Słynne co na siebie włożyć, co zrobić na obiad, jaki odcień koloru farby wybrać do pomalowania ścian, gdzie pojechać na wakacje, co "autor" miał na myśli, robiąc czy mówiąc to lub tamto? Im dłużej jestem tego mimowolnym świadkiem w pracy, tym coraz częściej bardziej niemym. Nie dziwię się mężczyznom w związkach, że prędzej lub później mają syndrom ucieczkowy na przysłowiowe ryby, które głosu nie mają. Nie bez powodu miejsce mojej pracy nazwałem kurnikiem, a koleżanki kurami, bo jak się emocjonalnie rozgdaczą, to racjonalizmu w tym niewiele, a jazgot jest niemiłosierny.

Zatem wracając do zadanego w tytule pytanie, moja odpowiedź brzmi absolutNIE! Natomiast psychoterapia do samodzielnie wcześniej zdiagnozowanej demofobii, pozwoliła dodać gynofobię.

Wydaje mi się, że lata praktyki nauczyły mnie dość płynnie i bezkolizyjnie prowadzić ciężarówki, tylko że wolę przemieszczać się rowerem.

piątek, 1 stycznia 2021

PA-DOCowanie

Roczny projekt polaroidowy w ramach Ofeliona szczęśliwie zadokował w cichej przystani.

Co trzy miesiące zdawałem relacje z jego realizacji: 1, 2, 3, 4.

Specjalnie do niego założyłem dedykowane konto na instagramie. Nie znając kompletnie tego medium, założyłem że specyficzny, monotematyczny profil, bez specjalnej promocji typu F4F, zgromadzi około 1000 obserwatorów. Pomyliłem się tylko o połowę.

Na początku października pojechałem do Warszawy, gdzie spontanicznie zorganizowany został jeden z niewielu w tym roku festiwal komiksowy. Z tej okazji wymyśliłem sobie niezwykle trudne logistycznie zdjęcie pod papieżem ciskającym głazem. Niestety ten okropny monument pilnowany był przez bezwzględnego ciecia, który warczał na każdego kto zbliżał się do niecki basenu. Na moje pytanie czy byłaby szansa do jednego zdjęcia w projekcie zanurzyć chociaż palec w wodzie, choć w rzeczywistości chciałem wejść cały ubrany w biało-czerwone barwy i położyć się w geście obronnym pod JP2, odburknął "Bez szans", nie spuszczając ani na moment wzroku z Papcia. Ostatecznie utopiłem się przy warszawskiej Syrence, a niecałe dwa tygodnie później dokładnie taki sam pomysł zrealizowały panie ze Strajku Kobiet. Zresztą w ramach solidarności z kobietami, którym wyrok pseudotrybunału zgotował piekło, popełniłem kilka zdjęć w temacie, z których najmocniejsze były z wieszakami oraz lalką.

W połowie października przeżyłem chwilę grozy, gdy jednego dnia aparat odmówił posłuszeństwa, na szczęście po zmarnowaniu jednego zdjęcia i nerwowej szarpaninie, łaskawie wrócił do życia.

Halloweenowo wcieliłem się w Dyniogłowego z rozbitą w charakterystyczny znak głową.

Święto niepodległości uczciłem w barwach narodowych, wymownie leżąc pod wiszącą skałą, natomiast w amerykańskie święto dziękczynienia zostałem dorodnym indykiem.

Jeden z moich topowych polaroidów w cyklu powstał z okazji andrzejkowych wróżb.

Na początku grudnia, po sześciu latach nieobecności wpadła do mnie w gościnę Ka Katharsis, czyli poczciwa Kimiuszka z duetu HamKid.

W rocznicę wprowadzenia stanu wojennego postanowiłem  sparafrazować słynne zdjęcie Chrisa Nidenthala.

Jedną z moich najważniejszych sesji zdjęciowych, czyli "MrJ" również uczciłem jednym zdjęciem.

Oprócz dwóch koleżanek z pracy (Asia i Marta), największe podziękowania kieruję do byłego partnera Szymona, bez którego cykl byłby o wiele bardziej ubogi w różne lokacje i dzięki któremu udało się projekt zamknąć piękną klamrą, gdyż ostatnie zdjęcie powstało w tym samym miejscu co pierwsze, a jego tematem została panująca w 2020 roku pandemia Covid19, dlatego ubrałem się w kombinezon barierowy.

Na blog ofelionowy wróci jeszcze kilka zaległych sesji i póki co temat uważam za wyeksploatowany, co jednak nie oznacza totalnego końca.