W zeszłym tygodniu, w Bydgoszczy, zupełnie niezależnie od siebie odbyły się dwa spotkania z komiksowymi twórcami.
Najpierw w bibliotece Londynek z fanami obrazkowych historyjek spotkał się Andrzej O. Nowakowski, autor starszego pokolenia, który debiutował w bydgoskim "Dzienniku Wieczornym". Nie licząc pani prowadzącej rozmowę oraz fotografki, zawitało tam około dziesięciu starych dziadów (mam wrażenie, że byłem najmłodszy w tym gronie), wspominających czasy sumiennego polowania i wycinania komiksowych pasków z gazet, w siermiężnych czasach PRL-u. Rysownik opowiadał barwnie i ciekawie, a najbardziej zelektryzowała mnie informacja, że w latach '90 padł pomysł stworzenia komiksowej instytucji, umiejscowionej w budynku mocno kulejącej wtedy budowy Opery Nova, co potem wykiełkowało w zupełnie niespodziewanym kierunku, czyli organizację festiwalu Camerimage.
Dzień później, również w bibliotece, ale tym razem należącej do UKW, swój najnowszy komiks "Pandora" - Kamil Dukiewicz, który notabene jest również doktorantem wspomnianej uczelni. Słuchaczy była podobna ilość, jednakże obu płci, a tym razem zdecydowanie zawyżałem średnią wieku, a jednocześnie byłem jedyną osobą, która pojawiła się na tych dwóch eventach. Wspominam o tym nie dlatego, żeby się pochwalić jak bardzo śledzę wydarzenia kulturalne (nie tylko komiksowe), tylko żeby ponarzekać jak kiepsko komiks jest promowany, jako sztuka i rozrywka. W pewnym momencie prowadzący to drugie spotkanie, zadał pytanie, cudownie się przy tym przejęzyczając, czy Kamil będący jednocześnie twórcą, fanem oraz badaczem tej dziedziny, nie ma ciągot żeby ponieść kaganiec komiksowej oświaty w mieście nad Brdą oraz czy czuje się członkiem komiksowego środowiska w tej okolicy. Ten odpowiedział, że według niego środowisko raczej nie istnieje, bo do tego potrzebna jest sieć powiązań wśród scenarzystów, rysowników, recenzentów, naukowców oraz odbiorców, a takiej nie dostrzega, a co najwyżej zna kilku innych twórców.
Komiks ogólnie w naszym kraju funkcjonuje gdzieś na obrzeżach kulturowego mainstreamu. Co jakiś czas, do nieco szerszej publiczności przebije się jakiś twórca czy tytuł, ale jak chcesz o nim porozmawiać z przeciętnym Kowalskim, to ten raczej prycha lekceważąco. Bydgoszcz w historii tego medium jest/była dość prężnym ośrodkiem. Stąd pochodzi jeden ze starych Mistrzów - Jerzy Wróblewski, wymieniany jednym tchem obok Rosińskiego, Polcha, Baranowskiego, Christy, Pawel, czy Chmielewskiego. W czasach Wielkiej Komiksowej Smuty funkcjonowała tutaj grupa Studio Komiks Polski, z takimi rysownikami jak Andrzej Janicki, Jacek Michalski, Krzysztof Różański, parę lat później kultową serią Osiedle Swoboda - Michał Śledziński jasno zabłysnął na komiksowym firmamencie, a przecież są jeszcze bracia Wyrzykowscy, czy niezwykle płodny scenarzysta Maciej Jasiński. Odbyło się też tutaj parę edycji Bydgoskiej Soboty z Komiksem. Można rzec potencjał spory, tylko organizacja, koordynacja, finansowanie i promocja praktycznie zerowe.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz