czwartek, 10 lutego 2022

Cose preziose che arrivano per posta

 

OK Boomer!!! 

Wspomnianego we wcześniejszym wpisie polaroida, robiłem z myślą o Stefano z Włoch, gdyż spontanicznie postanowiłem napisać do niego odręczny list. W dobie internetu i wręcz natychmiastowego kontaktu, to coś kompletnie archaicznego. Składać zgrzebne zdania, długopisem, na papierze..., żeby było jeszcze dziwniej, używając niedoskonałego tłumacza z gugla, redagowałem go po italiańsku, czyli w języku kompletnie (oprócz pojedynczych słów) mi nieznanym. Ktoś współcześnie pragmatyczny puknie się w czoło, gdyż szkoda czasu i zachodu. Pisać brudnopis po polsku, każde zdanie wklepać w translator, przepisać na czysto, pójść na pocztę, kupić kopertę ze znaczkiem, zaadresować, wysłać i czekać ponad pół miesiąca z duszą na ramieniu, zastanawiając się czy przesyłka nie zaginie w czeluściach przedpotopowej instytucji pocztowej? Przecież można szybciej, z mniejszym nakładem energii i za darmo! 
Po niedawnej tragedii, zastanawiałem się jaki jest sens gromadzenia rzeczy, otaczania się pamiątkami, skoro jakikolwiek kataklizm zostawia nas z niczym? Przecież wspomnienia i tak zostają z nami, no chyba że dopadnie Alzheimer, a zdjęcia, książki, dokumenty można przechowywać w internetowej chmurze. Jednak doszedłem do wniosku, ze WARTO! Każdy jeden bibelot, to jakieś konkretne wspomnienie, a jeśli cudownie ocaleje, to nawet zniszczony, przynosi jeszcze większą radość, tworzenie takich rzeczy również przynosi pozytywne emocje. Natomiast cyfrowa pamięć wcale nie jest wolna od wad i niebezpieczeństw: wirusy, cyberataki, EMP...
Choć przestaję nadążać za nowinkami, to staram się je doceniać, to miłe mieć ekspresowy kontakt z ludźmi na drugim końcu świata, dzielić się swoimi wypocinami, zliczając polubienia i reagując na odzew. Mimo to zdecydowanie bardziej preferuję kontakt fizyczny, zarówno z ludźmi, ich wytworami oraz szeroko rozumianymi darami natury.