Faworyzuję projekty fotograficzne, które wymagają maksimum zaangażowania całej ekipy twórczej. Sesje do których muszę się odpowiednio przygotować fizycznie i mentalnie, gdzie na pierwszy rzut oka nie widać włożonego nakładu pracy. Jednym z takich pomysłów był Samson, który z kolei został zrobiony pomiędzy dwoma dniami zdjęciowymi do teledysku Who you are.
Bezpośrednią inspiracją innego projektu, realizowanego późną wiosną był komiks "Tulipanek", pokazujący hermetyczną kulturę więźniów gułagu, gdzie powstała charakterystyczna szkoła tatuażu. Jakieś trzy miesiące przed planowaną sesją zacząłem dość intensywny trening, pod czujnym okiem Krzysztofa Buczyńskiego, żeby konkretnie pod ten projekt, odpowiednio wymodelować ciało.
Jako, że nie miałem jak umówić się na osobną sesję z fotografką i wizażystką, postanowiłem specjalnie jechać nocnym pociągiem z Bydgoszczy do Michałowic. Skoro świt, około godziny siódmej, zaczął się żmudny proces malowania tatuaży, specjalną farbą aktywowaną alkoholem, czyli niezmywalną pod wpływem wody, którą specjalnie do tego zamówiła Monika Stradomska. Całość była skończona gdzieś w okolicach jedenastej.
Jeszcze szybkie wyprostowanie oraz ułożenie włosów przez Sylwię Drożniak i mogłem stanąć przed obiektywem Renaty Młynarczyk, która wyszukała odpowiednie miejsce, klimatem przypominające więzienie.
Będąc już na plenerze fotograficznym, niejako przy okazji, ciężka praca Moniki, została w promiennym towarzystwie Kate Kasyanowy uwieczniona przez Janka Malinowskiego.
Wieczorem kolejny nocny pociąg, tym razem do Warszawy, gdzie następnego dnia na Paradzie Równości, tatuaże w nienaruszonym stanie, bo przecież nie ja, zostały docenione przez polską skandalistkę Rafalalę.
Ten wpis jest czteroletnim podsumowaniem mojego udzielania się w świecie polskiej fotografii artystycznej. Nie będzie to wdzięczna laurka, a raczej garść spostrzeżeń, konstruktywna krytyka oraz plany na przyszłość.
Jak zapewne część z Was wie, zanim zająłem tą niszę modelingową, sporadycznie udzielałem się jako model agencyjny, więc nie jest tak, że wypadłem sroce spod ogona, nie mając kompletnie żadnego doświadczenia w tej materii.
W 2013 roku realizując pierwotny, roczny projekt ofelionowy, zgłosiłem się z prośbą do Michała Buddabara, żeby cyknął mi do niego jedno zdjęcie, a przy okazji porobiliśmy też inne zdjęcia. W grudniu spotkaliśmy się znowu, realizując kolejną sesję oraz drugie foto w cyklu, które w związku z datą jego robienia, w sposób świadomy łamie ścisłe założenia projektu, ponieważ sylwetka na zdjęciu nie jest pełna, a dodatkowo pojawia się tam cień drugiej postaci (flaszka czarnej wiśni dla tego, kto odgadnie modelkę). Przez cały kolejny rok byłem w pewnym sensie modelem na wyłączność dla Michała. W 2015 roku, na zaproszenie Piotra Pietrygi po raz pierwszy pojawiłem się na plenerze fotograficznym, gdzie między innymi powstało słynne, marynarskie zdjęcie z konkursu Hasselblad (do teraz bawi mnie błędne imię w linkowanym artykule).
Później to już poszło z górki... Poznanie i współpraca z niezliczoną liczbą twórczych ludzi, pełno wyróżnionych i nagrodzonych zdjęć, podróże w fantastyczne miejsca, do których pewnie sam bym nie pojechał, zagranie w teledyskach oraz udział w ambitnych projektach komercyjnych, w których też jestem współtwórcą, a nie tylko tworzywem. To wszystko WASZA, a nie tylko moja zasługa.
Na chwilę obecną, spora ilość osób uważa mnie za najlepszego modela w tej niszy. Nie mnie to oceniać, bo nie jestem obiektywny. Sytuacja jest podobna jak kilka lat temu z Andrzejem Berszem, którego uważam za swojego mentora w tej materii, gdy mówiło się, że gdziekolwiek by nie zajrzeć tam Andrzej. Więc czas przygwiazdorzyć i... zwolnić tempo. Z perspektywy czasu, doświadczeń i preferencji wiem, że najbardziej swobodnie i twórczo czuję się w małych grupach ludzi. Najmilej wspominam malutkie plenery: pierwszą i drugą Misję Wschód, Adelę DeLux, zimowe Podlasie (choć wtedy miałem nastrój mocno depresyjny) oraz (wyjątkowo) pierwsze Serduszko. W związku z tym, w nadchodzących latach (o ile nadal będzie branie), priorytetowo będę traktował zjazdy, na których będzie maksymalnie 30-35 uczestników. Niestety obserwuję trend odwrotny, czyli zwiększanie liczby twórców na plenerach, nawet o osoby nie związane bezpośrednio z fotografią. Oczywiście ostro będzie łechtało moje rozbuchane ego, jak będę zapraszany na większe eventy, ale tutaj kryterium wyboru będą ludzie, z którymi chciałbym się spotkać i tworzyć oraz zajebistość miejscówki. Wpisowa kasa nie jest dla mnie czynnikiem decydującym, więc wisi mi to, że mniej ludzi = większa opłata.
Teraz przejdźmy do ciemniejszej strony polskiej sceny fotografii artystycznej. Część z fotografów cierpi niestety na syndrom boga, uważając resztę WSPÓŁTWÓRCÓW za dodatek, o którym nie warto wspominać, ani zawracać sobie tym głowy. Nagminne jest publikowanie zdjęć, bez wcześniejszego wysłania ich do współtwórców, nie wysyłanie wcale zdjęć, bez słowa wyjaśnienia, nie oznaczanie współtwórców w publikacji, wysyłanie zdjęć przez komunikator, w gównianej rozdzielczości, psucie zdjęć swoim znakiem wodnym. Jeszcze pal licho, jak zdjęcia nigdy nie ujrzą światła dziennego, ale wkurwia mnie jak zdjęcia śmigają po sieci i wystawach, a na moim dysku nie ma! Nie jestem świnią, żeby się prosić o rzeczy, które mi się należą, więc tego z zasady nie robię! Nie mam też czasu, żeby śledzić kto, co, gdzie i kiedy opublikował i zbierać fanty jak mróweczka! Komunikator służy do spytania o adres mailowy albo podanie linka do swojego dysku wirtualnego!
Na przykładzie tego reportażu, chciałbym wyczulić Was na pewne kwestie.
Po pierwsze stacja nie chciała zbytnio podpisywać autorów zdjęć. Uparłem się żeby to zrobili, a w myśl tego czego niektórzy z Was nie robią, nie musiałem, bo według standardów współpracy TFP jestem autorem tych zdjęć, tak jak i Wy. Wiedziałem jednak, że będzie Wam bardzo miło z tego powodu i trochę było mi szkoda, że autorzy reportażu nie mogli oznaczyć WSZYSTKICH WSPÓŁAUTORÓW, ale jak mi powiedziała jedna z wizażystek, którą przeprosiłem za to na priv, wtedy jak w filmie, reportaż musiałby mieć końcową listę z napisami.
Po drugie masakrycznie niska rozdzielczość zdjęć, wysyłanych przez Was do współautorów. Stacja prosiła mnie o fotografie w maksymalnie najwyższej rozdzielczości. Jeden z najważniejszych dla mnie fotografów, mógł się poczuć urażony, ponieważ nie pokazano absolutnie ani jednego jego zdjęcia, mimo że stacja otrzymała ode mnie cały osobny folder, tylko z fotami tego artysty. Oczywiście jak się dowiedziałem, nie poszły właśnie przez wspomniany wyżej powód. Także proszę na przyszłość, o trochę lepszą jakość przesyłanego materiału. To będzie też z korzyścią dla Was.
Po trzecie - znaki wodne. To również był powód odrzucenia przez wydawcę, gros przesłanego przeze mnie materiału. Poza tym jest to nie fair, wobec wałkowanych przeze mnie WSPÓŁAUTORÓW, ponieważ w tym momencie stawiacie siebie ponad całą resztą, dodatkowo psując sam kadr. Też chciałbym kiedyś zrobić wystawę zdjęć, na których jestem i już teraz informuję, że absolutnie nie wywieszę zdjęcia ze znakiem wodnym, choćbym nie wiem jak lubił fotografa, albo zdjęcie.
Teraz chciałbym napisać o czymś karygodnym, co nie powinno mieć miejsca przy współpracy TFP!
Obecnie traktuję modeling, jako swoją pasję, a nie sposób zarabiania na życie. Jak to w pasjach bywa, raczej dokładam do tego interesu, co nie znaczy, że nie pracuję komercyjnie. Jest to jednak promil mojej działalności w tym zakresie. Z tego co mi wiadomo, celem współpracy Time for Print, jest rozbudowa portfolio twórcy, a nie zarabianie na tym! Natomiast wiem, że część z Was sprzedaje nasze prace, nie dzieląc się z tego żadnymi zyskami ze współtwórcami! SZOK, NIEDOWIERZANIE i zwykłe KURESTWO!!!
Tutaj przytoczę rozmowę z jednym fotografem, bez podawania nazwisk oraz innych ważnych danych, aby uzmysłowić o czym mówię. Zapis rozmowy z komunikatora internetowego, bez poprawek stylistyczno-interpunkcyjno-ortograficznych.
- Cześć. Czy w związku z tą aukcją, na którą zapraszasz, chciałbyś mi coś powiedzieć? - Hej, poki nie sprzedalem zdjecia, na razie nie trudno pisać o kobkretach
- Nie uważasz, że w myśl niepisanych zasad tfp powinieneś przynajmniej mnie o tym fakcie poinformować? Już o pytaniu o zgodę i innych kwestiach nie wspomnę?
- Czy możemy o tym porozmawiać wieczorem jeslu bwdziesz mial czas? Jestem u znajomych, a nie chciałbym prowadzic z Toba rozmowy na pol gwizdka
- Jestem na nocce w pracy.
- My zaraz na proteście, wiec napisze gdy wrócę, ok? Odpiszesz dzus jesli bedzie czas
Jestem. Przepraszam, ze nie poinformowałem Cię tym, że daję zdjecie na aukcję - zadziałało odkładanie tego na później, jak to mi sie ostatnio zdarza, przepraszam za to.
sądziłem, że nie masz nic przeciwko, skoro nie przeszkadza CI przesyłanie tego zdjęcia w konkursach i gdy kiedyś Cię zapytałem, jak mogę się odwdzięczyć za sukces tego zdjęcia, zaprotestowałeś.
Na razie nawet nie wiadomo czy się sprzedało, ale proponuję 30/70 tak jak z reguły robilem
w każdy razie jeśli wywołało to u Ciebie jakies negatywne emocje, to przepraszam - doceniam naszą znajomość i nie chciałbym jej psuć przez jakis konflikt
- Ta rozmowa teraz, przeprosiny i propozycje ewentualnego podziału zysków nie powinny się wydarzyć. Szczerze mówiąc jestem wkurwiony, ale też jestem stoikiem, więc się nadmiernie nie uruchamiam, a jakbym był cholerykiem narobilbym takiego smrodu, że bania mała. Podejrzewam od dłuższego czasu, że współpraca tfp, którą sobie mordy w naszym bagienku wycieramy, jest w wielu przypadkach łamana, a fotografowie opychają wspólne zdjęcia pokątnie. Pech chciał, że Ciebie złapałem na tym procederze, bo nawet jakoś specjalnie się z tym nie kryłeś, a wiedziałem o tej aukcji od kilku dni. Czekałem, czy jednak sam mnie poinformujesz, choć uważam że powinieneś się spytać o zgodę zanim pracę wystawiłeś. Znając siebie zgodnie z Twoimi podejrzeniami, pewnie wyraziłbym zgodę. Pozostaje niesmak oraz pytanie co się stało / stanie z pozostałymi odbitkami? A na kwestię podziału zysku poczekamy do uzyskania wiadomości czy praca się sprzedała.
- Hej. Zdjęcie się nie sprzedalo.
Patrząc na jezyk, rozumiem, że przeprosiny ni są przyjete?
- To że język soczysty w których piszę o emocjach nie znaczy się śmiertelnie obraziłem.
- Podasz mi prosze swoj adres? Chcialbym wyslac Ci cos fotograficznego w prezencie/w ramach przeprosin
Jak chyba widać, wzniosłem się na wyżyny dyplomacji. Nie chodzi mi teraz o gnojenie i mieszanie z błotem tej persony, wiec kto wie lub się domyśla, proszę o nie wywoływanie jej do tablicy. Pozostają pytania otwarte, które można śmiało przedyskutować. Dlaczego taki podział ewentualnego zysku, jeżeli jest się jednym z trzech współautorów? Nadal nie otrzymałem informacji, co się stało/dzieje/stanie z pozostałymi odbitkami? Oprócz powyższych przeprosin, sugerowany prezent zadośćuczynny w drodze (chyba). Tak jak wspomniałem w tej dyskusji, prawdopodobnie część z Was zarabia na zdjęciach stworzonych wspólnie! Nikt Wam nie każe robić wystaw, żeby smyrać ego i opychać zdjęć powystawowo, żeby inwestycja wystawy się zwróciła, być może z zyskiem. Pewnie sporo zdjęć idzie od razu na rynek zagraniczny, żeby mieć oficjalnie czyste rączki, ale w chuj brudne sumienie. To są czyny niedopuszczalne! Nie życzę sobie zarabiania na moim krzywym ryju, gdzie sam tego nie robię! Jak już chcecie to robić, to proszę pytać o pozwolenie i dzielić zysk!
Mogę sobie na chwilę obecną pozwolić na twórczy luksus i olewać ludzi, którzy nie stosują się do wymienionych wyżej zasad. Zdaję sobie sprawę, że część z Was kompletnie nie zrozumiała i nie przejmie się powyższymi wypocinami, część pewnie na dokładkę strzeli śmiertelnego focha. Mam nadzieję, że jednak przynajmniej kilka osób posypie głowy popiołem, aby współpraca w środowisku była milsza i bardziej klarowna. Polska fotografia TFP jest ewenementem na skalę światową, więc szanujmy to!
Puentując jeszcze raz powtórzę, to co napisałem we wcześniejszym poście. Od bardzo długiego czasu, bardzo świadomie kroczę drogą życiową i nawet jak coś jest mniej lub bardziej spontaniczne, to wpisuje się w kierunek, który sobie wybrałem. Owszem zdarzają się nieprzewidziane zawieruchy i spektakularne tąpnięcia, na które nie ma się wpływu. Popełniam też błędy, jak każdy. Jednak w ostatecznym rozrachunku jestem tam gdzie chcę, a azymut jest prawidłowy. Dotychczas poznałem w chuj dużo wspaniałych ludzi, trochę mniej zjebów, ale zawsze z wszystkiego co mi się przydarzy, staram się wyciągnąć maksimum wniosków, a każdą porażkę przekuć w sukces. Oby do przodu!!! ... Kurde. Na koniec wyszło jak w amerykańskim filmie, gdy jeden z głównych bohaterów jebnie jakąś wysokopierdzącą pogadankę :D Sorry.
Lubię życie jakie obecnie wiodę. Cały czas bilans plusów dodatnich nad plusami ujemnymi w pielęgniarstwie bierze górę, choć ta różnica się zmniejsza. Modelingowo skupiłem się głównie na fotografii artystycznej, co nie znaczy, że zupełnie zaprzestałem flirtów z komercją, ale najwięcej frajdy i satysfakcji sprawia mi współtworzenie Ofelionów. Starcza mi na życie od pierwszego do pierwszego, dóbr doczesnych w
postaci tv, mieszkania, auta, ciągle nie posiadam, niezmiennie marzę o małej
chatce krytej strzechą, zagubionej gdzieś na Podlasiu. Nadal jestem uzależniony od komiksu oraz seksu, ale póki te słabości nie przesłaniają mi reszty świata, to nie ma sensu się z nimi szarpać. Emocjonalnie wyszedłem z czarnej dupy i strzepuje z siebie resztki gówna. Jednym słowem JEST SUPER!
STOP!!!
Ten wpis miał być o czym innym!
To ma być relacja ze wspaniałej sesji, którą niedawno realizowałem.
24.09.2017. spełniło się jedno z moich modelingowych marzeń!
Wówczas w industrialnych klimatach, jednej z najnowocześniejszych spalarni śmieci ProNatura w Bydgoszczy, fantastyczna Monika Cichoszewska "lała" kolodiony, w której główną rolę grały dwa obłędne kostiumy Karola Miętkiewicza, półtora roku temu podziwiane przez Fafika.
foto Karol Miętkiewicz
Zanim przystąpiliśmy do robienia zdjęć, odbyliśmy krótką wycieczkę edukacyjną po obiekcie, przy okazji szukając miejsc pod konkretne kadry.
foto moi
foto moi
Ostatecznie bardzo przypadł nam do gustu nieużywany nabierak do śmieci, wyglądający jak wielki, mechaniczny pająk.
Przystąpiliśmy do pracy, czyli stylizacja fryzury, szybki make-up, ubieranie pierwszego kostiumu, ustawienie światła oraz kadru i... czekanie na odpowiednie warunki pogodowe, bo nagle mimo wcześniejszego zachmurzenia wyszło słońce.
foto Mariusz Mykicki
Cała ekipa ze względów BHP, ubrana w kamizelki oraz kaski (Monia ciut
oszukiwała) i hasająca wśród nich półnaga "chmurka", do zdjęć zdejmująca
buty. W takich przypadkach przydają się hobbicie podeszwy, wyhodowane
podczas długich bosych wędrówek.
foto Mariusz Mykicki
foto Mariusz Mykicki
foto Mariusz Mykicki
Kolodion to bardzo kapryśna i wymagająca technika. Zmarnowaliśmy kilka szklanych płytek, aż uzyskaliśmy zadowalający efekt.
Prezentujący się następująco.
Następnie postanowiliśmy zrobić coś w futurystycznych wnętrzach, klimatem przypominających "Nostromo".
foto Kinga Puchowska
foto Kinga Puchowska
Niestety z braku dostatecznej ilości oświetlenia oraz zbyt małej głębi ostrości, po jednym niezbyt udanym strzale, postanowiliśmy wrócić do chwytaka.
Zmiana kostiumu oraz kadru i powstały kolejne dwa ambrotypy, w kompletnie odmiennym klimacie.
Na koniec postanowiliśmy jeszcze strzelić polaroidy, żeby też coś było w kolorze.
foto Mariusz Mykicki
foto Mariusz Mykicki
Czasu już praktycznie zabrakło, zatem robiliśmy w tym samym miejscu.
Ahhhhhhh...
Byłbym zapomniał z tej radości, że mogłem współtworzyć z TAKIMI WSPANIAŁYMI LUDŹMI, w takim niesamowitym miejscu.
Nasze działania czujnie rejestrowała ekipa Dzień Dobry TVN, a gotowy materiał będzie do obejrzenia już jutro, czyli wtorkowy poranek 10.10.2017.
foto Agnieszka Peplińska
Na zakończenie garść podziękowań, niczym na oskarowej gali.
Dziękuję! Kindze Puchowskiej za cynk o spalarni i pomoc w nawiązaniu kontaktu. Piotrowi Kurkowi za udostępnienie terenu ProNatura do realizacji zdjęć. Agnieszce Peplińskiej za fachową opiekę na terenie zakładu.
Ekipie DD TVN za chęć zrobienia z tego reportażu. Marcie Buchli za pomysł i jego realizację, operatorowi kamery Sławomirowi Faroniowi oraz dźwiękowcowi Jarosławowi Kuśnierzowi.
Drużynie zdjęciowej:
Aleksandra Dubiel stworzyła fantazyjną fryzurę Karol Miętkiewicz - Twoje kostiumy nie dość, że wyglądają orgiastycznie, to jeszcze wbrew pozorom są bardzo wygodne. Drugi kostium jest idealny pod kolodiony, bo korpus stabilizuje klatkę piersiową, a kołnierz działa jak podpórka. Liczę, że jeszcze będę miał przyjemność założyć coś Twojego. Mariusz Mykicki perfekcyjna asysta i fajny backstage. Monika Cichoszewska jesteś WIELKA!!!