wtorek, 10 grudnia 2013

Fistaszki, ptaki, chrabąszcz i małpa

Głaskanie ptaków po głowach, kluczem interpretacyjnym nowego chrabąszcza Maupki.

czwartek, 5 grudnia 2013

Bizzare Bite 9 - Dusty cow

Dzisiaj jest rocznica śmierci największego (moim zdaniem) kompozytora - Wolfi Amadeo Mozarta!
Z tej okazji pozwoliłem sobie zaprosić do wspólnego gotowania dwoje freakowatych tfurców, czyli słynny team HamKid!
Chłopaki ochoczo wzięli się do pracy i przystąpili do gotowania kulinarnej wariacji cyklu "Dusty", w którym powstały prace w najprzeróżniejszych technikach :
- tuszaki 1 i 2;
- ołówek;
- akryl;
- olej;
- grafiki warsztatowe;
- gipsoryt
- batik;
- kolaż;
- performance.
Mozart był podobno strasznym łasuchem, zatem naturalny wybór dania dla uczczenia muzyka jest deser, a dokładniej Krówka, czyli w tym układzie:

DUSTY COW
Składniki:
0,5 litra śmietanki,
0,5 litra mleka,
250 gram masła,
1 kg cukru.
Czas przygotowania: minimum 5 godzin.

Sposób przygotowania:
Wszystkie składniki umieścić w jednym garnku z szerokim dnem.
Dłuuugo gotować na małym ogniu, intensywnie mieszając.
Uwaga!!! W początkowym etapie substancja mocno kipi!
Gdy płyn zgęstnieje, całość wylać na blachę wyłożoną pergaminem.
Czekamy aż wystygnie, kroimy w kostkę i ŻREMY bez umiaru.
Niestety eksperyment kulinarno-artystyczny nie udał się, gdyż na właściwej stronie krowiego placka nie odbił się wizerunek Dusty'ego, tak misternie nanoszony cynamonem na matrycę.
Super było patrzeć na dwójkę tych wariatów uwijających się w kuchni.
Wyglądali zupełnie jak w poniższym balecie.

HamKid nadaje ton!!!
Na powyższym zdjęciu pozujemy razem z pracą "Polish Fantasy".

poniedziałek, 18 listopada 2013

Randomowy hudefak

czyli jak z wziętego modela stałem się anonimową gadającą głową komiksową :)
O dzięki Ci Maćko Pałko!!!
:DDD

sobota, 9 listopada 2013

Szpitalna farsa

Kolejna anegdotka o tym, że wśród personelu medycznego zdarzają się medyczni debile.

Pielęgniarka z mojego szpitala, którą znam z widzenia, właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży...
...
... w ósmym miesiącu.

o_O

Dotychczasowy brak miesiączki brała za zaburzenia hormonalne, które podobnież jej się zdarzały.

Od siebie dodam, że przynajmniej umi kolorowo oczy pomalować.

czwartek, 31 października 2013

Pogoda ducha


Pamiętam jak w dzieciństwie oglądałem z babcią ten klip w telewizji.
Staruszka spurpurowiała i rzekła:
- Nie lubię tej lafiryndy! Zobacz wnuczku, jak ona może się tak lubieżnie kłaść na tej wykładzinie?
Przyznałem jej rację...

Przepraszam Pani Haniu.
Teledysk może ciut nudnawy, ale tekst piosenki bardzo mądry i życiowy.

Ciekawe co Babunia pomyślałaby na temat tego co aktualnie robię...?

czwartek, 17 października 2013

Ofelion i Salwinia

Taki tytuł mógłby mieć współczesny poemat romantyczny.
Rzeczywistość jest jednak bardziej prozaiczna, choć nie jest wolna od wielkich wzruszeń.
Podczas dzisiejszych poszukiwań odpowiedniego pleneru dla Ofeliona, doszedłem do jednego z wielu starorzeczy wiślanych.
Ot smętne, przypruszone liśćmi oczko wodne, idealnie nadające się na kolejne zdjęcie z cyklu.
Rozkładając sprzęt, jednocześnie prowadząc rozgrzewkę przed skokiem do wody, zauważyłem .
Pływała samotnie przy brzegu, kusząc nienaturalną o tej porze roku zielonością drobnych listków.
Po latach poszukiwań, mogę wreszcie dodać do kolejnych, rzadkich zdobyczy przyrodniczych Salwinię pływającą. Jedyną polską paproć wodną, wpisaną do Czerwonej listy roślin i grzybów Polski w grupie gatunków narażonych na wymarcie.
Moja radość była przeogromna i rozpaliła w sercu taki żar, że bez zwyczajowych protestów i ociągania się (woda już nie zachęca do kąpieli) zrobiłem wspólny portret razem z nią i jej siostrami.

Wracając brzegiem Wisły w radosnych podskokach, zobaczyłem że w maleńkiej zatoczce pluskało się całe stado tych cudownych istotek.
Prawie posrałem się ze szczęścia!!!
Warto robić Ofeliona!!!

sobota, 21 września 2013

Bizarre bite 8 - Grillowany pstrąg w sosie malinowym

Oj zapuściłem trochę bloga pod względem kulinarnym, bo od ostatniego Bizzare Bite'a minęło ponad 1,5 roku!
Sezon grillowania już za nami, jednak postanowiłem podzielić się z Wami, przepisem na rybę z grilla w wersji jesiennej.
Z góry przepraszam za dość marnej jakości zdjęcia, ale danie było przygotowywana przed zmrokiem, w miejscu gdzie brak sztucznego oświetlenia.

GRILLOWANY PSTRĄG W SOSIE MALINOWYM
Podstawą całego dania jest oczywiście pstrąg, o złowienie którego poprosiłem Pana Opheliona.
05.07.2013.
Składniki:
1 pstrąg,
1 twarde, kwaśne jabłko,
2 marchewki,
2 średnie buraki,
garść malin,
2 gałązki świeżego lubczyku,
olej rzepakowy,
ostra papryka i cukier.
Czas przygotowania: 1 godzina.

Sposób przygotowania:
Rybę patroszymy, a do brzuszka wkładamy lubczyk oraz ćwiartki jabłka. Tak spreparowane truchełko zawijamy w folię aluminiową.
Umyte, nieobrane, całe buraki oraz obraną i pokrojoną w talarki marchewkę również ładujemy do osobnego amelnium.
Ryba wędruje na ruszt, a warzywa do żaru (ogień na zdjęciu jest celowo, żeby było cokolwiek widać).
Warzyw nie ruszamy, a pstrąga pieczemy po 15-20 minut na każdym boku.
Do rozgrzanego małego garnuszka lub głębokiej patelni wlewamy odrobinę oleju i wsypujemy maliny.
Gdy owoce się rozbełtają, a płyn ulegnie redukcji, dodajemy paprykę oraz cukier (wedle upodobań smakowych).
Upieczoną, a właściwie uduszoną rybę wyjmujemy z folii, oddzielamy mięso od ości i skóry (odchodzi bezproblemowo).
Buraki obieramy ze skórki, kroimy w plastry.
Wykładamy na półmisek, razem z marchewką i jabłkami z brzucha.
Całość polewamy sosem oraz dorzucamy kilka malin (zapomniałem dodać do zdjęcia) w celach dekoracyjnych.
Et voila!

W przygotowaniu oraz konsumpcji dzielnie pomagała mi Pan Kimonek.
Dziękuję z całego serduszka!

Jeśli ryba nam zostanie, albo jeszcze lepiej jesteśmy w posiadaniu wędzonej, to na śniadanie można zrobić takie pyszne kanapki.

sobota, 14 września 2013

Refleks-Ja

Tu odbicie, tam rzeczywistość.
Gdzie jest prawda, a gdzie fałsz?
Światło daje obraz.
Ciemność inne zmysły stymuluje.
Być, albo nie być...
Narcyzem?

poniedziałek, 2 września 2013

2/3 ADO

06.07.2013.
Niesamowite jak czas zapierdziela, gdy człowiek sumiennie dzień w dzień realizuje założenia ofelionowego projektu!
Szast-prask!!! I zostało mi ostatnie 4 miesiące udawania nagiego topielca.
Niestety najlepszy okres na tego typu igraszki właśnie mija, bo znów nadchodzą deszcze, wiatry, śnieg i mróz. Dałem radę na początku, to czemu teraz nie mam dać, choć muszę z przykrością stwierdzić, że częste przebywanie w wilgotnym środowisku delikatnie zaczyna odbijać się na kondycji organizmu.

W połowie drogi w spektakularny sposób miałem możliwość pozbycia się zarostu twarzy.
Z jednej strony bardzo się cieszę, bo w żaden sposób tego nie pielęgnowałem, zatem stawało się to coraz bardziej uciążliwe, szczególnie podczas posiłków. Z drugiej strony trochę szkoda tych sześciu miesięcy hodowania sierści, bo mógłbym w grudniu spokojnie dorobić jako Święty Mikołaj.
Przy okazji mogłem znów wygolić resztę ciała, pozostawiając w spokoju włosy na głowie, jako jedyny znak mijającego czasu.
16.08.2013.
Statystyki podam tylko częściowo, a całościowe podsumowanie znajdzie się na koniec roku.
Najczęściej otwieranymi dniami są obecnie:
- dynamiczne święto trzeciego maja - 92 kliknięcia;
- mroźny pierwszy dzień wiosny - 68 kliknięć;
- zeszłomiesięczny wpis informacyjno-urlopowy - 67 kliknięć.

Otwieranie zakładek prezentuje się następująco:
- comiesięczna golizna - 394;
- performance - 377;
- info o projekcie - 368.

Kraje, z których zaglądacie na bloga, to oprócz oczywistej Polski, Rosja, Stany Zjednoczone i Niemcy.
Tak wysforowały się do przodu, że raczej nie przewiduję zmian w tej kwestii.

Łącznie kliknięto w bloga nieco ponad osiem tysięcy!
Moim zdaniem całkiem sporo, jak na stronę tak właściwie o niczym.

O źródłach ruchu póki co jeszcze pomilczę, a tylko wspomnę o jednym intrygującym zdaniu kluczu - "i live all day naked blog".
No niby staram się codziennie latać na golasa jak najdłużej, ale bloga o tym interesującym aspekcie swojego życia jeszcze nie prowadzę.
W lipcu ponownie projekt dostał rekomendację od Muzeum Sztuki Erotycznej, a dokładniej narcystyczny występ na kimonkowym wernisażu, za co serdecznie dziękuję.

Na ten ostatni kwartał odrobinę przeprojektowałem stronę, dodając etykietową statystykę.

środa, 24 lipca 2013

Szpitalna farsa

Pytanie do licencjonowanej pielęgniarki:
- Co to jest wodogłowie?
Długa pauza.
- Yyyyyyy... Eeeeeee... Woda w głowie.

niedziela, 21 lipca 2013

Red Nose

"Red Nose"
akryl + tusz na kartce
21x30

Z K.I.M. przystajesz takim się STAJESZ!!!
To przysłowie ma sporo sensu w odniesieniu do HamKid'owych działań.
Jak we wszystkim, tak i w tej materii czas iść do przodu, ewoluując z bezwolnego tworzywa w Tfurcę, a dokładniej w graFIKA (oj fika fika niczym maupa na palemce).
Może technika niezbyt wyszukana, bo zwyczajna kolagrafia, czyli coś czym urozmaicają sobie przedszkolaki czas na zajęciach plastycznych. Jednak wyszedł z tego baaardzo udany autoportret, bezpośrednio powiązany z najbliższym mi obrazem i po części z moją wersją "Malinowego sputnika".

Robi się takie cuś niezwykle łatwo.
Farbą malujemy przedmiot, który będzie służył nam za wypukłą matrycę.
Następnie przykładamy papier przytwierdzony do twardego, płaskiego podłoża.
Dociskamy mocno i gotowe.
Najfajniejsze jest to, że nigdy nie będziemy mieli dwóch takich samych odbitek.
W przypadku "Red Nose" powstało ich aż 5, z czego trzy na zwykłych kartkach formatu A4, jedna na wcześniejszej grafice autorstwa Kimona oraz jedna na niezwykle nietrwałym materiale, zatem istnieje już tylko w postaci zdjęć.

Podkreślmy to jeszcze raz.
 Jestem clownem, pijakiem, zboczuszkiem i ogólnie CHUJ-luj-zbój! 
Wstydzę się tego, jednak swojej natury nie zmienię!
O!!!

Mam nadzieję, że nie skończę jako smerfny... tata posiadający sinoniebieski ogonek :D

wtorek, 16 lipca 2013

Fafik's travels 31 - Lewady na Maderze

Lewady na Maderze zostały wybudowane w XVI w. dla nawodnienia upraw owoców, trzciny cukrowej i bananowców.
Deszczówka padająca obficie w górach na północy, chwytana jest w sieć około 200 kanałów i następnie spływa nimi na południe wyspy.
Całkowita długość lewad wynosi ok. 2500 km. Charakterystyczną ich cechą jest ścieżka biegnąca wzdłuż kanału, która pozwala na kontrolowanie go i zapewnienie drożności.
Obecnie wiele z nich to trasy spacerowe, momentami przypominające tropikalny las.

czwartek, 11 lipca 2013

Fafik's travels 31 - Wybrzeże Madery

Życie ludzi na Maderze skupia się głównie na wybrzeżu, natomiast wnętrze wyspy pozostaje dzikie i bezludne.
Wszystkie miejscowości większe i mniejsze są do siebie bardzo podobne, gdzie "starówki" wybrukowane są milionami maleńkich otoczaków.
Na wyspę można dostać się na dwa sposoby: drogą morską oraz powietrzną.
Lądowanie na jedynym jednopasmowym lotnisku, "przyklejonym" do stałego lądu, dostarcza niesamowitych przeżyć.
Zresztą podziwianie lądujących samolotów to osobna rozrywka.
Zdecydowanie najlepszą opcją zwiedzania wyspy jest wynajęcie na miejscu samochodu (przy lotnisku jest całe stado firm oferujących takie usługi).
Drogi są strome i kręte, choć ostatnio doszło sporo wygodnych dróg szybkiego ruchu.
Niestety bolączką Portugalczyków jest dość bezsensowne oznakowanie, przez co można dość łatwo pomylić drogę.
Tutaj chciałbym również przestrzec przed w większości nieaktualnymi przewodnikami, które opisują tzw. Północną Drogę Nadbrzeżną:
"...Jadąc tą drogą wiosną lub zimą, można mieć samochód umyty falami rozbijającymi się o urwisko lub wodą z wodospadów spadających z wysokich skał."
Mój Panek, który uwielbiać kręcić kółkiem i jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, gdy droga jest stroma i kręta, strasznie napalił się na jazdę tym odcinkiem. Niestety rzeczywistość jest obecnie bardziej prozaiczna, gdyż większość fragmentów drogi została zamknięta dla ruchu kołowego, który obecnie odbywa się równoległą drogą szybkiego ruchu (głównie tunelami).
Zdecydowanie najciekawszą wycieczkę pieszą, polecam wbrew sugestiom przewodników (levady) wzdłuż półwyspu ciągnącego się za miejscowością Canical, na wschodnim krańcu wyspy.
Do końca 1981 roku miejscowość ta była autentyczną osadą wielorybniczą.
Na północy wyspy znajduje się niewielka miejscowość Sao Vincente,
w której można zwiedzić jedyne jaskinie wulkaniczne.
Lawa zastygła w tunelach sprawia wrażenie, jakby cały czas była płynna.
Natomiast na północno-zachodnim krańcu Madery usytuowana jest najsłynniejsza miejscowość letniskowa Porto Moniz, z naturalnymi basenami oceanicznymi.